Co to był za dzień... takiego jeszcze nie miałam. A wszystko zaczęło się od nocy...
Mały, nie wiedzieć czemu, budził się w nocy kilkakrotnie z wielkim płaczem. Może coś mu się śniło, może bolało, może układ nerwowy... nie wiem. Tuliłam, nosiłam, śpiewałam, słowem robiłam co mogłam, byśmy jakoś dobrnęli do rana. Ranek nastał dość wcześnie. Mały obudził się o 4.45 i za nic w świecie nie chciał spać dalej. Dzień zaczął się na dobre. Zabawa, bajeczki śniadanie o 6 rano... Myślę sobie, ze wcześniej będzie drzemka, to odeśpimy oboje.
O 10.00 dzwonek do drzwi. Sąsiadka z dołu, widzę przez wizjer, zaproszę na kawę, myślę, bo czuję co się świeci. Próbuję uspokoić myśli, otwieram drzwi. Sąsiadka pokojowo nastawiona nie jest. Od razu zaczyna awanturę, "że niektórzy ludzie o 5.00 rano to się dopiero kładą spać i powinnam mieć to na uwadze... że mieszkanie powinnam wygłuszyć... że kto to widział, żeby..."
Litania była długa, nie pozostała bez mojej odpowiedzi. Powiedziałam jej co o tym myślę i że sama ma sobie mieszkanie wygłuszyć, że dziecka kneblować nie będę, że z ogromną przyjemnością przespałabym całą noc, gdybym mogła i zrobiłabym wszystko by moje dziecko nie płakało, etc.
Poszła. Trzasnęłam drzwiami. Od razu zadzwoniłam do Mr.Taty ze skargą. Posyłały się "głupie p**y" i inne soczystości. Mały jeszcze takiej mamy nie widział. Nerwowa atmosfera sprawiła, ze zaczął znów płakać. Próbowałam go położyć, wyciszyć... nic.
Nagle słyszę trzaskanie w kaloryfer. Biorę Małego na ręce i schodzę na dół. Mówię sąsiadce, że jak tak będzie trzaskać, to Synek spać nie będzie i tak do wieczora może ryczeć. I tyle. Nie czekałam na odpowiedź. Poszłam.
Mały zasnął w moich objęciach ok 12.30. Obudził się uśmiechnięty... uff.
O 14.00 znów pukanie. Znów sąsiadka. Otwieram. Sąsiadka skruszona mówi, ze zwady nie chce, że prosi tylko, skoro Mały tak wcześnie wstaje, żeby nie trzaskał się tak bardzo. Odpowiedziałam z uśmiechem, że zrobię co się da, by rano byl jak największy spokój. I zapytałam czy nie można tak było od razu.
Zgoda.
O matko, taka poranna sytuacja może zepsuć cały dzień.
OdpowiedzUsuńOkropne. Ale cóż skoro takie ściany. My znów mamy problem u góry z sąsiadami studentami którzy grają muzyką bardzo głośno, o byle jakiej porze, czy to noc czy to dzień a my małe dziecko w domu które się budzi przez to - także sąsiadce się nie dziwię no ale do dziecka to się przyczepiać nie powinna tak czy inaczej bo to dziecko i płakać jak płacze może.
OdpowiedzUsuńNo niestety tak to już jest, że sąsiadów sobie nie wybieramy:( Najważniejsze, że sprawa załatwiona i zwady nie ma. Widać, że sąsiadka też zły dzień miała:)
OdpowiedzUsuńchyba ciśnienie albo zmiana pogody.
UsuńZnam te klimaty z panieńskich czasów mieszkania w bloku. Masakra, współczuję.
OdpowiedzUsuńech, nie zazdroszcze sasiadki... nie miala dzieci? :)
OdpowiedzUsuńNie fajna sytuacja, ale dobrze, że zakończona pomyslnie :)
OdpowiedzUsuńMi sąsiedzi jeszcze nigdy uwagi nie zwrócili na szczęście, chociaż czasem mój Mały pewnie nieźle daje im popalic. Ale żeby się czepiac, że dziecko płacze to już przesada!
Masakra... Jak ja się cieszę, że mam dobrych sąsiadów... :)
OdpowiedzUsuńKurcze, i po co tyle nerwów ... nie można było od razu na spokojnie ... ludzie są niewyrozumiali, fakt faktem też nie byłam wyrozumiała póki sama mamą się nie stałam...
OdpowiedzUsuńco za pip..pip..
OdpowiedzUsuńwstrętna baba.
babsko. babsztyl.
Niech sie ta sasiadka do lesniczowki przeprowadzi:/Grrrrrrrrrr...
OdpowiedzUsuńZakonczenie podoba mi sie najbardziej:)
OdpowiedzUsuńSąsiadka ma tupet! Moja sąsiadka, która mieszka na dole. Zawsze z uśmiechem na twarzy mówi, "jak mała będzie spała, a nas by było słychać to proszę stuknąć w kaloryfer to my się uciszymy, żeby małej nie zbudzić":)
OdpowiedzUsuńOjoj, czyli tzw. nieogar po prostu;-P
OdpowiedzUsuńNie no ty to masz z nią jazdy... z taką to co pięć minut spodziewana zmiana zdania
OdpowiedzUsuńmasakra!!! nienormalna kobieta!!
OdpowiedzUsuńnie rozumiem takich ludzi .... wiadomo że dziecko czasem płacze ... sama przy Gabi się zastanawiałam co myślą sąsiedzi jak Gabi miała kolki wieczorami .....
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że moi sąsiedzi są wyrozumiali, bo w około jest sporo osób z dziećmi, albo dziadków którzy są odwiedzani przez hałasujące wnuki :)
OdpowiedzUsuńheh ja mam taką sąsiadkę co zawsze kiedy Mati zasypia ona szura się po pokoju a wszystko ma w kafelkach wiec jest naprawdę głośno poszłam kiedyś do niej i powiedziałam grzecznie że w tym czasie to synek zasypia i się boi takich halasów na co ona że to nie jej wina ona musi łóżko sobie pościelić prosząc o pól godziny wcześniej lub później powiedziała że tez ma stałe pory i nie zamierza nic zmieniać ach ci sąsiedzi... ale u Ciebie nie można tak bo to dziecko zapomniała jak sama miała malutkie dziecko i jej płakało czy hałasowało
OdpowiedzUsuń