czwartek, 28 czerwca 2012

Krople probiotyczne BioGaia

Obiecałam napisać słów kilka o kroplach na kolkę niemowlęcą BioGaia

Przeczytałam uważnie informacje zgromadzone na stronie producenta. Postaram się teraz krótko i w punktach wyselekcjonować dla Was to co najważniejsze:

1."BioGaia® L. reuteri Protectis jest wyjątkowy dlatego, że jest probiotykiem "rodzimym", wyizolowanym z ludzkiego mleka"
2.Krople "pobudzają wzrost pożytecznych bakterii w przewodzie pokarmowym niemowlęcia, a tym samym pozwalają znacznie skrócić przeciętny czas płaczu"
3."Z badania opublikowanego w czasopiśmie medycznym “Pediatrics” wynika, że w 28. dniu przyjmowania kropli probiotycznych BioGaia®, przeciętny czas trwania płaczu skrócono z 159 do 51 minut na dobę"
4."Już 5 kropli dziennie zapewnia zalecaną dawkę dzienną 100 milionów aktywnych, prozdrowotnych bakterii L. reuteri Protectis, gotowych do walki ze szkodliwymi bakteriami"

Niestety sama opinii nie mogę wydać, bo mój Synek wyrósł już z kolkowych czasów, ale dla chętnych zgłębienia wiedzy na temat tego specyfiku zamieszczam również scan ulotki:


(można odczytać na podglądzie, jeśli macie z tym problem chętnie wyślę na maila :))

Jeśli miałyście do czynienia z tymi kropelkami możecie umieścić swoją opinię w komentarzu :)

Zachęcam również do wzięcia udziału w konkursie, w którym ów specyfik można wygrać:


 
            

środa, 27 czerwca 2012

Rzecz o kolce z konkursem w tle

Dziś będzie o kolce u niemowląt.
Myślę, że nie jedna matka przeżyła ciężkie chwile, gdy dziecko płakało przez kilka godzin z rzędu i nie dało się uspokoić. Jest to dramat dla całej rodziny. Panika to naturalny odruch. Jednak i kolkę da się ujarzmić.

Jak rozpoznać kolkę? Kieruj się zasadą "3":

- dziecko płacze przez co najmniej trzy godziny
- sytuacja powtarza się min. trzy razy w tygodniu
- trwa przez co najmniej trzy tygodnie

Na tę dolegliwość jest wiele sposobów, i tak naprawdę od dziecka zależy, który zadziała. Jednemu ukojenie przynosi ciepłe powietrze z suszarki do włosów, dla innego skuteczne będą środki farmakologiczne.

Jednym z nich są Krople probiotyczne BioGaia, które "zawierają bakterie Lactobacillus reuteri Protectis, pobudzają wzrost pożytecznych bakterii w przewodzie pokarmowym".



Jutro napiszę szczegółowo o tym specyfiku, a dziś mam dla Was niespodziankę:

Konkurs sponsorowany przez firmę:

Nagrodą jest: 

voucher o wartości 100 zł do zrealizowania w sklepie Smyk 
oraz
BioGaia® Krople probiotyczne

Wystarczy dokończyć zdanie:

"Gdy moje dziecko boli brzuszek to......"

Warunkiem miłym lecz nie obowiązkowym jest polubienie stron na FB:

Zwycięzcę wyłonię już 1 lipca :)))

Czasu jest zatem niewiele... Zapraszam bardzo serdecznie zwłaszcza te mamy, które aktualnie przechodzą przez kolkowe piekło.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Odnotowane...

Dla pamięci. Bym mogła kiedyś do tego wrócić i wspominać...

Mój Malec nauczył się nowego słowa: MEME a oznacza ono mleczko. Rano wstaje i ciągnie mnie za włosy bym zwlekła te swoje cztery litery z łóżka i powtarza MEME MEME. Koniecznie, w tej chwili mleczko trzeba zrobić.

Gdy uderzy się, podrapie lub zderzy z zabawką lub sprzętem domowym, łapie się za główkę i mówi ŁAŁA, po czym podbiega do mnie i wskazuje bolące miejsce bym buziakowym plastrem naprawiła. 

Nie ma usypiania wieczornego bez całowania stópek. Ni nie daj Boże zapomnę lub zbytnio będę z tym zwlekać. Synek łaskawie mi o tym przypomni wciskając mi stópkę do buzi. Czasem trafi w mój biedny nos, raz nawet krew się polała. Całowanie stópek musi odbyć się niezwłocznie po włożeniu Delikwenta do łóżeczka!

Na dobranoc oczywiście machamy tatusiowi i mówimy: "Pa pa tatusiu, dobranoc" i nie ważne, że czasem taty o tej porze nie ma w domu. Rytuał zachowany być musi.

Ach te moje Dziecko! Rozbraja mnie każdego dnia :)))

***

Przypominam, że jeszcze przez tydzień można zgłaszać się na moje Candy. Zapraszam!


piątek, 22 czerwca 2012

Czym się kończy śpiewanie kołysanek?

Naszym wieczornym usypianiom ale też drzemkom towarzyszy od samego początku śpiewanie kołysanek. Przeze mnie oczywiście! Repertuar stały, niezmienny. Działa zwłaszcza "Z popielnika na Wojtusia...". A raczej działał.

Ja tu Synkowi się produkuję często szeptem by mógł się wyciszyć, a on ciągnie się za uszy... Myślałam, że ma taki swój rytuał... dziś odkryłam, że Synek zamiast majstrować przy uszach, wkłada do niech palce. 

No normalnie zatyka uszy! 

Ależ ja jestem nadgorliwa... śpiewam i śpiewam, a on chce mieć chwilę ciszy, by móc spokojnie te swoje oczęta zmrużyć. Szok. 

Obiecuję, że już nie będę :)))

środa, 20 czerwca 2012

Ludzie mają oczy!

Odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży świat dla mnie stał się niepojęty. Bo jak to możliwe, że z dwóch komórek powstaje tak cudowne istnienie. Że rodzi się, że jest takie maleńkie, że oddycha, że patrzy, łapie za paluszek, wtula się...

Że to maleńkie COŚ przeobraża się w człowieka...

Jestem wdzięczna losowi, że pozwolił mi zatrzymać się na moment, bym mogła podziwiać ten dziwnie skonstruowany świat. Bym wraz z moim dzieckiem odkrywała na nowo jego niezwykłość. Wraz z nim zachwycam się gałązkami drzew poruszanymi przez wiatr, łąką pełną kwiatów... i nie ważne, ze to mleczaki zwykłe, żółciutkie, bo przecież takie piękne. Mrówka chodząca po kocyku też jest niezwykła. 

Ilekroć mój Synek wskazuje palcem na rzecz. którą widzi pierwszy raz w życiu i otwiera szeroko buzię ze zdumienia, ja wszystko mu tłumaczę i sama się dziwię jaki ten świat jest piękny.

Każda nowa umiejętność mojego Syna jest przeze mnie celebrowana. Nieważne czy wsadził sobie palec do nosa czy wspiął się samodzielnie na ślizgawkę. Wszystko jest genialne.

Nie dziwi więc fakt, że gdy na moją prośbę:

- Kochanie, gdzie tatuś ma oczko...

Synek podchodzi do tatusia i wkłada mu palec do oka, oniemiałam by chwilę później wycałować Szkarba i razem z nim piszczeć z radości.

Oczy, nos, buzia teraz to również atrybuty człowieka, nie tylko książkowych stworów. Fascynujące!

Ludzie mają oczy! Gdyby tylko potrafili przez nie spoglądać na świat oczami dziecka...

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Pęd do wiedzy

Z racji tego, że w moim mieszkaniu panuje aktualnie chaos wnętrzarski, zmuszona byłam większość posiadanych przeze mnie rzeczy spakować do pudeł. Najwięcej miejsca przeznaczyłam na książki. Sprytnie je ułożyłam, popakowałam i zakleiłam taśmą, żeby mój ciekawski urwis do niech się nie dobrał.

I co? Ano dobrał się i to już po paru minutach. Pudła z książkami okazały się dla niego istnym rarytasem.



Ależ mnie cieszy, że mój Syn ma taki pęd do wiedzy!

***

Zapraszam na moje Candy :)))

sobota, 16 czerwca 2012

Czy ktoś widział dziub dziuba?

Nie?

Ha. A mój Synek widział i to nie raz!
Mamy nową zabawę: dziub dziub atakuje! Polega na niespodziewanej całusowej napaści na biedne dziecko. Dziubole padają z prędkością światła w dowolną część ciałka małego.

Dziub dziub atakuje, gdy Synek jęczy, nudzi się, wisi na nodze podczas maminych obowiązków domowych, pała agresją do łóżeczka swego w porze spania.

W skrajnych wypadkach Dziub Dziub przybiera groźną minę i postawę i woła:

- dziuuuubas od maaamas!!! dziubas od mamas!!! Jak nie przestaniesz jęczeć dostaniesz dziubas w pupas!!!!

Synek piszczy, tupie nóżkami i ucieka. A jak go dziub dziub dogoni to zanosi się od śmiechu :)))

Kryzys zażegnany!

czwartek, 14 czerwca 2012

Szczepienie kontra piłka

Kolejne szczepienie: świnka, odra, różyczka już za nami. Oczywiście bez mojego stresu się nie obyło. Na szczęście okazało się, że nie ma się czym martwić, bo Synek nawet nie zauważył kiedy wbito mu igłę. Tyle było wspaniałych słoni na ścianach, że nie wiedział, w którą stronę ma patrzeć. Zero płaczu! Brawo!

Rozmowa z lekarką przed szczepieniem okazała się bardzo inspirująca. Nasza pediatra jest ewidentną fanką Małego. Zachwyca się nim przy każdej wizycie. Synek popisywał się swoimi umiejętnościami przez cały niemal czas. Raz się wspiął na biurko, raz podciągnął na krześle, następnie zrobił kulkę z papieru i zaczął kopać... i wiele innych sprawności pokazywał. Lekarka na to:

- niejeden dwulatek nie jest tak ruchowo rozwinięty jak ten malec. Myślała Pani o zajęciach ruchowych dla niego?
- eee... hmmm... no myślałam, ale jeszcze chyba jest za wcześnie
- ależ skąd. Są organizowane zajęcia dla takich właśnie maluchów i myślę, że warto go tym zainteresować. Ma nieprzeciętne zdolności ruchowe, w sam raz na sportowca.
- tak, piłkę kopać to on uwielbia.
- z takim wzrostem, to na koszykarza by się nadawał.
- na razie trenujemy w domu, głównie wspinaczkę wysokościową... po meblach
- małpi gaj też jest wspaniałym rozwiązaniem. Po meblach nie polecam, ale bezpieczne pufy i tunele jak najbardziej. Dziecko trzeba wspierać i broń Boże hamować w rozwoju.
- w takim razie rozejrzę się i zobaczymy, może go gdzieś zapiszę
- byłoby super, a jak będzie już sławny to przyjdźcie z autografem :)))
- przyjdziemy na pewno!

Po wizycie oczywiście przejrzałam internet w poszukiwaniu szkółki dla maluchów i aż przetarłam oczy ze zdumienia. Tyle zajęć w Katowicach i to dla dzieci od 6 miesiąca. Różne, różniste od basenu przez szkółkę piłkarską. Chcę się umówić na lekcje pokazowe. Zobaczymy, może po wakacjach będziemy kopać piłkę zawodowo?

***

Zapraszam na moje Urodzinowe Rozdanie



poniedziałek, 11 czerwca 2012

Urodzinowe Rozdanie :)))

Dziś są moje urodziny :)))

Z tej okazji przygotowałam dla Was niespodziankę: moje pierwsze Candy!

Do tematu zabierałam się już od trzech miesięcy. W kwietniu na rocznicę bloga, w maju na urodziny Synka, ale moje urodziny są najlepszym pretekstem.


Zasady Urodzinowego Rozdania:

1. Opisz w komentarzu swój najlepszy prezent, lub najgorszy... lub taki o którym marzysz. W sumie komentarz ma dotyczyć prezentów :)))

2. Umieść podlinkowany obrazek na swoim blogu (jeśli nie masz bloga zostaw swojego maila w komentarzu)

3. Obserwuj mojego bloga lub/i polub moją stronę na FB - warunek miły lecz nieobowiązkowy.

4. Na wszystkie komentarze czekam do 30 czerwca
Zwycięzcę wyłonię 1 lipca

5. Do wygrania jest prezent niespodzianka: coś dla ciała, coś dla ducha i coś dla domu. A co dokładnie może trafić w Wasze ręce pokażę tuż przed zakończeniem akcji :)))



piątek, 8 czerwca 2012

Konkurs na najgorszą babcię

Staram się jak najwięcej czasu spędzać z Małym na świeżym powietrzu. Plac zabaw odwiedzam przynajmniej dwa razy dziennie. Oboje bawimy się świetnie, ale też obserwujemy...

Już raz pisałam o tym, jakie "wspaniałe" postawy rodziców można zaobserwować, ale im częściej jesteśmy na placu, tym częściej dochodzę do wniosku, że nie ma to jak babcia!

W ciągu jednej godziny spotkałam trzy babcie, z których jedna gorsza od drugiej:

1. Babcia NIE DZIEL SIĘ. 
Wiadomo, że na placu zabaw obowiązuje niepisana zasada: wszystkie zabawki są wspólne. Ta zasada najpełniej działa w piaskownicy. Dzieci bawią się zabawkami, wiaderkami i łopatkami, zwłaszcza cudzymi. Dramat zaczyna się gdy dziecko wybiera się do domu, a rodzic/opiekun zbiera zabawki. Jeden z kilkuletnich chłopców przeżył "dramat", bo zabrana została mu łopatka, którą aktualnie tworzył dzieło swojego życia. Babcia wrażliwa na łzy wnuczka, w te pędy ruszyła do wózka i przyniosła mu jego osobisty, jeszcze nowiutki zestaw do piachu. Oczywiście wszystkie dzieci ruszyły po nowe zdobycze. Babcia oburzona wysypała zabawki w rogu piaskownicy i mówi do wnuczka:

- wnusiu, choć baw się tutaj swoimi zabawkami i nie dziel się, bo dzieci ci zniszczą!!!

Oburzenie wszystkich rodziców sprawiło, ze babcia wyciągnęła wnuczka z piaskownicy, wsadziła do wózka i odjechała nadąsana.

2. Babcia NIE
"Nie wspinaj się. 
Nie kręć się. 
Nie zbieraj kamieni. 
Nie rzucaj patykami. 
Nie strasz gołębi. 
Nie baw się w piasku. 
No koniec tej zabawy. teraz idziemy do domu na obiad".

3. Babcia BO SIĘ SPOCISZ.
"Nie biegaj tak szybko bo się spocisz. 
Nie wchodź na zjeżdżalnię bo się spocisz. 
Babcia poprowadzi rowerek bo się spocisz"

Czasem mi ręce opadają...

wtorek, 5 czerwca 2012

Jest i TATA

Cóż za radość zapanowała w naszym domu. Synek nauczył się wypowiadać kolejne ważne słowo: TATA!

Wczoraj gdy, Mr.Tata wrócił do domu usłyszał, to na co tak niecierpliwie czekał. Mały pokazał na niego palcem i powiedział TATA!

Nowe słowo uczczone było napadem całuskowym i tańcem radości.

Rodzicielstwo jest wspaniałe!

W słowniku Synka gości już:

MAMA
TATA
BABA (wszystko to co nie jest mamą i tatą)
TA (pokazuje palcem i pyta się TA?)
DZIDZI (wszystkie dzieci na obrazkach. Nie obowiązuje w odniesieniu do żywych dzieci)
NE (nie)
AŁ AŁ (hał hał)
LALALA (gdy mama śpiewa, Synek również)
TITI (gdy bawi się autkiem)
NAM NAM (mniam mniam)
DZIE DZIE (oczywiście w zabawie w "raczka nieboraczka")
DADA (gdy mu się nudzi i nie wie co ma powiedzieć)

A etap Komunikacji dopiero się rozkręca...

niedziela, 3 czerwca 2012

Weselny ZONK

Byliśmy wczoraj na weselu przyjaciela. Mr.Tata był świadkiem, więc trochę emocjonalnie do sprawy podeszliśmy. 

Ceremonia skromna, cywilna, a przez to ekspresowa sprawiła, iż nie bardzo odczuliśmy, że uczestniczymy w czymś ważnym i podniosłym. My tam mało ważni jesteśmy, ale zastanawiam się czy Państwo Młodzi to odczuli?

Samo wesele też skromne, ale nie można przecież oczekiwać hucznej zabawy, gdy gości zaproszonych było dwudziestu, przy czym 3/4 par z dziećmi i to malutkimi. Nasz Mały był najstarszy, a ma 13 miesięcy!

Zresztą nie ważne jaka skromna uroczystość, i tak przygotować się trzeba, więc od rana bieganina i krzątanina. Jak się tu porządnie  wyszykować z dzieckiem na ręku? Tak więc wymienialiśmy się:


- tata golenie i kąpiel, ja pakowanie torby "z rzeczami bez których obejść się nie mogę, czyli Syn ma torbę największą" ,
- tata karmienie Małego, ja kąpiel i malowanie, 
- tata ubieranie, ja ubieranie Małego,
- ja ubieranie, tata z Małym na rękach poganianie mnie


i już prawie gotowi jesteśmy, gdy przypomniało nam się, ze fotelik nie zamontowany...


- tata z fotelikiem do auta zbiega, ja z Małym na rękach sprawdzam czy wszystko spakowane (!)
- tata bierze Małego, ja torby. Wyjeżdżamy


W USC jesteśmy na czas. Z uśmiechem na ustach rozglądam się po zebranych gościach i coś mi nie pasuje. 
Wózek! Zapomnieliśmy o wózku!
I panika! Jak ja teraz Synka uśpię... zbladłam...

Na szczęście znajomi nas poratowali, i na imprezie na zmianę usypialiśmy dzieci. Uff... 

Nie wiem, co mi się dzieje ostatnio, ale mam wrażenie, że nie ogarniam. Wiem, że nie zawsze wszystko przewidzieć można, ale o wózku zapomnieć?

Ta przedweselna gorączka zawsze w głowach miesza...
 


piątek, 1 czerwca 2012

Kilka spraw na Dzień Dziecka

Po pierwsze:

Wszystkiego najlepszego dla naszych wszystkich dzieciaczków oraz ich rodziców, którzy za sprawą swoich pociech obudzili dziecko w sobie :)))

Po drugie:

Zainaugurowaliśmy Dzień Dziecka tarzając się w jajkach. Byliśmy na małych zakupach. Tak małych, że aż 30 jaj kupić musiałam i wypakować też. I przyznacie, że ciężko wszystkie 3 paczki wziąć jednocześnie z wózka i zanieść do lodówki, którą i tak łokciem otwierałam. Wzięłam 2 opakowania + masło, bo pewien wujek historię mi opowiedział, jak to w jego rodzinie dziecko się w maśle wytarzało i po dywanie rozsmarowało. Pamiętna tej historii masło wziąć musiałam i jedna paczka jaj w wózku się ostała.

A ten Czort Mały Jeden dorwał właśnie całą paczkę i jednym ruchem rozwalił wszystkie jaja. Ale jaja, pomyślałam sobie. 5 sekund mu to zajęło. Gdy się odwróciłam to Mały już pływał w jajecznicy surowej i to dosłownie. Położył się na brzuchu i rękami odpychał. Ślizg miał taki, że hej!

I tylko się zastanawiam, czy abym na pewno prawidłową podzielność uwagi miała. Mam wrażenie, że to tylko mi przydarzyć się może. Najpierw kupa, teraz jaja. Macie pomysły co może być jeszcze (na masło to mi się czerwona żarówka już sama zapala).

Po trzecie:

Jutro idziemy na wesele całą trójką. Ciekawe jak to będzie?

Po czwarte:

Dokładnie za 10 dni będę miała dla Was niespodziankę, więc zaglądajcie koniecznie

Po piąte i ostatnie:

Mimo, iż jajeczną ślizgawkę zlikwidowałam już, to i tak zamierzam się doskonale bawić z moim Synkiem. Dziś oboje jesteśmy dziećmi. Nie sprzątamy, nie myjemy się, ubieramy dwie rożne skarpetki i czapki na bakier i wygłupiamy się na całego!!!