środa, 25 stycznia 2012

Ale jazda czyli dziecko w podróży!

Dla każdego rodzica podróż z dzieckiem (zwłaszcza ta pierwsza) bywa stresująca. No chyba, że ma się dziecko, które zaraz po uruchomieniu samochodu zasypia...

Stres towarzyszy rodzicom już od pierwszych dni życia pociechy, bo przecież takie maleńkie, a ze szpitala do domu trafić trzeba, później lekarz, nie rzadko objazd po rodzinie. Co zrobić żeby się nie stresować? Przede wszystkim zadbać o bezpieczeństwo malucha.

Dziecko w foteliku wozić trzeba, to każdy rodzic wie. Ale fotelik fotelikowi nie równy. Jeżeli chcemy naprawdę zadbać o bezpieczeństwo swojego dziecka wybieramy egzemplarz nowy, z atestem koniecznie, wykonany z solidnych materiałów i pasujący do naszego samochodu. Niestety nie każdy rodzic zdaje sobie sprawę, że fotelik po prostu może nie pasować. Tak dzieje się zwłaszcza w przypadku samochodów starszego typu, które produkowane były jeszcze przed obowiązkiem „fotelikowym”. W nowych samochodach rzadko się tak dzieje, ale sprawdzić trzeba. Uważałabym też przy zakupie fotelików używanych, bo nikt nam nie da gwarancji, że nie brał on udziału w zdarzeniu drogowym i nie jest uszkodzony. Bezpieczeństwo dziecka przede wszystkim!

Jeśli wybraliśmy fotelik idealny, trzeba w nim dziecię bezpiecznie ulokować, czyli przypiąć pasami tak, by nie były zbyt luźnie, ale też nie wżynały się w ciało dziecka. Oczywiście w samochodzie fotelik powinien być dobrze i stabilnie przypięty zgodnie z instrukcją!

Teraz gdy dziecko jest już zabezpieczone możemy rozpocząć naszą podróż. Jeśli dziecko nam przyśnie to możemy nazywać siebie szczęściarzami, jeśli nie to zaczyna się jazda. Mały człowiek po kilku chwilach podróży zapewne nudzić się zacznie. Trzeba więc jeszcze przed wyjazdem przewidzieć ten fakt i zabezpieczyć się na szereg różnych sposobów inaczej nasz rozkoszny bobas zafunduje nam istny horror.

Co zrobić z dzieckiem w samochodzie? Jak się bawić?
Przede wszystkim śpiewać! Jeszcze nie spotkałam takiego dziecka, które śpiewać by nie lubiło, a przynajmniej słuchać głosu maminego bądź tatowego (tylko jak tatę do śpiewania rodzinnego namówić?). Jeśli podróż jest długa i nużąca to śpiewanie wyjść bokiem może. Dlatego w planie awaryjnym zabawki koniecznie powinny się znaleźć. Najlepiej jedna ulubiona a druga nowa, której dziecko nie zna jeszcze. Wtedy mamy kilka chwil oddechu dopóki dziecko zabawki nie rozpracuje. No i smoczek musi być, nawet jeśli malec smoczka nie lubi to jego posiadanie odstresowująco na rodziców wpływa („Jak będzie płakał to damy mu smoczek”).

Jeśli dziecię starsze jest to możemy zainwestować w nowe technologie. Przenośny odtwarzacz DVD na przykład. Wtedy puszczamy bajkę i problem z głowy. Przynajmniej teoretycznie. A jeśli dziecko bardziej absorbujące to pobawmy się w zgadywanki, wyliczanki, i inne -anki jakie tylko przyjdą nam do głowy.

W przypadku większej ilości dzieci niestety sprawa się komplikuje. Wtedy najlepiej sprawdzają się duże samochody rodzinne (im bardziej pojemne tym lepiej). Do takiego auta pakujemy wszystko co się da: zabawki, kolorowanki, wyklejanki, CD z ulubionymi piosenkami, bańki mydlane, kota, psa i babcię najlepiej, co by drugi opiekun zajął się pociechami, gdy nam już puszczą nerwy.

A wy jak zabawiacie swoje dziecko w podróży?

6 komentarzy:

  1. Moja Ada uwielbia poprostu jeździć samochodem i spać w foteliku :D

    OdpowiedzUsuń
  2. zapraszam do zabawy:
    http://zwyczajna-ambiguity.blogspot.com/2012/01/czasami-ogladam.html

    OdpowiedzUsuń
  3. My przymierzamy się do kupna większego fotelika i jakoś lekko mnie to przeraża;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Refleksja ze smoczkiem trafiona w dychę;-P

    OdpowiedzUsuń
  5. Fotelik jak najbardziej !!! Ostatnio jednak sen z powiek spędza mi myśl... jak pomieścimy trzy obok siebie!!!
    Pierwsza dalsza podróż ( 700km) z 1,5 rocznym malcem była dla nas koszmarkiem... ale głównie przyczyną był: upał, korki i brak klimy!
    Rok później poszły w ruch: piosenki, wiersze Brzechwy ;-) , wygłupy, wyścigi( np. kto zobaczy czerwone auto krzyczy mam ), zgadywanki ... ;-) Wszystko zależy od temperamentu i osobowości dziecka. Starszy znacznie więcej śpi w podróży .. a młodszemu już teraz wystarcza muzyka ;D .. która po 10h podróży jest męcząca ...ale znacznie mniej niż rozwrzeszczany malec.
    Do elektroniki dvd itp nie jestem przekonana. Znacznie fajniej jest porozmawiać, pośpiewać ... Trzeba się oczywiście przed podróżą troszkę przygotować,ale na prawdę warto. Wyzwaniem będą tegoroczne wakacje z 5-msc malcem ... zobaczymy ... mam nadzieję, że poda się na najstarszego brata. Pozdrawiam. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. my przebyliśmy jedynie 100 km podróż z 3 miesięczną Emilią, pół drogi przespała, pół przemarudziła i przepłakała.
    córka nie należy do dzieci, które prześpią całą podróż, dlatego wycieczka 300 km do teściów mnie przeraża, do tego pies, postoje na karmienie...
    zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń