czwartek, 28 lutego 2013

Rzecz o makijażu...

Po tym jak pewnego razu moje kosmetyki za sprawą zręczności Synka mego i totalnego gapiostwa mamy jego, znalazły się w toalecie, nauczyłam się robić makijaż trzema kosmetykami. Ba! Nawet jestem z niego zadowolona.

To była dość bolesna dla mnie lekcja (i kosztowna), ale wyniosłam z niej o wiele więcej. Po pierwsze, moje kosmetyki mieszczą się teraz w jednej zgrabnej kosmetyczce, którą z łatwością mogę schować w dowolnym miejscu w domu. Po drugie zrozumiałam, że nie potrzebuję taki wiele cieni różnistych, kredek, pomadek itp. Wiem, w jakich kolorach mi jest dobrze i w zasadzie maluję się góra czterema odcieniami.



Skład mojej kosmetyczki to: podkład, puder w kamieniu, róż do policzków, cień do powiek (cztery odcienie), kredka do oczu, tusz do rzęs. Kropka.

Niewiele.

Ale do czego zmierzam?

Właśnie dziś uświadomiłam sobie, że mam jedną małą fanaberię. Lubię kosmetyki, kiedy te akurat się kończą. Zwłaszcza tusz do rzęs. Niezależnie jakiej marki, z jaką szczoteczką... lubię go najbardziej gdy już gęstnieje. Wtedy dopiero uzyskuję zadowalający mnie efekt. Kupuję tusz często miesiąc przed tym, zanim go użyję. W tym czasie często go otwieram, by jak najszybciej przyśpieszyć efekt gęstnienia.

Zastanawiam się czy ja tylko mam taki problem z aplikacją tego kosmetyku, czy po prostu nie trafiłam jeszcze na ten jeden jedyny?



wtorek, 26 lutego 2013

Turlanie

Jeśli myślałam, że bieganie to ulubiony sposób na poruszanie się przez mojego Synka, to byłam w błędzie...

Jeśli myślałam, że skakanie to jest to co lubi najbardziej, to też się myliłam...

Nadszedł czas na turlanie i fikołki w najróżniejszej formie.
Mały z upodobaniem turla się po podłodze przemierzając w ten sposób całe mieszkanie. Turla się też po tapczanie. Wykonuje bliżej nieokreślone salta, by sprawdzić, która część ciała jako pierwsza będzie z tego tapczanu zwisać, tudzież "rąbnie" o podłogę. Śmieje się przy tym i piszczy z radości.

Nawet w wannie spędza czas na kręceniu się na pupie, raz w jedną, raz w drugą stronę, powodując tym całkiem niezłe łazienkowe tsunami.

Turlanie jest trendy!

***

Zaparzyłam sobie właśnie kawę. Spojrzałam tęsknym okiem za okno w poszukiwaniu wiosny. Buro, choć temperatura troszkę wzrosła. Podobno ma jeszcze sypnąć śniegiem na początku marca... Wiosno, gdzie jesteś? - pomyślałam.
Zajrzałam do kubka, a tam...



...kaczuszka. Wiosna pcha mi się nawet do kubka z kawą. To miłe :)))

poniedziałek, 25 lutego 2013

Do góry nogami

Dziecko przewraca świat do góry nogami już w momencie narodzin. Ale żeby przewracał go co kilka tygodni (miesięcy) to mnie wciąż od nowa zaskakuje.

Najpierw te pierwsze miesiące, kiedy się poznajemy, uczymy się nawzajem. Dzieciątko jest takie bezbronne i całkowicie od nas uzależnione... Dostosowujemy do niego każdą minutę, każdą chwilę naszej uwagi...

Dzieciątko dorasta. Rośnie w takim tempie, że ledwo zdążam pakować za małe ubranka. Staje się coraz bardziej samodzielne... jednak wciąż musimy dostosować do niego swój "plan dnia".

Miałam jak do tej pory dwie poważne rewolucje, jeśli chodzi o zgranie ze sobą: czasu zabawy, czasu zakupów i spacerów, prac domowych, moich przyjemności i "zajęć kreatywnych" oraz blogowania.

Pierwsza: przestawienie się Małego ze spania co trzy godziny, na dwie krótkie drzemki w ciągu dnia.

Druga: przestawienie się Małego na jedną dłuższą drzemkę w ciągu dnia.

Obawiam się, że teraz jesteśmy w trakcie Trzeciej Wielkiej Rewolucji: Mały nie chce spać w ciągu dnia.

Jeszcze nie wiem, czy to jest chwilowy bunt, czy rzeczywiście już spać za dnia nie będzie. Jak na razie robię tyły... Mój "dobrze poukładany dzień" chwieje się w posadach. Zastanawiam się, jak te wszystkie dzienne zajęcia, na które mogłam sobie pozwolić podczas snu Małego (w tym blogowanie) upchnąć w wieczorny grafik?

Więc wybaczcie mi jeżeli stracę wątki na Waszych blogach... ale mam nadzieję, że szybko wszystko nadrobię...


sobota, 23 lutego 2013

Wideo Sponsorowane: Samsung Monkey Thieves

Sprawy organizacyjne są ważne dla każdej mamy.

Logistyka to po pierwsze. Trzeba tak zorganizować sobie czas, by zdążyć wykonać wszystkie dzienne zadania. Mamy zazwyczaj są świetnymi plannerami o nadludzkich siłach.

A po drugie... organizacja przestrzeni. Im większy chaos, tym ciężej się prosperuje. Dlatego producenci co rusz, zasypują nas różnymi gadżetami "ułatwiającymi życie". Gdy pojawia się dziecko, pojawia się potrzeba nowych rozwiązań. Nowa organizacja przestrzeni domowej, nowa organizacja stylu życia.

Sama przeorganizowałam swoją przestrzeń, by była optymalnie dostosowana do mojej nowej roli. Choć wiele jest jeszcze do zrobienia, wciąż szukam ciekawych rozwiązań.

Czy pomyślałam o zmianie sprzętu AGD? Ależ oczywiście. Choć moja kuchnia jest stosunkowo "młoda" widzę, że nie jest dostosowana ani do bezpieczeństwa dziecka (choć zrobiłam w tej sprawie co mogłam) ani do mojego maksymalnego komfortu.

Z uwagą przyjrzałam się więc nowej reklamie lodówki Samsunga:


Zabawna historia małpek - złodziejek, które z ogromną łatwością wykradają łakocie z lodówkowego wnętrza. Jakbym widziała mojego Szkraba, który codziennie do lodówki zagląda w poszukiwaniu nowych smaków.

Jednak większą uwagę przykuła sama lodówka "Bottom Mounted Freezer". Sprawia wrażenie dużej, w sensie pojemnej, jednak nie wygląda na domowego grata. Szeroko otwierające się drzwi umożliwiają łatwy dostęp do produktów.

Nowa szuflada Easy Slide pozwala na całkowite jej wysunięcie i dokładne i staranne ułożenie produktów, a tym samym na zdecydowanie łatwiejszym ich wyjmowaniu. Bez zbędnego grzebania, przesuwania i szperania. Wszystko widać jak na dłoni. To dobre rozwiązanie dla przechowywania np pojemniczków z żywnością, na których wieczkach można pozapisywać daty spożycia. Otwierasz, wysuwasz... i już wiesz wszystko!

Również drzwi Big Guard zostały zaopatrzone w nowy system przechowywania. Teraz głębsza i wyższa półka pozwala na przechowywanie opakowań i butelek o niestandardowych wymiarach.

No i ta technologia... za pomocą jednego przycisku, można ustawić optymalną temperaturę każdej półki. Niezwykle wygodne rozwiązanie, pozwalające na dostosowanie temperatury do odpowiednich produktów. A technologia MoistFresh pozwala utrzymać właściwą cyrkulację i wilgotność powietrza. Na zdrowie!

Samsung nie byłby sobą, gdyby nie naszpikował lodówki najnowszą technologią, chociażby kompresorem, który automatycznie dostosowuje chłodzenie do potrzeb (np. częstotliwości otwierania lodówki), co zmniejsza zużycie energii... i oszczędza pieniążki, co jest dużym plusem domowego budżetu.

Nowa lodówka Samsunga wydaje mi się niezwykle interesującym produktem... gdybym tylko mogła wymienić swojego starego grata...

Jeśli macie ochotę obejrzeć więcej, to zapraszam na kanał YouTube Samsunga oraz Samsung Newsroom.


*post sponsorowany przez firmę Samsung

piątek, 22 lutego 2013

Etui

Mój telefon potrzebował pomocy.
Niestety zręczne rączki mojego Synka doprowadziły go do takiego stanu, że sam się zaczął rozkładać...

Tylna klapka odpada.
Bateria wypada.
Ekran dotykowy działa bez dotyku...

Potrzebowałam natychmiastowego wsparcia, by zebrać telefon "do kupy".

Uszyłam etui... w 30min.






 Dopóki nie mam nowego modelu, to powinno wystarczyć.

***

Z Nocnikowego Frontu:

Mały wciąż lata po mieszkaniu bez majtek. Sika chętnie do nocnika, chyba, że uzna, że nie ma czasu albo humoru by z niego skorzystać.
Z kupą gorzej.
Za to przez ostatnie trzy dni ze spaceru i zakupów (około godzinnych) wracamy z suchą pieluszką :)
Dziś mija tydzień odkąd rozpoczęliśmy akcję "Nocnik".




czwartek, 21 lutego 2013

Wyniki Konkursu Wiosennego :)))

Klamka zapadła. Decyzja podjęta.
Nie powiem, żeby było łatwo. Pozostawiliście tak wiele wspaniałych odpowiedzi, w których aż roiło się od optymizmu. Każdy wpis mógłby być osobnym natchnieniem.

Myślałam też, że gdy będę publikowała wyniki, za oknem choć troszkę trawka się zazieleni i słonko wyjrzy zza chmur. A tu klops. A tu śnieg!

Ale do meritum.



W Konkursie Wiosennym nagrody ufundowane przez firmę KappAhl otrzymują:



Zestaw dla dziewczynki autorka odpowiedzi:



 Mam urodziny w Pryma Aprilis :) dlatego wiosnę inauguruję właśnie tego dnia i co roku w zupełnie inny sposób. W tym roku zamierzam upiec pyszny tort czekoladowy i wybrać się na spcero-piknik do parku. Poczęstuję tortem każdego, kto zaśpiewa piosenkę lub powie wierszyk mojej córeczce. tzn do dyktafonu, bo córcia jest zbyt mała, ale chętnie wysłucha jak podrośnie :) Zobaczymy jak to wyjdzie. Chętnie podeślę fotorelację :)



Zestaw dla chłopca autorka wypowiedzi: 



Jak tylko zrobi się wiosna to schowam wszystkie te wielkie buciory, które stoją w przedpokoju, wywiozę do teściów kurtki i płaszcze a przywiozę swoją walizkę w kwiatki w której mam letnie ciuchy. Przeskoczę w lekki parasolkowy wózek mam nadzieję, że Tomasz będzie już dreptał za rączkę ze mną. Kupię Tomaszowi wiaderko i łopatkę;)Ubiegłej wiosny nie dałam rady ale teraz już muszę posadzić pelargonie te różowe moje ulubione i miodunki na balkonie, miodunki tak pięknie pachną wieczorami. Przyniosę na balkon mój letni różowy fotel. Zmienię wystrój salonu na zielony jak co roku, zielone zasłony ,świeczki, zielone ramy obrazków. Założę "babcine" szydełkowe firanki do okien.
Wreszcie będzie mogło być cały czas uchylone okno, wiatr będzie pachniał w mieszkaniu.
Wypuszczę Lukrecję na balkon żeby obserwowała ptaki nie była na balkonie już 3 miesiące:) Swobodnie wyjdę na osiedlowa siłownię na powietrzu. Będę Tomaszowi serwować nowalijki z wujkowego ogródka na wsi. I wreszcie pojedziemy do naszego ukochanego Krakowa żeby powłóczyć się po Kazimierzu, posiedzieć w kawiarni na powietrzu...i wreszcie pokaże Tomaszowi jak wygląda łabędź.

Rozmarzyłam się to pisząc...wiosno przybywaj!!! jestem jak kwiatek potrzebuje słońca by szczęśliwie żyć:)


Gratuluję zwyciężczyniom :)))
Odezwę się mailowo w celu skompletowania adresów wysyłkowych.


wtorek, 19 lutego 2013

Co pani narobiła?

W sobotę wyszłam z Małym na spacer. Pogoda paskudna, wilgotno, wietrznie... no i ta chlapa wszędzie, ale cóż dla niego to i tak wielka sprawa.

Na placu zabaw nudy, więc poszliśmy wkoło bloku. Gdy już zbliżaliśmy się do klatki, Mały próbował naskoczyć na przy parkingowe, pośniegowe błoto. Oczywiście ujechał i calusieńki był umorusany. Doskoczyłam do niego szybko i "uratowałam" twarz chusteczkami, bo reszty uratować nie zdołałam.

I tak miałam robić pranie. Co za różnica jedna, czy dwie rzeczy więcej?

Synkowi się spodobało taplanie w błotku i postanowił dojść do domu zaliczając imponującym skokiem, wszystkie kałuże.

W tym momencie mijała nas mama z kilkuletnią córką. Dziewczynka ubrana ślicznie. W kremową kurteczkę, białą czapkę i rękawiczki, różowe rajstopki... Pyta mamy:

- a dlaczego ten chłopczyk skacze w kałuży?
- Bo chłopczyki tak lubią się czasem wybrudzić - odpowiedziała jej mama.
- ja też lubię! - Dziewczynka wyrwała się mamie i wskoczyła do kałuży. Na nieszczęście poślizgnęła się i przewróciła na pupę.

Mama wyszarpała ją z tej kałuży. Dała kilka klapsów. Nakrzyczała... a na koniec wyskoczyła na mnie:

-widzi pani, co pani narobiła?!

Yyyyy

?

Bo to oczywiste jest, że jestem odpowiedzialna za zachowanie jej córki.
Ba! Jestem odpowiedzialna za jej zachowanie w stosunku do córki!
A mój Synek to daje zły przykład i deprawuje dzieci, pokazując zakazaną zabawę w taplanie w błotku!





poniedziałek, 18 lutego 2013

Nocnikowanie - kolejna odsłona

Z nocnikiem Synka oswajałam praktycznie już od wakacji. Szło w kratkę. Potem zrobiło się chłodno i zniechęciłam się... poddałam. Pomyślałam, na wiosnę spróbuję ponownie.
Czasem reagowałam na jego zainteresowanie toaletą, ale były to raczej jednorazowe sukcesy.

Teraz, zainspirowana sukcesami Mamy Lemurka. Postanowiłam zabrać się do tematu raz, a porządnie.

Ściągnęłam pampersa.

"Niech się dzieje co chce", pomyślałam. Synek mój jest bystry i ciekawski, więc załapie. Każde dziecko łapie prędzej czy później o co chodzi.

Piątek. Zasikana cała podłoga i wszystkie komplety majtek.

Sobota. Co drugie siuśki lądują gdzie trzeba... a na wieczór nawet kupa!

Niedziela. Wszystkie siuśki lądują w nocniku i wszystkie kupy!!!

Sukces!!!

Jest tylko jeden mały problem... Mały lata bez majtek i nie sygnalizuje potrzeby. Tzn. nie woła. Po prostu, gdy chce się załatwić, biegnie do nocnika. Proste, gdy ma się gołą pupę. Ale po założeniu majtek, nie zdąża.

Myślę jednak, że jak na trzy dni to jest całkiem fajnie.
I powstrzymywać się nauczy. Widzę, ze sprawia mu niezłą satysfakcję załatwianie potrzeb "prawie jak dorosły", więc uznaję, że moment na całkowite pozbycie się pieluchy jest jak najbardziej właściwy.
I kto wie, może na wiosenny spacer wybierzemy się już z "uwolnioną" pupą?

Na razie pieluchę zakładam mu w ciągu dnia dwukrotnie: podczas drzemki i gdy wychodzimy na spacer.
Trzymajcie kciuki :)))

***

Muszę Wam serdecznie podziękować za tak liczny udział w konkursie z KappAhl.
Zgłoszeń jest bardzo dużo, ale mam nadzieję, że jeszcze przed weekendem wyłonię zwycięzców :)))



niedziela, 17 lutego 2013

Na Zdrowie: Kakao

Lubię kakao, szczególnie zimową porą. Od pewnego czasu przyrządzam je tylko i wyłącznie według Pięciu Przemian. Przepis znalazłam w książce "Gotowanie według Pięciu Przemian" B.Tamelie i B.Trebuth.

Składniki:
mleko, kakao, cukier trzcinowy, imbir.

Przyrządzanie:

O: Do 1/2 litra wrzątku
Z: dodać 1/2 litra wrzącego mleka
O: Łyżkę kakao i wymieszać
Z: posłodzić cukrem trzcinowym wedle uznania (ja słodzę miodem)
M: dodać plasterek imbiru i gotować kakao przez 10 minut, po czym wyjąć imbir


(unikamy gotowych napojów typu kakao instant, ponieważ są sztucznie aromatyzowane i zawierają duże ilości białego cukru).


Kakao ma działanie:
- rozgrzewające i odżywcze
- nawilżające
- rozprasza zimno

Zaleca się pić kakao przy wychłodzeniu organizmu oraz braku apetytu.
W małych ilościach to doskonały napój zimowy dla dzieci.

Należy jednak unikać picia kakaa przy wilgotnym gorącu, niestrawności, wilgoci, zapaleniu oskrzeli, katarze, wytwarzaniu dużej ilości śluzu podczas przeziębienia, nieznoszeniu tłuszczów, zaparciach.



Póki zima trwa, piję kakao... wieczorami, przed snem. Małemu nie zasmakowało jak na razie. Ale podejrzewam, że i u niego nadejdzie etap na "mama zrób kakałko" :)))

piątek, 15 lutego 2013

Wiosenna torba

Widać po mnie od razu, że za wiosną tęsknię. Spoglądam za okno, a tam wciąż śnieg...

Trudno, trzeba jakoś przeczekać, bo wiosna tuż tuż...

...a w międzyczasie wypełniam te chwile czekania i tęsknoty pracami ręcznymi. Odświeżam garderobę, czyszczę buty, prasuję... i szyję.

W zeszłą niedzielę powstała na przykład torebka "przez ramię".
W sam raz na wiosenny spacer.
A im dłużej zima będzie trwała tym torebek będzie więcej, bo pomysłów na nie mam pełną głowę :)




czwartek, 14 lutego 2013

Walentynki bez ściemy

Siedzimy z Mr.Tatą na kanapie.
Przeglądam gazetkę marketową, a tam czerwono od serduszek. Pytam się:

- Wiesz, że jutro są walentynki?
- Tak?
- Co robimy?
- Nie wiem. Co robimy?

Chwilę dumam

- winko, żelki i Dr House... co ty na to?
- Świetnie!

Nigdy nie lubiłam tego sztucznego epatowania miłością.
Kocham codziennie.
Nie lubię kwiatów i prezentów na siłę.
Może dlatego wyszłam za Mr.Tatę, że na jedną z pierwszych randek zamiast kwiatów kupił szczypiorek?

Hmmm...

wtorek, 12 lutego 2013

Ma to po mamie


Lubię wpatrywać się w mojego Synka... podczas zabawy, wspólnych posiłków, spacerów, snu... wciąż mnie zaskakuje jak szybko się zmienia.

Widzę w nim Mr.Tatę. Taką jego miniaturkę... gdy tak leżą obok siebie to mam wrażenie, ze to jego klon, skóra z ojca zdjęta.

Coraz częściej jednak widzę w nim siebie.

Ma moje oczy... duże, piwne. I gęste, ciemne, długie rzęsy...

Ma moje nogi... nie tak strzeliste i idealnie zgrabne jak Mr.Tata, ale normalne... takie moje po prostu.

Ma łaskotki w pępku. Dziwna przypadłość, ale ja w pępek dotknąć się nie dam, a Mały zanosi się od histerycznego śmiechu, kiedy w pępek mu palec wkładam.

Wczoraj na spacerze spotkałam koleżankę, która Małego widziała ostatni raz, kiedy ten miał trzy miesiące chyba:

- O Boże! Ale ty masz duże dziecko! O Boże! On ma twoją twarz!

Bałam się zapytać czy to dobrze, czy źle... :)))

poniedziałek, 11 lutego 2013

Logopeda

Mam niezwykłą zdolność przyciągania ludzi i zdarzeń. Często, gdy o czymś intensywnie myślę, spełnia się.
Tak było i tym razem.

Od jakiegoś już czasu w głowie kotłowała się myśl, by udać się z Małym do logopedy, tak dla świętego spokoju. Choć Synek w swojej chińszczyźnie mówi coraz bardziej melodyjnie, a gdy pochłonięty jest samodzielną zabawą wyrywają mu się poszczególne słowa, to wciąż mam wrażenie, że coś go blokuje.

I te pytania, czy gada już, co gada, dlaczego tak mało... wybijają mnie z mojej idyllicznej harmonii.

Ja gadałam bardzo szybko, mając już rok układałam pierwsze zdania, o ile wierzyć mojej mamie, bo sama przecież nie pamiętam.

Mąż podobno nie... wręcz przeciwnie. Zaczął mówić po drugich urodzinach...

Każde dziecko ma swój czas. Dlatego nie chciałam panikować i stresować Synka wizytą u lekarza.
No ale, gdy logopeda sam staje na mojej drodze?
Przeznaczenie!

I kamień spadł mi z serca, bo potwierdziło się, to co sama w głowie powtarzam... ma czas!
Najważniejsze, że rozumie i wykonuje polecenia, że czynnie uczestniczy w życiu rodzinnym, domowym, rozpoznaje przedmioty i osoby.

Rady logopedy?

Po pierwsze czekać.

Po drugie kupić szczoteczkę elektryczną dla dzieci i masować Małemu aparat mowy. Żeby był giętki, rozluźniony, wrażliwy... Sam lekarz powiedział "jeśli te masaże nie przyśpieszą rozwoju mowy, to zapewniam, że jak Mały zacznie mówić, to pójdzie mu to sprawniej i lepiej".

Nie zaszkodzi spróbować.


***

Uwaga: Jeszcze tylko siedem dni do zakończenia konkursu z KappAhl. Wymyślajcie i zgłaszajcie się.

Te z Was, które marzą o zestawie dla dziewczynki w większym rozmiarze (98) zapraszam na rozdanie u Hafiji :)))


niedziela, 10 lutego 2013

Na Zdrowie: Dlaczego rosół jest zdrowy?

Namiętnie gotuję rosół. To moja ulubiona zupa.
Moja prababcia powtarzała zawsze: "jedz rosół a będziesz żyła długo i zdrowo". Ona jadła rosół co drugi dzień. Umarła jak miała 99 lat. Cieszyła się żelaznym zdrowiem.

Więc gotuję rosół. Nie będę tu podawała żadnego przepisu. Każdy chyba wie jak rosół wygląda i jak się go przyrządza. Ważne jest tylko by był bogaty w warzywa, zioła i dobrej jakości mięso. Wszystkie polepszacze zabijają "magiczne" działanie tej zupy i jej smak.

Długo się zastanawiałam, dlaczego rosół jest taki wyjątkowy. Dogrzebałam się do takich informacji:

- syci, ale nie jest kaloryczny

- ugotowany z dużą ilością włoszczyzny zawiera m.in. potas (reguluje gospodarkę wodną i ciśnienie krwi), fosfor, wapń i magnez (niezbędne dla kości i zębów, nerek i układu nerwowego), żelazo, witaminy E, A i beta-karoten, pełnowartościowe białko pochodzące z mięsa.

- gotowanie niestety redukuje witaminę C, ale dla dobrego bilansu dobrze jest rosół posypać np. natką pietruszki

- rosół z kury może zapobiegać nadciśnieniu

- wspomaga przy przeziębieniu i grypie (wpływa na produkcję komórek układu odpornościowego, zmniejsza stan zapalny w organizmie, nawilża śluzówki, łagodzi katar i kaszel)

Czy Wam też mówiono, że rosół jest zdrowy? To już wiecie dlaczego :)

Źródło

piątek, 8 lutego 2013

Kreatywnie

Uwielbiam wsiąkać w sieć... zwłaszcza w dekoracje. Tyle stron. Tyle wspaniałych pomysłów i inspiracji.
Czasami gdy trafię na coś oryginalnego, co jest, z różnych przyczyn poza moim zasięgiem, staram się zrekompensować czymś podobnym, w zbliżonej stylistyce.

Tak było i tym razem.
Zakochałam się w poduszce:


Ale nie jestem skłonna wydać na nią 159zł.

Szukałam rozwiązania... już sama chciałam robić podobny nadruk.

A tymczasem KappAhl przysłało paczkę. A w niej mini torba. I już wiedziałam, że to prezent dla mnie, choć firma nie taki zamiar miała zapewne...

Gdy tylko wzięłam ją w swoje ręce pomyślałam: "oj torbo, torbo, gdybyś była większa, byłabyś poduchą, a będziesz...

Dekoracją ścienno-meblową. O taką:


 I oto mam kolejny element wystroju pokoju mojego Synka (choć na razie przyozdobiłam sobie salon).

Jedna paczka, a tyle radości :)))

czwartek, 7 lutego 2013

Wpis prawie sentymentalny

Kiedyś siedziałam z mamą na kanapie i przeglądałyśmy jej albumy szkolne. Słuchałam opowieści o czasach jej młodości, o szkolnych przyjaźniach i sympatiach. Na moje pytanie, "dlaczego z nikim nie utrzymuje już kontaktu?" Odpowiedziała zdawkowo "wiesz, w życiu tak się nie da ze wszystkimi utrzymywać kontakt".

Oczywiście, że nie zrozumiałam. Dla nastolatki rówieśnicy to cały świat. Gdy się ma naście lat wydaje się, że przyjaźnie będą trwać wiecznie.

A nie trwają.

Na każdym etapie życia spotykam nowych znajomych, którzy stają się bliscy, jednak po pewnym czasie i oni rozmywają się gdzieś w czasoprzestrzeni. Zawsze jest ktoś obok... jednak zawsze ktoś inny.

W erze internetu jest łatwiej, ale to nie znaczy, że łatwo zupełnie.

Wiele lat szukałam pewnego kontaktu w zasobach społecznościowych. I oto go znalazłam. I wzruszyłam się bardzo. I całe niemal licealne czasy zawirowały mi w głowie.

Przed oczami ujrzałam młodą kobietę, matkę dwójki dzieci, żonę, artystkę... Niby dorosła, a w jej oczach wciąż widać ten nastoletni spontan. I jakoś wizja nie gra ze wspomnieniami.

Bo to przecież z nią wybierałam się na wypady plenerowe z farbami olejnymi, na których malowałyśmy wszystko tylko nie pejzaże.

Bo to z nią urządzałam sesje fotograficzne, których efektem były zdjęcia, na których nic nie było do siebie podobne, a już najmniej my same.

To do niej biegłam przez cały parking, w samym środku osiedla z wałkami na głowie, by zrobiła mi fryzurę studniówkową..

Kiedy ja uczyłam się obsługi maszyny do szycia...ona już szyła, i to tak że zapierało dech.

Teraz jesteśmy dorosłe. Pognało nas w przeciwne strony. Złapałyśmy kontakt. Czy przetrwa?
Hmmm... czas pokaże.

W zasadzie piszę ten post by powiedzieć: Dzięki Ci Boże za Internet!

O Internecie! Ty przypominaczu! Ty... wywoływaczu wspomnień!

wtorek, 5 lutego 2013

Zakupowe wyzwanie

Lubię chodzić z Małym na spacery... Od kiedy wybraliśmy się na pierwszą wyprawę bez wózka, celebrujemy każde takie wyjście. Synek czasem dzielnie kroczy przy moim boku, trzymając mnie za rękę. Czasem biega od krzaczka do drzewka i ledwo daję radę za nim nadążyć. Spacerujemy z dala od ulic i samochodów, więc jestem spokojna, choć czujna...

Jednak zdarzają się takie dni jak wczoraj, kiedy Synek za nic w świecie do wózka wsiąść nie chce i stoi pod drzwiami gotowy przez nie wyskoczyć, byleby tylko na własnych nóżkach spacer zaliczyć. Doceniam wielce jego pęd ku samodzielności, dlatego po niemal półgodzinnej bezskutecznej argumentacji, dlaczego w wózku a nie bez, dałam za wygraną.

Wyszliśmy bez wózka. Mały zadowolony, ja zestresowana, bo zakupy bezwzględnie zrobić musiałam. Cóż... podjęłam wyzwanie. Poszliśmy razem do Tesco. Szło nieźle. Mały grzecznie szedł przy mnie i robił o co prosiłam. W sklepie posadziłam go w wózku i skierowałam w stronę hali. I tu nastąpił problem... bo wjechać na halę z dzieckiem w wózku nie mogłam... Wjazd dla wózków posiadał ogranicznik wysokości!!!

Wyjęłam więc Małego z wózka, przejechałam przez wjazd... i już nie było mowy o tym, by Synka do wózka z powrotem zapakować. O wolności! O bezkresie sklepowych półek! oooo.... hulaj dusza, piekła nie ma!

Mały ruszył pędem w głąb sklepu, nawet się nie obejrzał. Na szczęście przystanął zainteresowany kolorowymi pudełkami. Dopadłam do niego, lekko już zgrzana i zestresowana. Pozwoliłam mu wziąć opakowanie z rodzynkami, wzięłam na rękę, a drugą zgarniałam z półek co potrzebniejsze rzeczy. Szybko odnalazłam porzucony wózek sklepowy i nie bacząc na to, że połowa produktów wciąż czeka na półkach, poszłam do kasy...

I tylko się zastanawiam, jak ja teraz zakupy robić będę, gdy Mały wciąż na wózek swój piękny, obrażony jest wielce!

No... do Tesco nie pójdę....

poniedziałek, 4 lutego 2013

Konkurs wiosenny modą podszyty

Tak jak obiecałam dziś będzie konkurs, a nagrodami w konkursie będą ubranka z najnowszej kolekcji firmy KappAhl. Będzie coś i dla chłopca i dla dziewczynki.


Zestaw Dla Dziewczynki:




Bawełniana sukieneczka w kolorze fioletowym, wykończona delikatną koronką, w komplecie z pasiastymi legginsami.

Rozmiar 80.


Zestaw Dla Chłopca







 Marynarski sweterek i  dresowe spodnie wiązane na troczki.

Rozmiar 80.


Kolekcja KappAhl ma bardzo wiosenny charakter, dlatego i konkurs wiosenny będzie. Przyznacie mi zapewne rację, że zimy już trochę za dużo jest.

Aby zdobyć jeden z tych uroczych zestawów musicie jedynie:

1. Odpowiedzieć na pytanie:

Co zrobię (będę robić) gdy wreszcie nadejdzie wiosna?

Razem z odpowiedzią zaznaczcie, na który zestaw macie ochotę. Jeśli nie prowadzisz bloga zostaw swój e-mail.

2. Blogerki proszę o wklejenie poniższego podlinkowanego baneru u siebie na blogu. Osoby nie prowadzące bloga mogą to zrobić na swoim koncie FB.



3. Warunki bardzo miłe lecz nie obowiązkowe:

Obserwujcie mojego bloga

Polubcie moją stronę na FB


Konkurs trwa od 4.02.2013 - 17.02.2013

Zwycięzców ogłoszę do kilku dni po zakończeniu konkursu.

Zapraszam serdecznie do zabawy :)))

niedziela, 3 lutego 2013

Na Zdrowie: Stare ale jare

Przeszukując ostatnio zasoby YouTube pod kątem fitnessu, trafiłam na coś co wywołało bardzo szeroki uśmiech na mojej twarzy...

...na Callanetics!
Znacie?
Pamiętacie?
Ćwiczyłyście?

Ja pamiętam doskonale te lato, kiedy moja mama wróciła do domu ze spotkania z koleżankami z kasetą. A potem obserwowałam jak z zapałem (i ogromnym wysiłkiem) ćwiczy razem z Mariolą Bojarską. Ach te fryzury i makijaże... i kostiumy...

Od tego momentu zmieniło się moje życie i to dosłownie. Wtedy byłam na etapie odkrywania uroków ćwiczeń fizycznych. Zawsze ciągnęło mnie do treningów. Tak chyba mam zapisane w DNA. Młodzieńcza fascynacja jogą to jedno, a "domowe fikanie" przy kasecie VHS to zupełnie inna historia.

Wciągnęłam się. Tak naprawdę zaprzestałam tych ćwiczeń dopiero na studiach. A i nośnik się zestarzał i coraz trudniej było go uruchomić. Wiele lat  nie widziałam Callaneticsu z Mariolą na oczy. Aż do teraz:


Cały program można obejrzeć TU

Przećwiczyłam! Od razu niemalże. Program jest stosunkowo prosty. Nie wymaga dużego przygotowania kondycyjnego. Nawet jeśli trzeba wykonać po 100 powtórzeń. Po tylu latach nie-ćwiczenia programu nie dostałam nawet zadyszki, co nie zmienia faktu, ze Callanetics jest niezwykle skuteczny!

Poprawia (prostuje) sylwetkę.

Ujędrnia ciało i rzeźbi mięśnie.

Spala tkankę tłuszczową.

Zwiększa wydolność organizmu.

Drogie Panie, jeśli szukacie więc łatwego i skutecznego sposobu na natychmiastową poprawę figury ćwiczcie Callanetics!




piątek, 1 lutego 2013

Niespodzianka od KappAhl

Dokładnie tydzień temu przyszła do mnie paczka od firmy KappAhl, a w niej znalazł się ten oto zestaw:





A tak wygląda zestaw na moim Synku:

Bluzka i spodnie pochodzą z najnowszej kolekcji Newbie. Co mi się podoba w tej kolekcji? Wszystko!
To, że ubranka uszyte są z delikatnej bawełny (projekt jest również proekologiczny). Kolorystyka jest stonowana, kojarząca się z naturą. Fasony są zarówno bardzo Trendy, jak również ponadczasowe w swojej prostocie.

Kolekcja dostępna jest w rozmiarach: 40-74cm oraz 80-98cm. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla swojego maluszka.

Więcej o kolekcji TU.
A teraz niespodzianka ode mnie:

Z okazji przekroczenia na moim liczniku 50 000 odwiedzin, już w poniedziałek ogłoszę konkurs, w którym będzie do wygrania zestaw firmy KappAhl...

...a co dokładnie... tego dowiecie się w poniedziałek :)