poniedziałek, 22 lipca 2013

Taaaka przerwa i logopeda

Dokładnie tydzień mnie nie było. Pojechałam z Małym do babci... i nie myślcie, że nie miałam komputera ze sobą. Miałam! Miałam nawet dostęp do Internetu! I chęci miałam, by pisać regularnie i na blogi zaglądać. Ale... nie chciało mi się niemiłosiernie. Wybaczcie. Poczułam spokój jakiego dawno nie zaznałam. Byłam wśród bliskich mi osób, które otoczyły mnie opieką, serdecznością, miłością...

Jak tylko ogarnę zdjęcia, będzie specjalny wpis o moich wakacjach. Może jutro, może pod koniec tygodnia. Teraz próbuję się zorganizować. Pranie, sprzątanie, nadrabianie zaległości domowych... Mr.Tata radził sobie znakomicie jako wdowiec słomiany, ale na moje pytanie
- Dałeś radę z praniem?
Odpowiedział:
- Pewnie, że dałem radę. Jak mi się skarpetki skończyły, kupiłem nowe...

Załamałam ręce.

Dziś też byliśmy na tak bardzo wyczekiwanej przeze mnie wizycie u logopedy. Obawiałam się, nasłuchałam opinii, że dziecko niepotrzebnie na stresy narażam. Wolę jednak reagować, upewniać się, kiedy mam wątpliwości.

Oczywiście, żadnych stresów nie było, a Pani logopeda okazała się być również psychologiem dziecięcym. Wspaniale mi się z nią rozmawiało. Od razu złapałyśmy kontakt. A co najważniejsze mój Synek też ten kontakt złapał. Niemalże bez żadnych oporów dał się wciągnąć w proponowane przez nią zabawy i gierki.
Momentami sama byłam zaskoczona jak wiele wie moje dziecko, jak radzi sobie z zadaniami, które w mojej opinii są dość skomplikowane.

A co nam logopeda powiedziała? Same miłe rzeczy. Mogłabym słuchać i słuchać, jaki Mały jest bystry i silny i spostrzegawczy i odważny... Serce rosło. No i mam w domu klasyczny przykład "braku  mowy wynikający z braku takiej potrzeby" czyli zawsze jest kompocik. Znam Synka doskonale i od razu niemal reaguję na jego potrzeby. Jeśli nie... on sam sobie radzi.

Już w czwartek czeka mnie kolejne spotkanie, na którym Logopeda jeszcze poobserwuje Synka i zaproponuje najlepszą metodę stymulacji mowy. Mogła to zrobić dzisiaj, ale po 40 minutach Mały pożegnał się, założył czapkę, otworzył drzwi i wyszedł na korytarz...

Szok!


15 komentarzy:

  1. U nas tez zawsze jest kompocik :)

    OdpowiedzUsuń
  2. też jestem zdania, że lepiej się upewnić

    OdpowiedzUsuń
  3. i u nas kompocik :)
    czyli co nasza wina? nas matek?
    chętnie się dowiem czegoś o stymulacji mowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie o stymulacji po czwartkowej wizycie. Nie nasza wina. Po prostu mamy sprytne i samodzielne dzieci :)

      Usuń
  4. To wychodziłoby, że i ja mam w domu taki egzemplarz. Syn ma półtora roku i mówi tylko "bam" jak mu coś upadnie. Reszta to gesty albo radzi sobie sam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Znaczy się, że najpierw trzeba wydusić z dziecka czego chce a później mu to podać? A czy to nie będzie dodatkowa frustracja i stres dla dziecka? Ojej, już mam mnóstwo wątpliwości. Pisz kochana, pisz jak najwięcej o tych Waszych krokach w rozwoju mowy. Mój Artur nadal mówi niewiele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nic na siłę. Jak się dziecko uprze to i tak z niego nic nie wyciągniesz. Ale w formie zabaw-ćwiczeń można dziecko zachęcić do wydawania dźwięków/słów. Po czwartkowej wizycie opiszę jak :)

      Usuń
  6. U nas jest odwrotnie wręcz moja dwulatka za dużo mówi ale z chęcią poczytam o sposobach stymulacji bo mam w rodzince właśnie dzieci które prawie nic nie mówią.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluje takiego bystrego synka, fajnie słuchać takich miłych rzeczy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Każdemu potrzebne są wakacje! Nawet zapalonej blogerce ;) Cieszę się,że Maluch taki bystry.Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. taka przerwa dobrze robi każdemu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. nie dziwie się, można się całkiem zresetować na takim wyjeździe

    http://www.kolanapiety.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. my jutro mamy bilans. u nas chyba też kompocik, ale dowiemy się ;)
    fajnie, że wybyłaś gdzieś !
    Mądry chłopiec :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nic dziwnego że jesteś dumna :)

    OdpowiedzUsuń