Do tej pory kroplówka kojarzyła mi się z "samym złem". Szpital, choroba, wycieńczony organizm... nie mówiąc już co czułam, gdy do kroplówki podłączone było dziecko. Teraz inaczej na to wszystko patrzę.
Wylądowałam z Synkiem w szpitalu.
Z niedzieli na poniedziałek Mały dostał gorączki. W poniedziałek biegunki, która wieczorem ustąpiła by we wtorek rano zmienić się w kompulsywne wymioty. Nie trzeba być geniuszem by domyślić się, że organizm zaatakowały rotawirusy. Od razu takie właśnie było moje skojarzenie. Dylemat tylko miałam czy do pediatry z Synkiem jechać, czy prosto na pogotowie.
Po konsultacji z Mr.Tatą pojechaliśmy do pediatry, która widząc Małego od razu wypisała skierowanie do szpitala, choć pocieszała nas, że pewnie na izbie przyjęć podepną kroplówkę i wypuszczą do domu.
Podepną kroplówkę? Jak to? Mojemu maleńkiemu dzieciątku?
Serce mi się kołatało.
Na izbie przyjęć okazało się, że jest gorzej niż myślałam. Niż myślała Pediatra. Organizm Synka był już silnie odwodniony (czego nie było aż tak widać przy ogólnym badaniu). Do tego doszedł niski cukier. Decyzja jedna: pozostajemy w szpitalu!
Synkowi podłączają pierwszą kroplówkę - ja w ryk! Potem drugą - spokój totalny. Po trzeciej - radość. O czwartą sama się upomniałam. Dlaczego? Dopiero po podaniu kroplówki zobaczyłam jaki Mały jest chory. Z każdą kropelką odzyskiwał siły. Każda kolejna kroplówka sprawiała, że Malec nabiera apetytu, ochoty na przytulanki, a nawet się uśmiecha!
Kroplówka przestała kojarzyć mi się negatywnie. Teraz oznacza Szybki Powrót do Zdrowia!!!
W szpitalu spędziliśmy cztery dni. Teraz jesteśmy w domu cali i zdrowi, choć rotawirus w organizmie pozostanie jeszcze przez ok dwa miesiące, już więcej szkód nie narobi.
W następnym poście napiszę więcej o samym ROTAWIRUSIE zapraszam bo informacje będą ciekawe!
Teraz jeszcze słów kilka o samym szpitalu. Słodzić nie będę niestety.
Wylądowaliśmy w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Dlatego, że to "największy i najlepszy" szpital w okolicy, no i jest blisko (10 min. od domu samochodem).
Na opiekę pediatryczną oraz pielęgniarską złego słowa nie powiem. Moje oczekiwania zostały zaspokojone. Udzielono mi wszelkiej pomocy merytorycznej. Synek był pod czujną, troskliwą i stałą opieką.
I na tym koniec miodu. Reszta o dreszcze przyprawia.
1. Salowe! No ręce opadają, gdy się widzi jak one sprzątają. Oj można się od nich nauczyć jak nie sprzątać sprzątając. Jedną mokrą szmatą dwie sale potrafiły "umyć", nie płucząc jej oczywiście. Jedna potrafiła się zapytać czy ma mi umyć szafkę. No, że ja sama przestrzeń wokół Synka sprzątam to jedna sprawa, ale jej obowiązkiem jest umyć wszystko dokładnie. Przecież na zakaźnym jesteśmy, helo! A o dozownik z płynem dezynfekującym dwa dni trzeba było się prosić.
2. Oczywiście w szpitalu obowiązuje cennik dla rodziców chcących z dziećmi na noc zostać (który rodzic nie chce, no który?):
- "miejsce do spania" (czyt. podłoga) niezależnie czy dostaje się materac czy nie - 6 zł/dobę
- pokój z łóżkiem - 12zł/dobę
- pokój z węzłem sanitarnym (czyt. ze stacjonarną wanienką dla dziecka) - 30zł/dobę
i nikt się nie pyta oczywiście "jaki pokój sobie życzysz". Ląduje się tam, gdzie jest miejsce. I tak pobyt w szpitalu za 3 dni może wahać się od 18zł do 90zł, a "przyjemność" ta sama. Nas ulokowano w dwuosobowej sali bez łóżek i poinformowano nas, że materacy brak. Jak nie chcemy spać na podłodze, to musimy coś na własną rękę wykombinować. Na szczęście mamy blisko, ale gdy ktoś z daleka do Centrum przyjeżdża?
3. Praktykanci. Matko! Jeden taki się trafił co zapamiętać prostych informacji nie zdołał. Nie mówiąc już o tym, że zwracał się mniej więcej tymi słowy:
-"Czy zechciałaby mi Pani udzielić informacji, czy Pani syn zrobił dzisiaj stolec i w jakiej konsystencji".
Jedyna osoba, która naprawdę mnie rozbawiła w tym szpitalu ;)
ufff... to chyba wszystko.
Bidulki nasze... dobrze, że już lepiej:(
OdpowiedzUsuńdobrze, że już lepiej, aż mnie ciarki przeszły jak przeczytałam, że byliście w szpitalu
OdpowiedzUsuńO rany, dobrze, że już z powrotem w domu jesteście! Nie byłam nigdy w tym szpitalu, ale widać w okolicy wszędzie to samo:]
OdpowiedzUsuńMnie też kroplówka dobrze się kojarzy. Raz zdarzyło się, że byłam z bratem w szpitalu. Dostał parę kroplówek i widać było, że z każdą kropelką robiło mu się coraz lepiej.
To się strachu i nerwów najadłaś... Samego zdrowia!
Brakowało Was! Odpoczywajcie teraz!
OdpowiedzUsuńW szpitalu jak widzę panuje głęboki PeeReL =/
okazuje się, że jednak jest jeszcze sporo szpitali gdzie pobiera się opłatę za to, że się zostaje przy dziecku tylko cennik różny
Usuńzdrowia i powrotu do sił!
OdpowiedzUsuńdobrze, że już po wszystkim. kurcze moja Kika też ma lekka biegunkę od kilku dni, ale ładnie je i nie wymiotuje, zestresowałaś mnie teraz....
OdpowiedzUsuńoj, to się porobiło :/ powrotu do zdrowia dla malucha życzę!!!
OdpowiedzUsuńnieźle sobie liczą za kawałek podłogi :/ , bogacić się na cudzym nieszczęściu ?! po co płacić ten zus ... najważniejsze że już jest ok! zdrówka !!!
OdpowiedzUsuńWspółczuję. My to przerabialiśmy w lutym i też dziękowałam za kroplówkę. Na szczęście u nas szpital zupełnie normalny. Darmowy i czysty. No, i dostaliśmy izolatkę z łazienką, i to z prysznicem.
OdpowiedzUsuńOjejku jejku!Biedaki moje!Cieszę się, że szybko do domku wróciliście.
OdpowiedzUsuńWiem ja, co szpital znaczy. Koszmar zeszłego lata...Czteromiesięczny niemowlak...Kroplówki dzienne, nocne, kłucie, cewnikowanie, walka z bezdusznymi pielęgniarami i spanie przez tydzień na jednym półdupku-horror!
Nie chcę!Nie cierpię!Nie nawidzę!
Witamy w szpitalniej codzienności. Ja jestem częstym gościem z Tosią w Szpitalu w Prokocimiu w Krakowie tam jeden plus to brak opłat za pobyt przy dziecku. Dla mnie branie kasy za to, że się siedzi przy dziecku to przesada. Ja zabieram ze sobą leżak i mam w d opłaty bo jakbym miała jeszcze płacić za pobyt to już chyba bym z torbami poszła. My zazwyczaj 14 dni siedzimy.
OdpowiedzUsuńCo do kroplówek to u nas wiele razy pomogły oj wiele.
dobrze, że już jesteście w domu
ojoj...ale Wam sie porobilo...
OdpowiedzUsuńAz w pewnym momencie podczas czytania wstrzymalam oddech...
Dobrze, ze juz lepiej... Zdrowka!
słabo mi się zrobiło, dobrze, że już lepiej. przepraszam, bo nie pamiętam, czy szczepiliście się na rotawirusy wcześniej ?
OdpowiedzUsuńściskam !
Dobrze, że już jesteście w domu, ufff!
OdpowiedzUsuńDobrze ze już lepiej
OdpowiedzUsuńu Nas Gabi przyniosła jakąś jelitówkę ją trzymało 2 dni - Ona skończyła zaczął Norbert ... elektrolity, probiotyki i daliśmy radę... ale fakt sama się w piatek zastanawiałam czy nie jechać na pogotowie .... odwodnienie może byc drastyczne skutkach.
Jestem ciekawa posta o rota.
Dobrze, że już wszystko wróciło do normy!
OdpowiedzUsuń