Ale i ja mam swoje granice... które właśnie zostały przekroczone. Blok zrobiony do połowy, i ani żywej duszy w pobliżu. A jesień przyszła szybko i to w swojej deszczowej szacie...
I niech to... a tu motywować się trzeba do działania, wyzwania podejmować... i jeszcze choroba do tego mi się jakaś przypałętała... Więc siedzę teraz pod kołderką, piję gorące mleczko z czosnkiem, i słucham...
Tyle mi zostało, co od czasu do czasu jakąś marudę w sobie włączyć...
Ale wybaczcie... tak się złożyło, że słońce to moja ulubiona gwiazda...
U was nie było dziś słońca?? U nas dziś cały dzień na dworze grzalo. Jutro też ma być, może i do was zajrzy. Życzę
OdpowiedzUsuńTo życzę powrotu do zdrowia :).
OdpowiedzUsuńZdrówka i więcej optymizmu ;)
OdpowiedzUsuńZdrówka kochana i uśmiechnij się ! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Z tym słońcem to mamy podobnie...i nienawidzę mieć przysłoniętych okien a już na pewno nie rusztowaniami....Szczerze współczuję i mam nadzieje, że ktoś pójdzie w końcu po rozum do głowy i dokończy robotę...a Tobie dużo zdrowia zycze:)
OdpowiedzUsuńnie ma to jak jesień i dobitka do tego- rusztowania... przeżyłam to i wiem co to znaczy... oby szybko u Was skończyli, u nas ciągnęło się niestety długo:/ a przede wszystkim zdrowia życzę!
OdpowiedzUsuńFaktycznie długo to trwa, u nas w miesiąc się uwinęli i mogę podziwiać piękne kolory za oknem. Zdrówka!
OdpowiedzUsuńNieciekawie :| Mam nadzieję, że sytuacja wkrótce sie zmieni :)
OdpowiedzUsuń