I przypominam sobie dom mojej babci, w którym jadaliśmy marchewkę "prosto z ziemi", na wielkim węglowym piecu cały czas coś się gotowało. Dom przesiąknięty był aromatami, warzywami, parą... pychotą samą. I chlebem...
Jadaliśmy go na okrągło. Z masłem, z powidłami, z kiełbaską przez dziadka wędzoną, lub tak po prostu sam. Siadaliśmy na schodach przed domem z bochenkiem pod pachą i skubaliśmy okruchy... Łamanie chlebem, to nie tradycja, to była codzienność. I ten znak krzyża na każdym bochenku znaczony przez babcię.
Nostalgia...
Mój dom będzie pachniał chlebem. To pewne. Jeszcze daleko mi do wypieków mojej babci, ale z każdym bochenkiem jest lepiej. Często słyszę pytanie, a opłaca ci się tak piec te chleby?
A opłaca! Może w przeliczeniu na złotówki nie ma szału i taniej wyrób chlebopodobny w markecie można kupić, ale tej pewności, że zdrowo, że pysznie, że pachnąco, że rodzinnie nikt mi nie odbierze.
Przepisów mam kilka. Dziś podzielę się z Wami najprostszym i najmniej pracochłonnym. Dla zachęty na upieczenie własnego bochenka.
Chleb pszenny wg HPM
(porcja na 1 średnią keksówkę)
Składniki:
2 szklanki ciepłej ale nie gorącej wody
25 g świeżych drożdży
0,5 kg mąki pszennej
25 g świeżych drożdży
0,5 kg mąki pszennej
2 łyżki stołowe oliwy(ja dodaję oliwę z oliwek)
0,5 łyżki soli
Przygotowanie:
W dość sporym garnku przygotowujemy wodę z drożdżami (rozpuszczamy drożdże). Dosypujemy mąkę ciągle mieszając. Dodajemy oliwę i sól. Odstawiamy do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na ok 45 min.
Gdy ciasto wyrośnie przelewamy je (jest dość rzadkie) do wcześniej wysmarowanej oliwą i posypanej bułką tartą formy.
Ciasto wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 240 stopni. Pieczemy przez ok godzinę. W trakcie pieczenia można zmniejszyć temperaturę by skórka się za bardzo nie przypiekła.
Jest to chleb w wersji "minimum". Jeśli macie ochotę, to możecie upiec go z mąki żytniej lub mieszanej, dodać ziaren (słonecznik, sezam, orzechy) lub przypraw (cebulkę lub kminek). Ilość kombinacji jest dowolna, a chlebek w każdej wersji pyszny.
Niech więc i Wasze domy pachną chlebem...
przez jakiś czas robiłam, ale niestety zakwas się zepsuł i po smaku prawdziwego, domowego chleba zostało wspomnienie.
OdpowiedzUsuńale to prawda, te kupne nie przypominają chleba. to wytwory raczej chlebopodobne.
Nigdy nie jem chleba marketowego - fuuu =/
OdpowiedzUsuńKupuję w piekarni gdzie robi się chleb na zakwasie bez konserwantów :) A lubię bułki domowe kajzerki baaardzo!!
Moja mam jak i teściowa pieką chleby ;) Nic co w sklepach nie da się chyba porównać do chleba własnej roboty. Ja na pewno będę również piec ale czekam jeszcze na piekarnik ;)
OdpowiedzUsuńMiałam etap pieczenia chleba ale jakoś zaprzestałam to robić. Teraz piekę tylko od święta. Uwielbiam zapach świeżego chlebka :)
OdpowiedzUsuńmniam, babcia od strony taty czasem piecze chleb, one hodują jakieś specjalne zakwasy i w ogóle.
OdpowiedzUsuńa w jakiej formie ten chlebek upiec?
OdpowiedzUsuńAch kochana! jesteś wielka! przy maluchu i mnóstwie roboty ty jeszcze pieczesz! Podziwiam i jestem ZA! Nie ma nic piekniejszego niż dom pachnący chlebem z żoną i synkiem:)Ta koncepcja wpisuje mi się w mój dom na dobre....
OdpowiedzUsuńGabrysia
www.domnadobre.pl
Dzięki! Na pewno spróbuję!
OdpowiedzUsuń