piątek, 31 maja 2013

Zębowa obsesja

Mam obsesję na punkcie zdrowych zębów... Synka zwłaszcza!
Nie lubię chodzić do dentysty (kto lubi?), na szczęście dla mnie (i dentysty) wizyty kontrolne mam raz w roku. Zęby mam twarde i zdrowe jak skała.

Myślałam, że to naturalne, że jak się dba o nie, to są zdrowe.
Gdy Małemu wyszły pierwsze zęby, pomyślałam, ze nic w przyrodzie nie ginie... to czego ja nie doświadczam, on robi za mnie..

Problem z odwapnieniem ząbków, stał się już widoczny. Najwyższy czas na kolejną wizytę u dentysty. Nie zaobserwowałam na szczęście próchnicy... ale nie jestem ekspertem, nie znam się.

Zęby myję Małemu dwa razy dziennie, co 2-3 dni pastą z fluorem.
Teraz już Synek sam garnie się do mycia zębów, kupiliśmy mu więc szczoteczkę elektryczną dla dzieci. O taką:


Koszt szczoteczki to ok 20zł a radość bezcenna! Synek dokładnie obserwuje jak zęby myje mamusia i próbuje robi to samo. Nauczył się też płukać usta i wypluwać! Myślę, że teraz będzie mógł myć zęby pastą z fluorem codziennie... ale to jeszcze skonsultuję ze stomatologiem...

Ech... obyśmy nie mieli problemów z następnymi zębami...

poniedziałek, 27 maja 2013

Muzykowanie - podejście drugie.

O tym, że Mr.Tata chce z Synka muzyka zrobić, już wspominałam... a że Mały zainteresowania nie wykazuje, też już wiecie...

Sprawa jest już nieaktualna!

W niedzielę, ciocia G. i wujek K. pokazali Małemu aplikację "Organy" na smartphonie...

źródło Internet


Ta mina, ta radość, ten błysk w oku... bezcenny!

Gdy wróciliśmy, Mr.Tata wygrzebał "z podziemi" swoje stare organki Yamaha... Wyczyścił, podłączył i się zaczęło!

Nie ważne autka! O nie! Nie ważne bajki na YouTube! I nawet mama nie taka ważna!
Muzyka!
Tym teraz żyje mój Mały Szkrab!




***


Przypominam o Konkursie :) Dostałam już pierwsze Wasze fotki! Jest kolor! Jest Moc! Czekam na więcej....



A dla ciekawskich... Trochę się odsłoniłam dla Matyldy :))) TU

sobota, 25 maja 2013

Mama

Dzień Matki... kojarzył mi się z wierszykami w przedszkolu... z kwiatami i czekoladkami...
Kiedyś tak naturalnie, prawie odświętnie... składało się życzenia, dawało buziaka...
Potem telefon wyparł kwiaty i czekoladki...

"tak mamo, to ja, wszystkiego naj..."

Trzeci raz obchodzę Dzień Matki...
I szczerze Wam powiem, dziś nie ma we mnie ani wzruszenia, ani patosu, ani sentymentalnych wspominek...
Jest Pewność!
Pewność, że wśród tych wszystkich  zmienności życiowych, moja miłość do Synka pozostaje niezmienna.

Pewnie kiedyś (może już całkiem niedługo) będę płakała jak bóbr na przedstawieniach przedszkolnych....
słuchając wierszyków i piosenek...

Dziś Mały nie wie, że jutro obchodzę święto... wie natomiast, że go kocham!
I wcale nie potrzebuję kwiatów i czekoladek.. wystarczy mi Pewność, że on wie!

Ps. Mamo... wszystkiego naj....!!!!



piątek, 24 maja 2013

Czas na Konkurs w stylu HAPPY

Coś się nam ten maj ochłodził troszkę, prawda?
Nadeszła więc pora, by Wam go trochę ocieplić.


 Uwaga!  Uwaga!

Wraz z marką Bella Baby Happy oraz sklepem Bliżej Ciebie ogłaszam Niezwykły i Niepowtarzalny Konkurs Fotograficzny!

Niezwykły, bo odbywający się równocześnie na czterech blogach...
Niepowtarzalny , bo na każdym z blogów trzeba będzie wykazać się w innym temacie!

Zbiorcze informacje konkursowe można śledzić na blogu: Matylda - Bliżej Ciebie.
Zachęcam do odwiedzin, a dowiecie się wielu bardzo ciekawych rzeczy....

Z racji mojego zamiłowania do zdrowej kuchni na moim blogu musicie wykazać się w temacie:

"Zdrowie na talerzu Maluszka"!


Do wygrania atrakcyjne nagrody:
Za zajęcie I-go miejsca nagrodą jest komplet produktów marki Happy:
opakowanie pieluszek Happy „big pack”, 4 opakowania chusteczek nasączanych Happy, 2 opakowania chusteczek nasączanych Happy Fruits, kosmetyki Happy Natural Care: żel do mycia ciała i głowy, krem pielęgnacyjny oraz szampon
oraz książka Pawła Zawitkowskiego „Mamo Tato co Ty na to 3” 
 


Cieszyć się też będą 4 wyróżnione osoby, które otrzymają taki oto zestaw:
opakowanie pieluszek Happy „big pack”, 4 opakowania chusteczek nasączanych Happy, kosmetyki Happy Natural Care: żel do mycia ciała i głowy, krem pielęgnacyjny oraz szampon 


Co trzeba zrobić?

1. Pstryknąć zdjęcie posiłku, jaki przygotowałyście dla swojego maluszka i przesłać wraz z danymi do kontaktu (imię i nazwisko, adres, email, telefon), na mój adres:

hpmblog@gmail.com

(Format pliku JPG o rozmiarze do 2 MB, min. 800x600 pikseli, max. 1600x1200 pixeli.)

2.. Warunek Konieczny: Do zdjęcia dołącz odpowiedź na pytanie:

Jakie 2 naturalne składniki wchodzą
w skład receptury kosmetyków Happy Natural Care?

3. Zaakceptuj warunki regulaminu TU


Termin zgłaszania swoich prac: 24.05 - 9.06.2013

Zachęcam do złapania za aparat fotograficzny i uchwycenia Waszych inspiracji kulinarnych! Już nie mogę się doczekać efektów :)))

Jeżeli chcecie zwiększyć swoje szanse na nagrodę zapraszam do blogowych koleżanek:

BOB of the Day.

Panna Mi i jej zabawki

Be Happy

środa, 22 maja 2013

Mały złośnik


Myślałam, że etap złości już nas ominął... a tu niespodzianka... wrócił, ze zdwojoną siłą, bo przecież:

to straszne, gdy wielka ciężarówka nie da się załadować na małą koparkę. Trzeba się zezłościć i zrzucić samochody ze stołu. To pomaga w załadunku.

Gdy wieża z klocków przewróci się, po uderzeniu piłką... cóż, rozwiązaniem problemu jest jedynie ciskanie klockami po kątach. Jak one śmiały się rozsypać?

Gumowe autko nie chce zatonąć w wannie? Nie ma problemu... można go ugryźć i się rozpłakać, że nie da się nic odgryźć.

Mama pracuje? Nie daj Boże na komputerze? Kaszką ją! Kaszką!

Chłopczyk w piaskownicy nie chce się betoniarką podzielić? Nie to nie... nie ma betoniarki – nie ma w piaskownicy zabawek!

A mama...

Hmmmmm....
przyjmuje pozycję lotosu...
hmmmmmm...
łączy palce i liczy do dziesięciu
hmmmmmm...

ZEN

źródło Internet

wtorek, 21 maja 2013

InStyle

Jeszcze się Wam nie chwaliłam na łamach bloga, że ostatnio spotkała mnie bardzo miła niespodzianka...

Eveleo od tak... po prostu... postanowiła zrobić mi prezent i zamówiła specjalnie dla mnie półroczną prenumeratę magazynu InStyle...

Same przeczytajcie TU.

Ależ się cieszę! Jupi!
a szczególnie, że mam już pierwszy numer!


Dziękuję Kochana! Sprawiłaś mi tym ogromną przyjemność.

Jeśli ktoś jeszcze ma ochotę mnie nagrodzić, to śmiało, nie krępujcie się :)))

niedziela, 19 maja 2013

Na Zdrowie: Biegam sezonowo

Lubię. Naprawdę lubię biegać. Choć nie jestem, aż tak szalona by biegać za wszelką cenę, przez wszystkie pory roku... gdy przychodzi wiosna, lato... czasem jesień, to biegam kiedy tylko mam okazję.

Kiedyś biegałam dla kondycji... Potem dla rozładowania stresu... A teraz by skraść dla siebie choć kilka chwil.
Zakładam wygodne buty, słuchawki z ukochaną muzyką na uszy, załączam stoper... i biegnę.
Wyłączam myśli.
Staram się być na chwilę sama ze sobą.
Gdy wracam... w zasadzie nie kontaktuję normalnie. Serce bije, wszystkie żyły pulsują, nogi drżą... wchodzę do wanny i się rozpływam.
Kocham to!
Ten stan, w którym odlatuję, i to bez alkoholu, używek i wspomagaczy...

Polecam każdemu, kto ma zdrowe stawy i kręgosłup.

Co daje bieganie?
- usprawnia pracę serca, mięśni i nóg
- poprawia krążenie
- usuwa z organizmu zły choresterol
- zapobiega rozwojowi osteoporozy
- obniża stres i zapobiega stanom lekowym
- poprawia kondycję


Biegajcie Dziewczyny! To daje szczęście :)

piątek, 17 maja 2013

Kobieco!

Ten temat obiecałam Wam kilka tygodni temu... ale czas mi się rozjechał, więc pojawia się dzisiaj.

Będzie o kobiecie tym razem.

Bardzo długo miałam problem z własną kobiecością. Problem, którego sama nie zauważyłam. Nie miałam pojęcia, że istnieje, że i mnie spotkał. Patrzyłam w lustro i widziałam młodą, uśmiechniętą żonę i matkę.

Żonę i Matkę!

Nie Kobietę!

Dlaczego? bo właściwie moja kobiecość zeszła na plan dalszy. Całkowicie poza moją kontrolą. To co widziałam w lustrze, plus to co ze sobą robiłam (m.in. aktywność fizyczna), pozwalało mi zachować pozory, że wciąż jestem Kobietą, mimo, iż jestem Żoną i Matką.

A prawda była niestety taka, że wciąż wyglądałam jakbym miała 20lat... Ale to nie jest komplement. Chodzi o postrzeganie samej siebie. Te same uczesanie (bo brak mi odwagi by coś zmienić). Ten sam makijaż (bo nie miałam potrzeby zmiany). Ten sam styl ubierania (bo nie wiedziałam co innego mogłabym założyć).

Myślałam, że wyglądam dobrze... atrakcyjnie nawet. I pewnie myślałabym tak do dzisiaj... Gdyby na mojej drodze nie pojawiła się odpowiednia osoba... Ekspertka! Kobieta, która mi uświadomiła, że po prostu wyglądam byle jak!

Na  początku zmartwiłam się. Na początku tylko... potem przymierzyłam co proponowała. Stanęłam przed lustrem... i przestałam wierzyć. Wierzyć we własny gust. To, co zobaczyłam, nie było mną... było obrazem wyciętym co najmniej z Fashion. To co zobaczyłam...powstało z mojej i mężowskiej garderoby...

I wtedy do mnie dotarło, że nie chcę wyglądać byle jak... byle wygodnie... byle się nie rzucać w oczy...
Chcę się rzucać w oczy!
Chcę wyglądać najlepiej, jak to możliwe.
Mam (prawie) 33 lata....już nigdy nie będę młodsza i piękniejsza...
Dlaczego niby miałabym chować się za ulubionym T-shirtem czy wciskać się w dziesięcioletnie jeansy.

Wywaliłam WSZYSTKO z mojej szafy, co nie spełniało nowych kryteriów wizerunkowych. Zostawiłam dobrą bazę i co miesiąc dokupuję coś nowego. Kluczem i inspiracją jest dla mnie Pinterest.

Szukam, oglądam, drukuję, kompletuję, dokupuję. Ot cała filozofia!




źródło Pinterest  
 
Życzę każdej kobiecie, by miała obok siebie takiego Eksperta. By każda mogła wyglądać tak jak chce, a nie jak wyszło akurat... przypadkowo.
 
A sobie życzę, by moja Ekspertka znalazła dla mnie czas na letnie wietrzenie szafy :)))

Pamiętajcie, że małe zmiany pociągają za sobą kolejne... a to już krok do wizerunkowej rewolucji!



środa, 15 maja 2013

Gotuj z mamą


Mój Synek, czy tego chce, czy nie... wychowuje się w kuchni.

Kuchnia, choć skromna i lilipucich rozmiarów, skumulowała w sobie całą pozytywną energię, jaka przepływa przez nasz dom, bo:

  1. Jest moim pierwszym architektonicznymi i aranżacyjnym przedsięwzięciem
  2. Jest dokładnie taka, jak ją wymyśliłam
  3. Ma charakter otwarty
  4. Sprzyja mojej kucharskiej pasji

Kocham gotować, więc to właśnie w kuchni spędzam najwięcej czasu. Od śniadania do kolacji. A że jestem z Małym praktycznie sama przez większość czasu, to i on w tej kuchni wciąż przebywa.

źródło internet


Na początku, w pierwszych miesiącach życia ustawiałam w kuchni nosidło bądź bujaczek, by mieć Małego wciąż na oku. Szybko fotelik zmienił się w matę edukacyjną ułożoną w takiej odległości, by mógł bezpiecznie się z niej turlać.

Etap pełzania i wstawania przeżyłam najdotkliwiej. Musiałam zabezpieczyć szafki, usunąć kosz na śmieci, zwisające ścierki i patelnie. Uczyłam się zwracać uwagę, czy Mały znajduje się w bezpiecznej odległości od pieca i piekarnika.

Potem nastała era samodzielności. Synek odkrył, że dzięki nogom może dotrzeć tam gdzie chce... a chciał zawsze do kuchni! Nauczyliśmy się razem egzystować. On uczył się nowych smaków, ja dawałam mu drobne zadania „potrzymaj łyżkę... wrzuć... przynieś marchewkę...”

Im starszy, tym więcej rozumiał i więcej potrafił.

Teraz sam wsypuje mąkę do ciasta naleśnikowego, gdy ja go miksuję.
Sam panieruje kotlety. Oczywiście wcześniej mu szykuję miseczki z mąką, jajkiem i bułką (nie pytajcie jak są opanierowane... )
Sam nalewa sobie herbatę do kubeczka.
Sam kroi banana na kawałki (dziecięcym nożykiem)
Sam je łyżką i widelcem już wszystkie potrawy, bez wpadek.
Sam... robi tak wiele rzeczy, że czasem się dziwię, że to potrafi.

Teraz uczymy się przyprawiać... on dostaje do ręki zioła, a ja mu mówię, ile czego ma wsypać... efekty są.. zaskakujące. Mój ulubiony to zupa marchewkowa doprawiona cynamonem. O dziwo jadalna!

Bo gotowanie jest dla niego jest czymś naturalnym...

...świetną zabawą!

wtorek, 14 maja 2013

Test końcowy bucikowy...


O tym, że testujemy buciki firmy Bartek pisałam już tutaj.
Dostaliśmy model wiosenny, więc z racji tego, iż zima tak długo nie chciała nas opuścić, trochę poleżały sobie w pudełku.

Ale i na nie przyszła pora.
Wiosna kapryśna, więc i test butów jest prawdziwie profesjonalny...




Mały nosił je podczas deszczu i prawie letniego słońca, skakał w kałuży, jeździł na rowerku, biegał, kopał piłkę, bawił się w piasku, wspinał...

I muszę przyznać, że test ten przeszły znakomicie! Wcale mnie to nie zdziwiło. Firmę Bartek darzę szczerym zaufaniem. Jak dotąd nie zawiodłam się na żadnym fasonie.

Testowane buciki:
  • są doskonale dopasowane do stopy Małego.
  • Zapięcie na rzepy pozwala łatwo wsunąć i zdjąć bucik. 
  • Podeszwa jest giętka, co pozwala na swobodne biegi, skoki i harce
  • materiał, z którego są wykonane jest wysokiej jakości. Buty praktycznie prze okres użytkowania przez dziecko są nie do zdarcia! Nie tracą fasonu, nie odginają się, nie tracą koloru. Nie przemakają!
  • Wkładka pozwala małej stópce oddychać. Nogi się nie pocą. 

Nie zaskoczę Was niestety... buty idealnie spełniły moje oczekiwania.

I Love Bartek!

sobota, 11 maja 2013

Majowy Mikołaj

Ostatnimi czasy szczęście mi się dwoi i troi...
Spływają na mnie dobre rzeczy, pozytywne emocje.

I prezenty z nieba niemal spadają... bez okazji. Czuję się jak w okresie bożonarodzeniowym... tyle, że mikołaj majowy taki... piękny swoją drogą :)
Dostałam prezent: Piżamka, berecik. spinka do włosów i bransoletki, w moim ulubionym, złotym kolorze



Prezent bez okazji..

Dlaczego?
Zdradzę wam tajemnicę... Mikołaj jest kobietą!

Dzięki G. :)))

czwartek, 9 maja 2013

Mój Dwulatek

Mój Dwulatek ma cudowne, duże piwne oczy.
Ma włosy w mysim-blond kolorze.
Uśmiech szczery, dziecięcy, ufny.
Koszulki przykrótkie... koniecznie muszę spakować wszystkie ubranka w rozmiarze 96. Mały rośnie... za szybko.
Uwielbia swój zielony rower, trzy piłki i wszystkie auta świata.
Bawi się z dziećmi, w pisaku najchętniej.
Ze starszymi kopie piłkę.
Wykazuje się dużym zamiłowaniem Orientu... chiński to wciąż język urzędowy...
Świetnie gotuje zwłaszcza... herbatę z jogurtem...
Przytula się i całuje, ale też płacze i krzyczy...
Słucha, obserwuje, uczy się...
Kocha.

Mój dwulatek jest bystry po mamusi, piękny po tatusiu ;)
Mój dwulatek!

wtorek, 7 maja 2013

Pamiętam jak dziś


Pamiętam jak dwa lata temu Mr.Tata zawoził mnie do szpitala... dziewięć dni po terminie...

Lekarka kazała czekać, ale ja nie mogłam. Mr.Tata wyjeżdżał właśnie na festiwal do Poznania, a ja nie mogłam zostać sama przecież. Pojechaliśmy na porodówkę, tam kazali czekać... Spanikowałam i nastraszyłam miłe panie, że źle się czuję.

Poskutkowało.

Trafiłam na oddział. Pożegnaliśmy się. Obiecałam,że nie będę rodzić bez niego... ale obiecanki cacanki... ledwo wyjechał, zaczęło się.

Nie bałam się, że zostałam sama.. Plan był prosty: zacisnąć zęby, rozłożyć nogi, urodzić! Zadanie zostało wykonane wedle planu... tylko między jednym a drugim skurczem myślałam, jak Mr.Tata sobie radzi na scenie. Nie zazdroszczę występu podczas narodzin własnego dziecka.

Ja rodziłam on grał...

Po dwóch latach nie pamiętamy o festiwalu, o teatrze...
Pamiętamy jedynie, że nie było go przy mnie...

To chyba najsmutniejsza rzecz jaka nam się przytrafiła,choć dwa lata temu decyzja była całkowicie naturalna...

Za pięć lat może nie będzie już teatru, za dziesięć nie będziemy o nim pamiętać...

Jutro mój Synek kończy dwa lata i jest to najszczęśliwszy dzień w naszym życiu!

niedziela, 5 maja 2013

loose blues

Majówka już końca dobiega. Nie było może zbyt pięknej pogody i nie było szumnych planów wyjazdowych. Co prawda planowaliśmy krótki wypad... ale lało!

Postanowiliśmy nic nie robić. Nic!

1 maja Mr.Tata zabrał Małego do rodziców, bym mogła nadrobić zaległości. A ja? może i coś popracowałam, ale głównie:

- zrobiłam Killera i Sklapela Chodakowskiej jednym ciagiem
- potem nadawałam się tylko pod prysznic, który trwał godzinę, bo w końcu nie musiałam się spieszyć
- zamiast kiełbasek z grilla na obiad zjadłam ziemniaki z kefirem
- pomalowałam paznokcie, a w międzyczasie obejrzałam odcinek Plotkary (no może dwa albo trzy pod rząd)

i już miałam wziąć się za poważną robotę... gdy moi mężczyźni wrócili  wojaży...

3 maja pojechałam z Małym na cały dzień do rodziców. Możecie wierzyć, że chyba z rok mnie u nich nie było, a mieszkają ok 30km od Katowic. I napatrzeć się nie mogłam jak miasteczko, w którym dorastałam rozrosło się i wypiękniało nawet. A tamtejszy plac zabaw okazał się 3 razy większy, piękniejszy, bezpieczniejszy od naszego... Mały był w raju! Syciłam oko... bo nie wiem, kiedy znowu uda mi się pojechać...

Ostatnie dwa dni to totalny loose blues! Czas jakby wolniej płynie, a my cieszymy się swoim towarzystwem. Dziś tylko jeszcze zakupy w markecie... i koniec atrakcji majówkowych.

Fajerwerków nie było, ale co z tego, skoro i tak uważam ten weekend za szalenie udany... bo w zasadzie ile mamy okazji w roku, by tak naprawdę wypocząć?

Ach, miałabym ochotę na jeszcze jeden taki weekend :)

piątek, 3 maja 2013

FUN 4 FAN

Uwielbiam plotki, bo motywują do irracjonalnych zachowań :)

Ostatnio zmroziła mnie informacja pojawiająca się na wielu blogach i forach internetowych, że od 1 lipca ma zniknąć widżet Obserwatorzy! Zamiast nich ma działać tylko Google+

Jak to zniknąć?

Nie przemyślawszy sprawy do końca, zsynchronizowałam bloggera z Google.

Dopiero rano postanowiłam poszukać oficjalnych informacji na ten temat. I nie znalazłam nic, co by potwierdzało tego newsa. Co więcej na bloggerze wciąż na równi promowani są Obserwatorzy i G+.

Znika jedynie Google Reader - czytnik kanału RSS.

Czy w plotce tej jest odrobina prawdy? Okaże się 1 lipca...

Ale skoro skonfigurowałam konto na G+, postanowiłam zrobić z niego użytek. Moje posty możecie zatem śledzić i na FB i na G+ :)))

I pomyślałam, że z tej okazji przydałaby się jakaś niespodzianka.
Co powiecie na Candy?
Specjalnie Słodkości dla moich fanów na Facebooku i Google+


 

Zasady:

1. Warunkiem koniecznym jest bycie FANEM strony Happy Power Mama :))) na Facebooku lub Google+



Jeśli chcesz zwiększyć swoje szanse w losowaniu polub stronę i na FB i G+

2. W komentarzu zostaw informacje, że wyrażasz chęć wzięcia udziału w losowaniu oraz gdzie śledzisz wpisy (G+/FB?)

3. Wstaw podlinkowany baner konkursowy na swojej stronie FB/G+

Konkurs trwa do 1 lipca 2013.


Lista nagród:

1. Książka dla mamy
2. Książeczka dla dziecka
3. słodycze

(to jeszcze nie koniec... na bieżąco będę listę aktualizowała... zaglądajcie)

czwartek, 2 maja 2013

Szał! Dziki Szał!

Mój Synek pokazał mi ostatnio jak bardzo potrafi się cieszyć. Ba! Pokazał jak się zachowuje w absolutnym szale szczęścia.

Co robi z radości?

Skacze!
Piszczy!
Bije Brawo!

potem, bierze mnie za rękę i każe mi skakać i bić brawo (całe szczęście, ze nie muszę piszczeć).

A do takiej euforii został doprowadzony trzykrotnie wciągu ostatnich pobytów na placu zabaw.

Powód 1.
Gołąb, który pozwalał się gonić.
Małemu trafił się taki egzemplarz, który nie odfruwał, gdy ten do niego podchodził. Na początku myślałam, że gołąb ma coś ze skrzydłami, ale gdy podeszło inne dziecko, gołąb od razu odlatywał. Tak więc, jeden mały gołąbek towarzyszył mu podczas zabawy, a gdy do niego podchodził, nawet całkiem blisko, Mały skakał, piszczał i bił brawo...



Powód 2
Wywrotka z piaskiem.
Mieliśmy to szczęście, że byliśmy akurat na placu zabaw, gdy przywieźli świeży piasek.
Mały jeszcze na nic nie patrzył z taką pasją, jak na ten samochód. A gdy piasek zsypywał się do piaskownicy, skakał, piszczał i bił brawo.



Powód 3
Osobista Wywrotka Piaskowa
Po powrocie z placu zabaw, przypomniałam sobie, że na szafie mam schowany dla Małego samochód. Z racji gabarytów uznałam, ze jest dla niego trochę niebezpieczny, ale skoro wywrotki robią na nim takie wrażenie, to się ugięłam. Spakowałam samochód do dużej torby i dnia następnego wzięłam do piaskownicy. Gdy mały zobaczył prezent to... skakał, piszczał i bił brawo... i nie odstąpił od niego przez co najmniej godzinę.


Czyste szaleństwo!