Natchnieniem do napisania tego posta była taka oto sytuacja na placu zabaw:
Przy piaskownicy bawi się grupka dzieci pod opieką swoich mam. Nagle jeden chłopczyk wstaje i bez słowa odchodzi na bok, pod krzaczek, wyciąga siusiaka i sika...
Drugi chłopczyk podchodzi do swojej mamy i pyta:
- a dlaczego ten chłopczyk sika na trawkę a nie do nocnika?
Mama zmieszana tłumaczy:
- pewnie bardzo mu się chciało siusiu i nie zdążył pójść do domu.
- ale mówiłaś, że na trawkę tylko pieski siusiają
- tak mówiłam...
- a czy tata jest psem?
- ? nie, tata nie jest psem. Skąd ci to przyszło do głowy?
- bo jak byliśmy na grzybach to też pod drzewkiem siusiał....
I tak sobie pomyślałam z uśmiechem, jakie to ważne co do dziecka się mówi. Patrzę na mojego Malca i zastanawiam się jak to będzie, kiedy i on zacznie zadawać pytania. A wiadomo, nie na każde da się odpowiedzieć. Co więc robić, gdy dziecko w miejscu publicznym zacznie stawiać pytania, na które nie jesteśmy gotowi?
Moi znajomi opowiadali jak to się wybrali do marketu ze swoim 2,5 letnim synem. Przy kasie, chłopczyk obruszył się strasznie i zaczął ciągnąć tatę za rękę:
- jeście piwo
- nie kupujemy piwa. Tata nie lubi piwa
- oj lubi, lubi
Dziecko obnaża rodziców z sekretów wszelakich. I co tu zrobić?
Sama pamiętam jak będąc chyba 9-letnią dziewczynką, zapytałam jedyną znaną mi skarbnicę wiedzy, czyli rodziców:
- a czym się różni dziewczyna od dziewicy?
(zagadnienie znane z kościoła "Maryja zawsze dziewica"... nijak wtedy nie potrafiłam tego pojąć. Myślałam, ze to jakiś błąd językowy).
Jak się można domyślić do dnia dzisiejszego nie otrzymałam odpowiedzi :)))
Też się zastawiam co to będzie kiedy pojawią się pytania
OdpowiedzUsuńjeszcze mam trochę czasu, zanim moje dziecko zacznie zadawać takie pytania :) ale już nie mogę się doczekać tego etapu ;) będzie zabawnie :D
OdpowiedzUsuńDzieci to potrafią z "grubej rury" uderzyć ;-)))
OdpowiedzUsuńMój synek pyta już o wiele różnych rzeczy, na szczęście nie przydarzyło nam się jeszcze nic kłopotliwego w miejscu publicznym - ale to pewnie kwestia czasu ;-)
Wydaje mi się, że warto podchodzić do tego z luzem, bez zbędnej "spinki", a z drugiej strony trzeba być szczerym z dzieckiem :-)
nooo bo to trzeba dużo mądrości i konsekwencji w tym, co się mówi i robi...
OdpowiedzUsuńno będzie kiedyś wesoło oj będzie ;)
OdpowiedzUsuńOj tak - dzieciaki potrafią powalić ciekawym pytaniem w najmniej oczekiwanym momencie :)
OdpowiedzUsuńA ja ci powiem, że z utęsknieniem czekałam na ten moment, kiedy mój synek zacznie takie kwestie poruszać publicznie - nie, żebym się przygotowywała (no, bo jak?), ale myślałam sobie, że to będzie fajne wyzwanie i coś, co się zawsze potem z rozrzewnieniem wspomina. I tak jest :)
OdpowiedzUsuńHa ha niezłe :) oj ja sobie też tego nie mogę wyobrazić jak moja mała zacznie takie pytania stawiać.
OdpowiedzUsuńbędzie ciekawie i bardzo zabawnie...niekoniecznie dla osoby pytanej ale co tam urok dziecka:)
OdpowiedzUsuńTrzeba uwazac na slowa i formuly swojej wypowiedzi bo moze byc smiesznie:)
OdpowiedzUsuńciekawy post, daje do myślenia :)
OdpowiedzUsuńhahaha ale dałaś rodzicom z tą dziewicą ;D
ciekawe jak to będzie kiedy Mała zacznie pytać :P
Ja czasem nie wiem co robić, np w sklepie: "Mamo, a jak sobie wczoraj goliłaś nogi, to się nie ucięłaś i nie chcesz plastra kupić?", podczas wizyty babci na kawie z żelem Dureksu: "Mamo, patrz jaką ładną butelką mam, to jest do picia?" W autobusie "A czemu tata ma takiego dużego sisiaka? (;) nie widziała, ale widziała go raz w majtkach i koniec, zaintersowanie jak nie wiem)na kolejce górskiej: mamo, a jak te plemniki wchodzą do brzucha?" itd. Trzeba uważać, racja :)
OdpowiedzUsuńHahaha:-)
OdpowiedzUsuńMy mamy mały problemik u Młodszego ze słowami gruby, duży brzuch itd - i to w zwracaniu się do zupełnie obcych ludzi.
A skąd to u Niego - z domu, Babcia nasza jest na "diecie":-)