Wakacje uważam za bardzo udane, choć nie obyło się bez komplikacji...
Zaczęliśmy oczywiście od poranku w naszej kochanej Wiśle. Nie mogliśmy sobie odżałować, by nie zajrzeć, bo przecież przejeżdżaliśmy tamtędy. Oczywiście Synek czuje się tam, jak w domu. Doskonale zna każdy zakamarek, szczególnie na placu zabaw
Wielka ucieczka do nadjeżdżającego samochodu... to zwiastun tego co się działo podczas wakacji.
Mały ostatnio upodobał sobie zwisanie. Im wyżej, tym lepiej. Na szczęście Mr.Tata daje radę :)
Po zakwaterowaniu w Szczyrku, Mały okupował bawialnię. Obawiałam się, ze właśnie w tym miejscu upłynie nam cały pobyt...
... ale pojawiło się coś niezwykłego. Czego jeszcze nie znaliśmy. Trampolina!
Musiałam i ja spróbować. Zabawa przednia! Jeśli macie możliwość to skaczcie koniecznie!
Jeśli spacer po deptaku, to tylko w podskokach. I koniecznie "na barana".
Fontanna. Jedyna atrakcja, którą omijaliśmy szerokim łukiem. Przy pierwszej nadarzającej się okazji Synek rozebrał się do naga, i za nic w świecie nie chciał dać się przekonać, że to nie jest wanna! Pół Szczyrku kibicowało nam ze śmiechem przy próbach wyciągnięcia delikwenta z wody. Jednak nam do śmiechu nie było... wracaliśmy do pensjonatu mokrzy. Wszyscy!
Wieczorem był czas na małe, zimne... i na zabawy w piaskownicy.
Rankiem za to, zrywaliśmy się z łóżek i rytualnie spacerowaliśmy pod skocznie, gdzie już o 8.00 trening rozpoczynali młodzi skoczkowie. Nie miałam okazji oglądać skoków na żywo, ale już sam trening i to w środku lata, zrobił na mnie wrażenie.
W drodze powrotnej kupowaliśmy swojskie produkty i zasiadaliśmy w ogrodzie do śniadania
Staraliśmy się jak najwięcej pozwiedzać. Byliśmy m.in. w Żywcu, gdzie zajrzeliśmy na Zamek, do Parku Miniatur, na wystawę łowiecką...
Synek w doskonałym humorze, śmiał się idąc alejkami parkowymi, wygłupiał... aż zderzył się z latarnią. Niby nic poważnego, ale... okazało się, że zderzył się tak niefortunnie, że ułamała mu się górna jedynka. A dentystka ostrzegała, że zęby będą mu się łamać jak zapałki... nie sądziłam tylko, że tak szybko... Po tym zdarzeniu to i nastrój wakacyjny jakoś osłabł.
Na szczęście Mini Zoo uratowało sytuację i uśmiech powrócił na twarzy Małego... szczerbaty uśmiech.
Na Górze Żar to już obaj moi panowie mieli mnóstwo frajdy. Synek skosztował nawet jak Pepsi smakuje. A co mi tam! Dbam o te jego zębole, obsesyjnie niemal... a im bardziej dbam, tym gorzej jest. Wyluzowałam...
Przed zejściem na lotnisko, nie powstrzymały nas tabliczki, że WSTĘP SUROWO WZBRONIONY. Nikt nie mógł powstrzymać mojego Małego przed zbiegnięciem w stronę samolotów. W sumie, to Mr.Tata nawet nie próbował.
Zobaczyć szybowce z bliska... imponujące...
Zobaczyć startujące szybowce z bliska... bezcenne...
Nawet na mnie, z tym moim lękiem przed lataniem, robiło to wrażenie.
W Szczyrku obowiązkowo jeszcze zaliczona kąpiel w rzece...
...i ostatni spacer przed wyjazdem...
Było super! Mimo przygód.
A na sam koniec pytam się Mr.Taty jak mu się wakacje podobały. A on:
- Wiesz... kiedyś na wyjazdach to mieliśmy świetne wieczory i kiepskie poranki... a teraz jest odwrotnie. Mamy kiepskie wieczory i cudowne poranki...
I coś w tym jest.
Teraz tylko musimy się ogarnąć i znaleźć dentystę, który podejmie się odbudowy zęba mlecznego u dwulatka...
Ale pięknie mieliście!!! :)
OdpowiedzUsuńto prawda!
UsuńSzkoda ząbka, rzeczywiście, ale za to całe życie będziecie pamiętać te wakacje :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zdjęcia takie małe :P
następnym razem coś z tymi zdjęciami zrobię :P
Usuńcudna relacja...a podsumowanie boskie:)))
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńAaaaa, Szczyrk jest rzut beretem od Bielska! Mogłyśmy się spotkać choć na chwilkę :P Zdjęcia super!
OdpowiedzUsuńaaa, a pisałam, że do Szczyrku jadę! Mogłyśmy!!!
UsuńGapa jestem przeoczyłam:/ To chyba ja zbiorę tyłek do Katowic :*
UsuńA do Skoczowa tez blisko;)
OdpowiedzUsuńFajne wakacje, z przygodami też muszą być;)
Trampolinę znamy, mamy na ogródku;)
No przecież przejeżdżamy przez Skoczów... :(
UsuńSwietna fotorelacja! Widac, ze wakacje Wam sie udaly :)
OdpowiedzUsuńo tak, udały :)
UsuńCzemu te zdjęcia takie małe? :)))
OdpowiedzUsuńPo Twojej relacji czuję się tak zachęcona że nawet do Szczyrku bym pojechała choć "naszych" gór mam po dziurki w nosie z reguły :)
Następnym razem zdjęcia będą większe :)
UsuńJa lubię nasze góry na weekend najlepiej, ale nie żałuję, że pojechaliśmy do Szczyrku :)
I mnie bardzo podoba się relacja i Wasz pobyt. Aż nabrałam chęci do zaplanowania naszej wycieczki w to miejsce ! Zapisuje namiary i może jesienią się uda :)
OdpowiedzUsuńnie lubię gór, ale na takie wakacje chetnioe bym się wybrała :)
OdpowiedzUsuńhttp://mamimunka.blogspot.com/ Zapraszam, dopiero zaczynam i liczę na obserwację :)
OdpowiedzUsuńsuper, a ja do relacji zabrać się nie mogę
OdpowiedzUsuńHehe, wakacje z dziećmi są zupełnie inne niż te bez dzieci - wszystko się wywala do góry nogami :) No, ale ile dodatkowej frajdy w tym wszystkim jest :) A akcja z fontanną bezcenna :D
OdpowiedzUsuńOj zdecydowanie było dużo przygód.
OdpowiedzUsuńAle widać, że wypoczęliście:)