No i pozbyliśmy się dzisiaj kikuta pępowiny!!! Nastąpiło to w dość niekonwencjonalnych okolicznościach. Kikut przytwierdzony był na amen. Atom by go nie ruszył, dlatego interweniowała nasza położna. Z obawy przed interwencją chirurgiczną sama go ukręciła. No może nie ukręciła, ale dość porządnie szarpnęła i kikut został oderwany. Mały nawet nie jęknął. Teraz mamy cudowny mały pępuszek.
Tym sposobem odeszło mi kolejne zmartwienie.
Możemy oficjalnie świętować :)) Mr Tata to się dopiero ucieszył.
W lodówce stoi prawie pełna butelczyna spirytusu, który służył mi do przemywania pępka. Może zrobimy jakąś pyszną nalewkę?
gratulacje :-)
OdpowiedzUsuń