poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Wisła na bis :)

I znowu zawitaliśmy w Wiśle :) Niedzielny poranek przywitał nas taką duchotą, że oboje z mężem w oczach mieliśmy pytanie "I co robimy". Zażartowałam:

- chyba czas na Wisłę

a on na to:

- to się pakuj. Jedziemy. Co będziemy się smażyć na blokowisku.

I pojechaliśmy. Jak zwykle pakowanie zajęło nam 10min. I w drogę.

Cudnie było. Nie wiem dlaczego, ale lubię wracać do Wisły. Niby nic takiego, ale tam odpoczywam i ładuję się pozytywną energią. Dobrze, ze to tylko godzinka drogi.

To był dzień Syna i Taty. Głownie to oni rządzili. Mogli w końcu spokojnie mecz rozegrać, bez obaw, że komuś innemu zabawę popsują (jak to zwykle bywa na placu zabaw):


Synek w trakcie zaliczył pierwszy raz poparzenie pokrzywą. Bąble miał od kostki po samo udo i nawet się nie zająknął. Dwa razy podrapał i to wszystko. Zuch chłopak :)


Gdy się zmęczył, posadziliśmy go w wózku i sami rozegraliśmy mecz... siatkówki tym razem. Mały za każdym odbiciem zanosił się śmiechem. Co powodowało salwy śmiechu i u nas. No i mama pokrzywy zaliczyła. Koniec meczu.

Wróciliśmy zmęczeni ale szczęśliwy. Synek wyspał się w samochodzie i w domu usnąć nie chciał... ale warto było. Może jeszcze pojedziemy. Jak wrzesień będzie ładny, to chętnie się wybiorę :)

A dziś smażymy się na placu zabaw... Mały zaliczył limo pod okiem, zdarte kolano i łokieć...


11 komentarzy:

  1. My też mamy zamiar jechac do Wisły. Może we wrześniu albo na początku października :)

    OdpowiedzUsuń
  2. bidulek:*
    spontaniczne wyjazdy są najlepsze

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Maluszek ale podobno pokrzywa jest zdrowa :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że niedzielę udało Wam się spędzić tak przyjemnie :) Nie ma to jak wypad za miasto ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. oj biedulek..pokrzywa beeee...jak ja bym gdzieś ruszyła, jednak mój mężuś ciągle tylko praca i praca:/

    OdpowiedzUsuń
  6. Brzuszek poparzony, limo, siniaki - aby "życzliwe" panie na placu zabaw nie zaczęły insynuować zdarzeń - wiesz jak jest:-)
    Po prawdzie, moje dzieci cały czas są poobijane, jak nie kolana, łokcie, głowy to aktualnie u Starszego duży palec u nogi, a u Młodszego policzek.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super:)
    Szkoda tylko tych nóżek w pokrzywach. Ale bilans pokazuje jasno, że większe niebezpieczeństwa spotykają go jednak na placu zabaw;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Widać synek wie, że trzeba być twardym nie miętkim :D:D Super wyjazd :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A jak twierdzi moja 12sto letnia kuzynka "trza być twardziochem a nie mięciochem" :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Oby jak najczęściej takie wypady się przytrafiały, tylko te pokrzywy... dzielny chłopczyk!

    OdpowiedzUsuń