środa, 4 kwietnia 2012

Osobisty Fryzjer

Ostatnio cierpię na Chroniczny Brak Czasu. Mam wrażenie, że nie wyrabiam... Moja lista "rzeczy do zrobienia na dany dzień" zazwyczaj jest nietknięta. I nawet nie wiem gdzie ten czas ucieka. Czy to ja na wiosnę nie potrafię się zorganizować, czy Synek aż tak mnie absorbuje?

A święta zbliżają się wielkimi krokami...

Zerknęłam w lustro a tam STRASZYDŁO. I gdzie tu czas na fryzjera znaleźć jeszcze? Spytałam więc z picu wielkiego Mr.Tatę:

- a nie podciąłbyś mi końcówek?
- pewnie, że bym podciął!

Praktyka domowego strzyżenia obca mi nie jest, wszak z siostrą w zamierzchłych czasach co rusz eksperymentowałyśmy z wyglądem, więc i strachu nie odczuwałam. No do pierwszego okrzyku "O!Shit"

- co o shit? - nagle moje oczy stały się większe niż zazwyczaj
- to ile miałem podciąć? centymetr? A może być dziesięć?
- a mam inne wyjście? - i z bólem serca zerkam na podłogę, gdzie leży już porządna kupa moich włosów...

Nagle słyszę kolejne:
- O shit! Nie ruszaj się bo muszę wyrównać!

Cóż. Mój błąd! Sama się o to prosiłam. Najwyżej zepnę włosy wsuwkami - myślę sobie.

Po całym zabiegu strzyżenia spoglądam w lustro... a tam każdy włos w innym kierunku. Mr.Tata patrzy na mnie z drżącym sercem.

- to ja umyję głowę i spróbuję coś z tego ułożyć...

Gdy układałam włosy okazało się, że wcale nie jest źle. To nic, że z półdługich mam półkrótkie teraz, ale takiej fryzury to już dawno nie miałam. Wchodzę do pokoju i widzę zachwyt w oczach męża, który cicho wzdycha "łał".

I tym sposobem mam swojego prywatnego Osobistego Fryzjera. I to nic, że fryzura "grubo ciosana". Tak jest może i lepiej, ale to już musicie uwierzyć na słowo :)))

12 komentarzy:

  1. :D
    Przez opis bardziej mi było żal Twojego Męża, bo Bidulek wtsrachany:D
    Ale dobrze, że ostatecznie PIĘKNIE wyszło:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Odważna jesteś :) Ja bym z moim m. nie ryzykowała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawaj zdjęcie! Może być profil, tył, cokolwiek:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie miałabym odwagi zaryzykować... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "o shit" piękny opis :) . Ja nie ryzykuję sama się obcinam, po historii opowiedzianej przez teściową jak jej mój chłop zafarbował włosy wolę nie ryzykować z obcięciem .

    OdpowiedzUsuń
  6. mi mąż obciął raz końcówki, przeżyłam.
    znam jednak przypadek, gdy mąż jest osobistym fryzjerem od lat i nauczył się cieniować włosy, farbować ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. jestem ciekawa jaka to fryzura! dobrze zrobiłaś, ja dziś wydałam kasę na fryzjera i żałuję, ułożyła fajnie, obcięła jak zawsze, ale "kolor" tobym sobie sama tak zrobiła... miałam być ruda, a jestem taka sama, tzn zamiast ciemny brąz mam brąz rudawy pod światło...

    OdpowiedzUsuń
  8. Brawo za odwagę :D Mój raz mnie farbował i mi wystarczy :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie...;-P Mój potrafi paznokcie malować. U stóp na przykład. I to frencza równiutkiego, hahahah. Mucha nie siada;-P

    OdpowiedzUsuń
  10. Widzę, że temat fryzjera nie tylko mi jest bliski! :D Ja ostatnio myślę o tym, żeby włosy pofarbować :)
    Farbowałaś włosy w ciąży?

    OdpowiedzUsuń