Dorasta mi ten Mały Mężczyzna jak nic! Staje się bardziej wymagający. Nie daje mi się uśpić prostymi, sprawdzonymi od trzech miesięcy chwytami...
A wszystko zaczęło się gdy odkryłam, że DJ Słoneczko już na niego nie działa!
Oj... jakiż to dla mnie był zbawienny cud techniki! Głupia pozytywka, a tyle może. Bez niego zasypianie po prostu się nie udawało. I humorki Synka liczone były na Słoneczka. Duże zmęczenie = pół Słoneczka = 5 min. usypiania. Średnie rozbudzenie = dwa Słoneczka = 10 min. usypiania... itd. Jak Mr.Tata wracał do domu z pytaniem "jak poszło" odpowiadałam "eee, tak sobie, trzy słoneczka". A teraz?
Teraz mój Rozbójnik to na Słoneczko luka, guga i śmieje się, przekręca się na boczek i walki sobie urządza zamiast zamknąć te oczęta swoje zmęczone. I wie, gdzie ciągnąć, żeby grało... a Mama głupiutka stoi i patrzy i ciągnie za sznureczek i liczy po cichu: jedno słoneczko, dwa słoneczka, trzy słoneczka, cztery... (ależ marudny dziś ten Synek), pięć... I sama od tego liczenia oczy zamyka, a Synek ani myśli zasnąć.
Nie ma co tak stać, tylko szybko trzeba nowy sposób wymyślić jak tu Szanownego Księcia uspać... W paranoi swojej myślę: "a może cyca dam? dopcha się i zaśnie? (ale gdzież bym śmiała Synka na siłę karmić - odpada). No to bujak? ( Bujak? - i tak pół nocki na tym bujaku? Serca bym chyba nie miała). Wiem! Wyhuśtam w wózku! (w takie upały w takiej ciasnocie i ciemnocie? Nigdy)". Myślę i patrzę do łóżeczka: oj Synku drogi, gdybyś takim słodkim ciężarkiem nie był to i całą nockę na rękach bym Cię nosiła. Nic. Trzeba znaleźć inną pozytywkę! Pomyślałam: Kołysanki? Why not?
Zaczęłam od: "Z popielnika na Wojtusia" - Synek skierował wzrok na swą ukochaną mamusię.
Potem nastąpiła: "Był sobie król, był sobie paź" - Synek wpatruje się skupiony.
Przy "Ach śpij Kochanie" - oczka zaczynają się kleić i nawet ziewnięcie zaliczył.
Ale dopiero podczas "Ta Dorotka, ta malusia" - odpłynął totalnie...
Ogłaszam uroczyście, że DJ Słoneczko został zwolniony, a zatrudniony nowy usypiacz: DJ Happy Power Mama. :)))))
My już przeszliśmy z kołysanek na cycka, bo... szybciej idzie :P Po kolacji, kładę się z nim do łóżka daję cycusia i wyję "Na Wojtusia". Odpływa przy drugiej zwrotce, a ja go wtedy CAP do łóżeczka i dawaj do kompa blogi czytać :D
OdpowiedzUsuńno to gratuluję :) znam te kołysanki, swego czasu puszczałam Małej z kompa i działało, jednak teraz już nie ;) odkąd zaczęłam raczkować i wstawać mało rzeczy na nią działa. Teraz zasypia w bujaku choć nie zawsze bo z nim też się przekręca i wstaje. Dlatego w takich sytuacjach ratuję się cycem i dzisiaj też zadziałał ;)
OdpowiedzUsuńna moego nnnnniccc nie dziala ani pozytywki ani pieluszki ani wozek... cyc jedynie w nocy a w ciagu dnia chusta... nie wiem ile pociagne w niej poki co 6 kg nosze, ale potem???? :-( milo slyszec ze ktos teskni :-)
OdpowiedzUsuńwyslalam zaproszenie na Twojego maila! :-)
OdpowiedzUsuńJa tam też bym wolała kołysanki w wydaniu Happy Power Mamy niż w wydaniu Słoneczka:D
OdpowiedzUsuńSie nie dziw Synowi:D
HP Mamo, wpadłam na tego bloga przypadkiem i aż nie mogłam się powstrzymać,żeby czegoś od nas nie dodać.
OdpowiedzUsuńSamograjki dawno już za nami, śpiewanki bywają na życzenie, bo mój słowiczek przy Twoim synusiu to prawie dorosły człowiek jest. Był też etap bajek na żądanie, np. dzisiaj o motylku, kaczuszce, samochodziku, etc...
Jakieś pół roku temu zaczęło się liczenie owieczek (propozycja Tatusia szanownego, któremu nie chciało się bajek wymyślać), a od dwóch tygodni liczymy... zielone krokodyle i nie jest to efekt mojej fascynacji gadami. W lepsze dni mamy 50 zielonych krokodyli, ale Tatuśkowi (chyba za karę) trafiło się 250 zielonych krokodyli;)
Koloru nie wolno pominąć, bo krokodyl nie zielony nie liczy się.
Pozdrawiam:) Jeśli pozwolisz, będę tu zaglądać częściej.
Zapraszam serdecznie :))
OdpowiedzUsuń