Już kilkakrotnie wspominałam, że w mojej kuchni (diecie) wyeliminowałam kilka składników, które są dla mnie niczym innym jak trucizną. Odkąd zaczęłam świadomie się odżywiać, ze zgrozą czytam etykiety na produktach... no cóż, takie czasy. Nie sposób wyeliminować całej chemii w naszym pożywieniu, ale można choć trochę przyczynić się do poprawy jakości posiłków. Są trzy grzechy, których nigdy nie popełniam w kuchni:
1. CUKIER
Cukier to trucizna sama w sobie.
- podnosi poziom insuliny, co blokuje uwalnianie hormonu wzrostu i wpływa na obniżenie odporności organizmu
- zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia raka np. piersi, krtani czy jelita cienkiego.
- może wywołać cukrzycę typu 2
- nie wspomnę już o tym, że sprzyja gromadzeniu tłuszczu, skąd prosta droga do nadwagi
- sprzyja starzeniu się skóry (aż 50% problemów skórnych bierze się z nadmiaru cukru)
- sprzyja niedoborowi witaminy B
- nadmiar cukru zwiększa prawdopodobieństwo: trądziku, niepłodności, zespołu policystycznych jajników.
Więcej na ten temat można przeczytać TU.
I tak cukier dodawany jest do wielu produktów spożywczych, więc ja już nie cukruję!!!
2. Mieszanki przyprawowe typu VEGETA, MAGGI, wszelkie INSTANTY itp.
O ileż lepiej smakują potrawy bez tych dodatków... Od dziecka byliśmy (w większości) przyzwyczajani do mocnych smaków. Do soli, cukru, pieprzu... nic więc dziwnego, ze wszędzie gdzie moja noga postanie, częstują mnie mocno "zasypanymi" daniami. Bo inaczej jest bez smaku... przecież. A to bzdura. Takie mieszanki zabijają cały aromat i smak dania. Wszystko smakuje jednakowo... jak sól. Ale nie dziwię się wcale, tyle lat diety vegetowej uzależnia. W gościach zjem... ale w moim domu nie znajdziecie ani grama tego paskudztwa! Ani tyci tyci...
A dla obrońców "tradycyjnego smaku", kilka słów o glutaminianie sodu, który jest obok soli dominującym składnikiem mieszanek.
- sztuczny wzmacniacz smaku, który można znaleźć jeszcze pod innymi nazwami np: ekstrakt drożdżowy, hydrolizowane białka.
- dobrze się przyswaja i łatwo gromadzi w organizmie. Może wywołać m.in. : niestrawność, zespół jelita drażliwego. Jest zagrożeniem dla osób cierpiących na choroby serca i nowotwory. Niszczy neurony prowadząc m.in do sklerozy i choroby Alzheimera.
- ma kluczowy wpływ na problemy z otyłością!
Więcej przeczytacie TU.
3. MAJONEZ
Majonez odrzucam już ze względu na walory smakowe, które nie leżą zupełnie w moich gustach, pomijając fakt, ilości cholesterolu, który zawiera...
Nie rozumiem zupełnie przywiązania do tego specyfiku. Jedyna potrawa, w której majonez uważam za dopuszczalny, to sałatka kartoflana. Załamuję się natomiast, gdy idąc na przyjęcie widzę stół suto zastawiony... sałatkami z majonezem, jajkami z majonezem, śledziami w majonezie... równie dobrze można podać majonez i łyżkę, ewentualnie pajdę chleba do przegryzki, bo i tak wszystko smakuje tak samo...
Nie mam gwarancji, że to co kupuję to samo zdrowie. Nie wiem, co tak naprawdę siedzi w marchewce, którą kupuję na bazarze. Nie wiem. Ale jeśli mam wybór i wiedzę to ją wykorzystuję. Nie truję ani siebie, ani rodziny... przynajmniej nie świadomie.
pod punktem 2 i 3 sie podpisuję rękoma i nogami, ale cukru nie potrafię wyeliminować i właściwie noe chcę.
OdpowiedzUsuńA ja cukru praktycznie nie uzywam w kuchni. Napoje tez pijamy nieslodzone. Za to nie potrafie sobie wyobrazic zycia bez majonezu! Z Vegeta tez ciezko byloby nam sie rozstac, z maggi juz latwiej.
OdpowiedzUsuńmozna kupić w sklepach ze zdrową żywnością kostki rosołowe BIO albo przyprawy do zup typu wegeta BIO. co to daje? żadnych sztucznych rzeczy tylko suszone warzywa.
Usuńracja, skład na etykietach jest groźny! byłam pół roku na diecie eliminacyjnej białko mleka krowiego, więc trochę się w ciągu tego krótkiego czasu naczytałam etykiet. ja z kolei bez cukru i majonezu potrafię żyć. bez kostek rosołowych, wegety itp. też, ale sól hmm.. tu już jest problem. nie solę jakoś przeogromnie, ale jednak używam (dla siebie, bo dla dziecka oczywiście nie). może jakaś rada na zastąpienie soli?
OdpowiedzUsuńtrzy razy tak, szczególnie w odniesieniu do dzieci.
OdpowiedzUsuńJa z kolei używam bardzo mało cukru, nigdy nie dodaję do dań vegety czy innych podobnych specyfików, dbam o to, by w kupionych przeze mnie produktach było jak najmniej konserwantów i benzoesanu sodu, a z kolei majonez uwielbiam. Nie jem go łyżą (łyżką jem musztardę), i nie gości na moim stole codzienne, ale pewnie częśćiej niż u innych. Czasami jest to majonez domowej produkcji, czasami kupny
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o vegete i te inne kostki to też nie używam. Majonez... hmmm lubię, ale zdaję sobie sprawę jaki to podstępny przysmak, dlatego zawsze mieszam go z jogurtem naturalnym... a jeśli chodzi o cukier to nie potrafię obejść obojętnie obok słodyczy. Nie słodzę herbaty, nie pije soków ani słodkich napojów, ale czekolada lub ciasteczka muszą być! Mojej siostry koleżanka miała raka... teraz trzyma się bardzo rygorystycznej diety antyrakowej. Cukru u niej się nie doświadczy... mówi zawsze, że "rak lubi cukier, a rak to mój wróg, nie mogę go karmić"... i coś w tym jest.
OdpowiedzUsuńlubię czytać takie posty, to mnie uświadamia jeszcze bardziej że dobrze robię, poproszę o więcej takich wpisów.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do nagrody Versatile Blogger Award na moim blogu :
OdpowiedzUsuńhttp://gabinkowa-mamusia.blogspot.com/2013/01/nominacja-do-versatile-blogger-award.html.
Pozdrawiam
Bardzo zdrowo :)
OdpowiedzUsuńJa też wyeliminowałam wszystkie vegety, proszki i inne świństwa. Od kiedy Mały je z nami bardziej zwracam uwage na to co kupuję. Czytam też etykiety i wybieram to co jest najmniej naładowane chemią. Całej chemii pozbyc się niestety nie można...
OdpowiedzUsuńJa staram się ograniczać vegetę itp;p
OdpowiedzUsuńnie używamy ani majonezu, ani typu vegatey i jeszcze te wszystkie ptzyprawy "do bigosu, do mielonych" samo zło, sama sól!
OdpowiedzUsuńa ja bym jeszcze dopisała syrop glukozowo-fruktozowy. tego dziadostwa jest wszedzie pełno bo tanszy od cukru! zaczyna i nas zazlewać powoli...