O ja nieszczęsna! Doczekałam się chwili, kiedy mój Synek kochany i niewinny, stał się nieznośny! No takie awantury w domu urządza, że zastanawiam się, kiedy sąsiedzi po odpowiednie władze zadzwonią!
Ryczy. Całymi dniami ryczy! Rzuca się na podłogę i płacze. Gardło ma już zdarte...
Ale jak mawia Mr.Tata: "On nas płaczem a my go miłością".
Zachowujemy spokój. Staramy się jak najwięcej uwagi mu poświęcać. I czasem rozbawia mnie ten Malec jak gdzieś w kącie ryczy, a my uwagi na to nie zwracamy... to on podbiega bliżej, by tuż przy naszych nogach focha strzelić...
I zastanawiam się czy to bunt jakiś czy reakcja na szpital...
Chociaż dziś rano dwa nowe zęby znalazłam (górne trzonowce!). Może boli go, a ja nie zrobiłam nic by mu pomóc...
I bądź tu mądry człowieku. Najważniejsze, że po każdej burzy wychodzi słońce...
Dokładnie, po każdej burzy słońce. Możliwe, że to ząbki, ale bardzo dobrze robicie, że jesteście wytrwali i nie ulegli. Niech dziecko Was nie wychowuje, bo niestety pewnie sami wiecie, że taka ostatnio moda w wychowaniu pociechy :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
przytulam Was
OdpowiedzUsuńakurat co to jest wrzeszczący maluch to ja dobrze wiem ;)
Tata pięknie mówi!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńmoże być i bunt i reakcja na szpital... a może pogoda ???
Pięknie powiedziane: "On nas płaczem a my go miłością" :) Mam nadzieję, że ataki złości miną :) Fabian też czasem się rzuca na podłogę z rykiem ale najczęściej ze złości wierzga nogami. Aż się boję co będzie gdy będzie starszy :|
OdpowiedzUsuńTo jest najlepszy przykład rodzicielskiej miłości jaki można by sobie wyobrazić. Płacze, krzyczy, protestuje a Wy "Miłością go" mam to samo! Nie ma focha na dziecko, nie ma złości na dziecko, nie ma wkurzenia - jest miłość!!
OdpowiedzUsuńTak mi się przypomniało z "fejsa":
"He's not giving you a hard time - he is having a hard time" zabawne jak wiele osób tego nie pojmuje!
U nas są dni, kiedy jest identycznie. I teraz już wiem, że "wówczas ząb jest blisko", albo własnie się przebił i brnie przez dziąsło dalej.
OdpowiedzUsuńKiedy stan taki trwa dłużej, niż tydzień, wówczas jestem zwykle wykończona fizycznie i sfrustrowana, bo każdy ma granice wytrzymałości.
Wiem, jednak że Synek wtedy cierpi, więc nie mogę się złościć, nie mogę go zawieść, choć nie raz wcale nie daje się przytulić, czy nawet ponosić na rękach. Dlatego nauczyłam się kombinować i wówczas staram się jak najmniej czasu spędzać w domu, żeby odwieść jego uwagę od bólu w buźce. Czasem, gdy jest już bardzo źle podaję też syropek przeciwbólowy. Wówczas widzę, jak wielką ulgę mu przynosi, bo dzieciaczek od razu spokojnieje.
I powiem Ci jeszcze, że kolek nie cierpiałam, ale ząbkowania NIE NAWIDZĘ!;-)
Trzymam kciuki!
Zęby, szpital i wiek bez znaczenie nie jest - spokój tylko uratuje sytuację, która minie.
OdpowiedzUsuńPamiętam ten czas, i nie wiem co gorsze bunt dwu, czy trzy latka:-)
HPM głowa do góry!!!
Dokładnie. Wszystko minie i pewnie będzie jak dawniej. My też przechodzimy różne etapy - raz lepsze raz gorsze. I tak chyba po prostu jest ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za szybki koniec buntu
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że to tylko mój Syn taki awanturnik :) Nie wiem co się z nim stało, ale z dnia na dzien zmienił się z grzecznego chłopca w ryczącego potwora! Cierpliwości mi już czasem brakuje, ale jakoś musimy to przetrzymac... Mam nadzieję, że to przejściowe...
OdpowiedzUsuńZ dziećmi nigdy nic nie wiadomo. Cierpliwości - pewnie samo przejdzie :)
OdpowiedzUsuń