piątek, 16 sierpnia 2013

Na biało... znaczy Bianka :)

Już prawie jestem.
Jedną nogą tu, drugą wciąż tam...

Wakacje!
Ależ w tym słowie mieści się wrażeń. W każdym zakresie...
Nim jednak o nich, pokażę Wam miejsce, w którym naprawdę odpoczywa i dusza, i ciało.

Jak wiecie, wylądowaliśmy w Szczyrku. Wcale nie chciałam tam wylądować, ale jak przypadkowo kliknęłam na Willa Bianka, to mnie oczarowało. W pierwszym odruchu pomyślałam, że tam będzie fajnie, przytulnie, spokojnie i domowo. Nie chciałam wakacji ograniczanych czasowo przez rytm śniadań i obiadokolacji. Nie chciałam być w miejscu anonimowym, bez duszy. Chciałam za to, znów poczuć się jak u babci... swojsko (wiecie o czym mówię). Chciałam by Mr.Tata też to poczuł. Może pierwszy raz w życiu.

Udało się w 100%.
Willa Bianka nie zawiodła mnie wcale. Choć pokoje skromne, to wygodne i estetyczne. Drewniane. Góralsko - skandynawskie. Jakże niezawodne połączenie. Jestem ogromną fanką takiego stylu, więc naprawdę poczułam się jak w domu.

Dodatkowy plus to mini bawialnia w środku budynku, gdzie Mały czuł się jak ryba w wodzie. Jadalnia z kominkiem... Ogródek z piaskownicą, trampoliną i grillem to było nasze ulubione miejsce. Tam jadaliśmy wszystkie niemal posiłki. No i kuchnia!!!

Kuchnia być musi. Bo nie ma nic cudowniejszego, niż jajecznica o poranku, ze świeżych wiejski jaj. Obiad z regionalnych produktów. Nic nie smakuje lepiej, zwłaszcza jeśli jest konsumowane na świeżym powietrzu.

Jestem oczarowna.
Chętnie tam wrócę... Dla klimatu. Dla spokoju. Dla relaksu w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Sami zresztą zobaczcie.

















A co się nam przytrafiło na wakacjach... napiszę już w niedzielę (mam nadzieję).

Ps. Jeśli chcecie więcej Bianki zajrzyjcie też na FB.

8 komentarzy: