piątek, 5 kwietnia 2013

W miejscu

Gdy rano odsłaniam okna to mam ochotę krzyczeć! Naprawdę... już dość! Dość tej zimy!

Wydaje mi się, że przez ten śnieg wszystko stanęło w miejscu. Każdy dzień taki sam. Nie da się zrobić korku do przodu. Wszystko zastygło... w niemocy jakieś.

Miałam plan... na drugie urodziny Synka, pozbyć się pieluchy zupełnie. Ba! Nawet ostentacyjnie spalić ostatnią. A tu klops. Zima nas zmroziła. Widzę, że oboje jesteśmy gotowi na kolejny etap. Na spacer bez pieluchy, ale nie mam odwagi wyjść z nim na taki ziąb. Mały wprawdzie załatwia swoje potrzeby sam, bez mojej ingerencji. Czasem do nocnika, czasem do toalety. Już nie muszę go pilnować. Nie latam za nim z ręcznikami papierowymi. Pomagam mu się tylko rozebrać, gdy ten sam przy nocniku staje i zaczyna z ubraniem się szarpać. Już wie. Już potrafi powstrzymywać się nawet na 2 godziny. Już pała agresją do pieluchy i wcale nie chce jej zakładać. Już prawie jesteśmy u celu, ale stoimy w miejscu...

Na szczęście jest gdzieś światełko... że już niedługo będzie słońce.

A po drodze, spotkanie Mam Blogerek. Teraz to dopiero ładuję się pozytywną energią. Paradoksalnie spotkanie w babskim gronie pociągnęło za sobą... babskie myślenie. I odkryłam, że już dawno nie myślałam o sobie... po babsku. No tak. Myślę jak matka, zachowuję się jak matka. Myślę jak żona, zachowuję się jak żona. Myślę jak kobieta, zachowuję się jak żona i matka...

Teraz zaczynam myśleć jak kobieta... że paznokcie wypada mieć zrobione nienagannie, że ubrać się trzeba w coś więcej niż jeansy i t-shirt, że może o makijażu trzeba pomyśleć, nie tylko o wytuszowaniu rzęs. Że i kąpiel w pianie przed... i maseczka i peeling, i... jeszcze wiele babskich rzeczy wymyślę.

I to moje myślenie w działanie ostre się przekłada. Motywacja, wsparcie osób trzecich, pociągnęło za sobą chęć zmian, ale o tym w kolejnym poście. Opowiem Wam o zmianie myślenia o sobie, o tym jak łatwo złapać się w sieć przyzwyczajeń. O tym, że czasem łopatę do ręki trzeba wziąć i zakopać bez sentymentów... zawartości szafy swojej połowę...

A tymczasem...


Do zobaczenia w niedzielę :)))



22 komentarze:

  1. do zobaczenia:), ja również po raz pierwszy od jakiegoś czasu pomyślałam po babsku:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta zima to tak chyba z każdym się bawi. Co do pampersa, tez odczekałabym aż będzie cieplej, w razie jakiegoś wypadku człowiek bedzie spokojniejszy, że dziecko sie nie przeziębi.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też pamiętam ten moment, w którym pomyślałam kurcze jestem nie tylko mamą, ale też kobietą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też mam juz dośc... Snieżny krajobraz za oknem mnie dobija... Już nigdy nie będę narzekac, że w lato mi za gorąco. Niech ta wiosna już nadejdzie...
    Z niecierpliwością czekam na następny post, bo ja niestety tkwię w takiej sieci przyzwyczajeń. I ciężko mi się z niej wydostac

    OdpowiedzUsuń
  5. Do zobaczenia :) Ja już się szykuję.. ale jakoś nie wiem w co się ubrać :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Czas najwyższy o sobie pomyśleć.
    Pomyślimy kochana, pomyślimy w niedziele.
    Do zobaczenia.;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Echhh ja już nawet nie mam sił narzekać na pogodę, dość mam zimy, a jeszcze bardziej dość narzekania :((

    OdpowiedzUsuń
  8. Pogode zostawię bez komentarza, bo już mam dość :P

    OdpowiedzUsuń
  9. mam takie same myśli rano ;/ chociaż tym odpieluchowaniem mogłaby się wiosna dać przekonać!

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana Ty mnie nie załamuj. Ja to o jeansach na niedzielę myślę, a czytam na fb o różnych kreacjach i u Ciebie też i się załamuję. Bo ja planowałam na luzie- jeansy właśnie.
    Teraz to już mam tak klina zabitego, że szok..jeszcze jakby pogoda była to można by pokombinować. A tak to?
    Pocieszające, że już pojutrze mamy blogowe poznają się na żywo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. luzik :) ja tam kreacji specjalnej to nie szykuję, ale w jeansach chodzę codziennie... mam ich dość jak tej zimy :)

      Usuń
  11. tez mam już dość tej pogody, czekam z utęsknieniem na słońce i ciepło, m.in. dlatego, żeby puścić Emilkę w domu bez pieluchy.
    mam zamiar ją odpieluchować, ale potrzebujemy ciepła.
    ciepła potrzebuję ja, by włożyć sukienki i baleriny.

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany, ale zazdroszczę! Zrób się na bóstwo!

    OdpowiedzUsuń
  13. to jak nie chcesz zimy to przyjeżdżaj do mnie u nas taka resztka dziś deszcz ze śniegiem ale zero a nawet +3 na termometrze :D
    i słoneczko wczoraj dzisiaj też pól dnia było cudnie :) kwiatki piękne kwitną przebiśniegi już male żonkile :D

    OdpowiedzUsuń
  14. o jeny, no czuję się bardzo podobnie ZNÓW ! po pierwsze ogranicza mnie ta pogoda bardzo i z nocnikiem czekam tylko aż zrobi się cieplej.
    czekam na kolejną notkę, ja spa domowe robię tak na raty, że nie wiem czy widać jakiekolwiek skutki :)
    do zobaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Haha, przyłapałam się na podobnym myśleniu. Myślę jak matka, jak żona i matka a najmniej jak kobieta. Ale na myśl o spotkaniu też zrobiłam sobie domowe SPA z peelingiem, maseczkami, depilacją, manicure, pedicure :P I w końcu czuję się jak kobieta. A że pierwszy raz wyjeżdżam na pół dnia bez dziecka, to zakładam sukienkę i buty na obcasie ;) I makijaż też będzie. Włosy tylko nie takie, jak chciałam, ale fryzurę ożywię jak już czapki pójdą w odstawkę. Do zobaczenia na spotkaniu! To już dziś!! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. I wam i sobie życzę tej wiosny!

    OdpowiedzUsuń
  17. gdzie jestes wiosno?!!! ja też mam dość

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale po co ta presja na odpieluchowanie? Mój syn odpieluchował się sam w tydzień, miał wtedy 2 lata i 7 miesięcy. Chłopcy późno dojrzewają. Po co się spinać, denerwować, martwić? Dziecko samo załapie we właściwym sobie czasie.

    OdpowiedzUsuń