Bardzo często spotykam się z opiniami, a raczej marzeniami rodziców, by ich pociecha zainteresowała się sportem. Marzenie to ni jak ma się do rzeczywistości, bo już od najmłodszych lat dzieci uczy się konsumpcyjnego stylu życia, a nie miłości do sportu.
Przykład? Proszę bardzo:
Będąc z Synem na placu zabaw, obserwujemy chłopca w wieku ok 5 lat, który jeździ w kółko na małym motorze na akumulator (taka modna zabawka ostatnio). Gdy się zatrzymał Mały od razu podbiegł, by dotknąć to cudo hałasujące, pooglądać... Mówię do właściciela:
- ale masz fajny motor?
- eeee nuda...
- ?
- chciałem żeby tata kupił mi rower, a on mi kupił motorek...
Dzieci jeżdżą na motorkach, zamiast na rowerach. Gapią się w TV zamiast kopać piłkę. Zajadają się chrupkami zamiast przegryźć jabłko. Dlaczego? Bo życie dorosłych jest "Zamiast". Często używa się plastrów na problem a nie szuka przyczyny.
Na westchnienia matek... "chciałabym by mój dzieciak tak kopał piłkę jak pani syn". Odpowiadam "to niech pani z nim tę piłkę kopie..."
By dziecko chętnie uprawiało sporty, niestety trzeba mu dać przykład. Kopać z nim piłkę w parku, wybrać się na wycieczkę rowerową bądź basen. Również dla własnego zdrowia warto spędzać jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu. Wtedy na pewno nie trzeba będzie dziecka namawiać do ruchu. Będzie ono traktowało sport jako coś zupełnie oczywistego.
Jeśli dziecko ma predyspozycje i chęci w konkretnej dyscyplinie, to trzeba go w niej wspierać. Najgorzej jest gdy dziecko realizuje marzenia rodziców. Wtedy efekt może być wręcz odwrotny. Dziecko samo wybierze to co lubi najbardziej gdy rodzić pokaże mu wiele alternatyw.
Jednak wszystko z umiarem. Dodatkowe zajęcia to wspaniała możliwość rozwoju dla dziecka. Nadmiar niestety szkodzi. Dziecko tak samo jak nowych wyzwań potrzebuje odpoczynku i zabawy.
Kibicuj swojemu dziecku. Nie ma bowiem nic wspanialszego dla młodego sportowca, niż wsparcie rodziców. Pochwały i radość nawet z drobnych sukcesów, wpływają stymulująco na rozwój i zachęcają do dalszych działań.
Dlaczego ważne jest by dziecko uczestniczyło w zajęciach sportowych?
Według
badań „Postawy Polaków wobec sportu” przeprowadzonych przez TNS
PENTOR dla Procter&Gamble regularny ruch:
- koryguje wady postawy
- zwiększa odporność organizmu
- zwiększa odporność na stres
- zwiększa poziom koncentracji
- kształtuje takie cechy jak: systematyczność,
wytrwałość w dążeniu do celu, samodyscyplina, praca w zespole, rozwiązanie konfliktów.
By zachęcić dziecko do aktywności fizycznej można zaproponować mu ruch w formie zabawy czy konkursu (np.VIZIRIADA). Współdziałanie w grupie, szczególnie jeśli można wygrać cenne nagrody i trofea, jest dla dziecka niezwykle silną motywacją.
***
Marka VIZIR zaskoczyła mnie super niespodzianką. Przyszła do mnie paczka zawierająca: proszek i płyn do prania, płyny do płukania, torbę sportową i koszulkę sportową dla dziecka
Na mnie się gapią jak na wariatkę bo biegam z piłką z dzieckiem po placu zabaw =/ i krzyczą do swoich dzieci "nie biegaj tak bo się wywalisz" lub inne mądrości =/ albo zapinają dziecko na huśtawce bujają i gadają sobie kiedy dziecko siedzi ze znudzoną miną. Szczytem było "Nie łap tych baniek bo to jest trucizna" (?!)
OdpowiedzUsuńA od chrupków proszę się odczepić bo my kochamy kukurydziaki, co nie znaczy, że jabłkami i gruszkami i innymi gardzimy! :*
dlatego my nie mamy tv, i nigdy w życiu nie pozwolę na taki motorek. Dostanie gokarta na pedały to dopiero jest wypas!
OdpowiedzUsuńja jestem mało sportowa, lubię jogging... no ale.. za to mąż jest fanem kolarstwa, tak że w przyszłym roku zaczniemy od przyczepki do roweru :)))
My też lubimy zarówno chrupki jak i owoce ;) Milka lubi też jeździć na rowerze i hulajnodze a najbardziej lubi gdy tata zabiera ją na przejażdżkę swoim rowerem bo wtedy jadą razem gdzieś na dalszą wycieczkę szukać np. kretów na łące ;)
OdpowiedzUsuńzgadzam się z toba w stu procentach. Rodzice sami przyzwyczajają swoje dzieci do wygody, próżniactwa i na własną prośbę wprowadzaja złe nawyki żywieniowe. I to jest straszne:/ pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMy też staramy się spędzac z Małym jak najwięcej czasu na powietrzu. Widzę, że Mały pokochał wodę i chyba właśnie tą miłośc będziemy w nim rozwijac :) Ale na pewno nie mam w stosunku do niego przerośniętych ambicji. Ma byc szczęśliwy - to wszystko!
OdpowiedzUsuńZgadzam się! rodzice idą na łatwiznę, a później narzekają!
OdpowiedzUsuńPopieram w 100%
OdpowiedzUsuńJa osobiście jestem cięta na "rowerki" trójkołowe, które rowerkami wcale nie są tylko wózkiem na kółkach, nic dziecka nie uczą, rozleniwiają, a na dodatek jeśli mają pedały na przednim kole są szkodliwe dla stawów. Cały czas widzę na spacerach dzieci wożone na tych wynalazkach, otępiale rozglądające się wokół. My z mężem od początku, dodatkowo wsparci opinią naszej neurolog, wiedzieliśmy, że żadnego takiego "rowerka" nasz syn mieć nie będzie, bo to bez sensu. Teściowa kupiła mu normalny rowerek z pedałami, na który jest on jeszcze za mały, za niski, przykręciła boczne kółka, zamontowała kijek z tyłu i chciała go tak wozić - nie pozwoliliśmy. nasz syn dostał za to rowerek biegowy, tzw laufrada w wieku 19 miesiący na Boze Narodzenie. mamy duży dom, więc przez cała zimę się z nim oswajał, prowadził go obok siebie, a kiedy urósł na tyle by stojąc na nim cała stopą dotykać ziemi zaczął sobie na nim chodzić. To było w maju tego roku, miał wtedy 23 miesiące. W ciągu 2 miesięcy nauczył się w sposób całkowicie intuicyjny i naturalny utrzymywać równowagę i teraz jeździ jak stary. odpycha się nogami, rozpędza, a potem nogi do góry i zasuwa. Ani razu nie był prowadzony, podpierany, po prostu pewnym momencie przestał podpierać się nogami. jeździ jak szalony, ale bezpiecznei, nie wywraca się, umie uzywać hamulca ręcznego, omija ludzi, wie gdzie trzeba się zatrzymać. rzecz jasna w kasku. Ja zwykle jadę za nim na hulajnodze. jestem przekonana, że nie miałby takiej motywacji gdybśmy rozleniwili go podbajerowanym trójkołowcem.
Nie piszę tego po to by sie chwalić, tylko po to by zwrócić uwagę, ze dzieci maja naturalny pęd do uczenia się nowych rzeczy i trzeba im na to pozwolić. Od maleńkości. Potem dziecko pójdzie do szkoły i nie bezie już miało tyle czasu. Co z tego, że się czasem przewróci podczas nauki i obetrze kolano, od tego się nie umiera, byle głowa była osłonięta porządnym kaskiem. Zimą spróbujemy zainteresować małego nartami