czwartek, 15 listopada 2012

Co Ty Matko wiesz o wychowaniu...

Tak...

Miałam już nie pisać o Ciociach Dobra Rada, o Mitomanach i innych takich co to wiedzą, co jest dla dziecka dobre bardziej niż Matka...

Miałam, ale wczoraj zadzwoniła do mnie koleżanka. Urodziła dziecko 3 miesiące temu. Zadzwoniła i szlochała w słuchawkę, że już nie daje rady, że jest jej ciężko... Myślałam, że na początku, że macierzyństwo daje jej się we znaki. Słuchałam jak płacze. Wypowiedzi niespójne, ciężko było się połapać.

Poprosiłam by spokojnie opowiedziała o co chodzi. Okazało się, ze w jej domu dzieją się dantejskie sceny, że jej matka podważa każdą jej decyzję, mówi co ma robić, wyzywa od złych matek, ma pretensje, że ta jej się słuchać nie chce. I Straszy ją, ze jak się dąsa na jej rady, to ona przyjeżdżać nie będzie. A gdy przyjeżdża teściowa, to obie babcie wyrywają sobie dziecko i przekrzykują w dobrych radach, w imię oczywiście dobra dziecka.

Każda wie lepiej od matki co jest dobre i jak się powinno dzieci wychowywać.

Każda przecież swoje dzieci na ludzi wychowała.

Każda jest najmądrzejsza i najbardziej doświadczona.

Każda tylko nie Matka dziecka. Co ona może wiedzieć o wychowaniu? Przecież dopiero co matką została i NIC NIE WIE na ten temat.

Znacie to?

A to przecież Matka wie, czego jej dziecku potrzeba. To ona zna je najlepiej. To ona najtrafniej potrafi zareagować na jego potrzeby. Matka ma intuicję. Matka ma instynkt samozachowawczy. Matka ma morze miłości i empatii w stosunku do swojego dziecka. Matka ma określony światopogląd, którym chce dzielić się ze swoim dzieckiem. Matka chce by jej dziecko było szczęśliwe. Matka wie co zrobić by było!

Gdzie jest granica ingerencji osób trzecich w to wychowanie?

Według mnie nie ma o czym gadać. Nikt nie ma prawa mówić Matce co ma robić.

Dobre rady? Tak, jak najbardziej, o ile Matka ich potrzebuje.

A czego Matka potrzebuje najbardziej?

WSPARCIA.

Ciekawe, że tak trudno Matkę poklepać po plecach i powiedzieć: "świetnie sobie radzisz. To co robisz jest ważne i piękne. Dasz radę. Jesteś mądra i wspaniała. Cudownie wychowujesz swoje dziecko"

Ciężko prawda?

Matka o wychowaniu SWOJEGO dziecka wie wszystko...

Amen






26 komentarzy:

  1. oo tak ... nóż mi się w kieszeni otwiera na takie historie....
    Ja tam wysłucham mamy co ma do powiedzenia ale jak będę chciała to do rady się zastosuję - jak nie to nie. Proste. Ale jak ktoś już mi będzie mówić "nie rób tak tylko tak" albo "daj jej to a nie to" to już wtedy pokażę się z tej gorszej strony... Nienawidzę jak ktoś mi mówi jak mam czynić

    OdpowiedzUsuń
  2. cieszę się że moja mama nie była taka mama radząca czasami coś poradziła na spokojnie jakiś sposób czy po prostu czeka aż sama ja poproszę o pomoc. Albo mówi słuchaj jak chcesz to można zrobić tak ale decyzja należy do Ciebie.kiedy miałam kryzys zawsze mówiła że sobie poradzę żebym się nie poddawała.

    OdpowiedzUsuń
  3. JA się nie do końca zgadzam że matka wie wszystko. ja nie wiedziałam dzwoniłam i pytałam.
    a są i mamy które biją dzieci tak że kończą w szpitalu, albo porzucają noworodki w zsypie albo porzucają dzieci bo partner ich nie akceptuje. one też działają pod wpływem instynktu, intuicji, no więc nie każda wie co najlepsze.
    jednak przykład który podałaś to masakra. kobiety ciężarne powinny mieć obowiązkowe kursy asertywności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nie opisuję przykładu skrajnej patologii... to zupełnie inny temat. Piszesz, ze jak nie wiedziałaś co masz robić to dzwoniłaś i pytałaś... SAMA. I podejrzewam, ze odpowiedzi szukałaś u fachowych osób, a nie dzwoniłaś po rodzinie. A jakby ktoś stał ci nad głową i mówił co masz robić?

      Usuń
  4. Kasia masz rację tylko wiesz jak piszesz każdy no to każdy. każdy to na pewno się urodzi i umrze ;) oczywiście że sama szukałam bo ja nie wiem wiedziałam wszystkiego a do mamy dzwoniłam bo rozumie moje "nie" ale jak wiesz druga mama to już inna bajka ha Ha Ha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha "każda" napisałam w odniesieniu do tych trzech kobiet z przykładu. Później pisałam "Matka" ogólnie. Ale ok nie czepiam się :))) przecież obie wiemy o co chodzi :))))

      Usuń
  5. No właśnie czemu ludzie nie mogą zrozumiec, że świeżo upieczona matka bardziej potrzebuje wsparcia, niż tych wszystkich złotych rad... Współczuję Twojej koleżance... Oby szybko się pozbierała i uodporniła na te wizyty rodzinki...

    OdpowiedzUsuń
  6. oczywiście że wiemy ;) znamy takie przypadki.

    OdpowiedzUsuń
  7. To co piszesz to po prostu porażka... Jak tak w ogóle można się zachowywać? :| Mi mama i teściowa też "dobrych" rad udzielała ale jak było tego za dużo i zbyt nachalnie to mojej mamie o tym powiedziałam i jakoś udało nam się wypracować kompromis ;) Co do teściowej to w końcu nauczyłam się przytakiwać i ignorować to co mówi i oczywiście robić swoje ;) Trzymam kciuki aby Twojej koleżance udało się z tym poradzić. Myślę, że powinna szczerze pogadać ze swoją mamą i powiedzieć jak się czuje...

    OdpowiedzUsuń
  8. dobrze, że ani moja mama ani teściowa nie raczyły mnie "dobrymi radami", choć pomocy często szukałam i szukam u mamy, ale sama ją proszę o radę.
    bieda kobieta.

    OdpowiedzUsuń
  9. W ciężkiej sytuacji jest ta dziewczyna. Współczuję. Jak słyszę takie historię to jednak cieszę się że moja teściowa nie pała miłością do swojego wnuka i widziała go tylko 3 razy w jego życiu. Mam święty spokój :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Może to zabrzmi troszkę mało przyjemnie, ale jak dziewczyna ma taką sytuację, to niech zamknie drzwi na 4 spusty i nie wpuszcza do domu - da radę. To czego się nie wie można doczytać, albo dopytać.

    Naprawdę można.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że to jest rozwiązanie ostateczne...odciąć się od rodziny przynajmniej na jakiś czas

      Usuń
  11. ja do dziś wysłuchuję niechcianych mądrości i dąsów moich rodziców..

    OdpowiedzUsuń
  12. hmm jeśli chodzi o to morze empatii no to mi zajęło kupę czasu je odkryć, więc nie jestem taka pewna.
    zgadzam się z anjami. I szczerze współczuję Twojej koleżance - bo choć moja teściowa jest super, to moja najbliższa rodzina dała mi po dupie.

    OdpowiedzUsuń
  13. oj mi też jeszcze czasem rade podrzucą, ale ja robię swoje, chociaż nie powiem na początku było ciężko, raz się jeden członek obraził że słuchać nie chcę , ale nie wytrzymał z tęsknoty za małą i wreszcie zrozumiał. Mega wsparciem był jest i pewno będzie dla mnie mąż.
    pięknie napisałaś !
    amen !

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurcze biedna!!!
    Co za zołzy stare wredne!
    A co do "matka wie najlepiej" - nie do końca się zgadzam. Sama widziałam takie matki, że wierz mi - nie wiedziały najlepiej...
    Cały szkopuł w tym, aby mieć to wyczucie. I jeśli się widzi, że matka potrzebuje-chce pomocy, to wówczas delikatnie jej pomóc, a nawet doradzić. Tylko absolutnie nie wolno podważać, ani krytykować jej postępowania.Można sugerować inne rozwiązania "do wyboru". Tak mi się wydaje...A zaobserwowałam to po sobie. Bardzo ceniłam sobie takie właśnie wyważone-mądre rady.
    I na prawdę nie chciałabym, aby wszyscy "pomimo wszystko" klepali mnie po plecach...
    A tępych "cioć dobra rada" nie cierpię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja myślę, że matka wie, ale jest zagłuszana przez np. strach

      Usuń
  15. A co z tymi mamami, które nie wiedzą najlepiej i na przykład nie wiedzą, że karmienie piersią jest najlepsze dla dziecka, a wydaje im się, że jak nakarmią butelką to dla dziecka lepiej, bo może noc prześpi, czyli się wyśpi, czyli dla niego najlepiej. w takiej sytuacji może się jednak okazać, że ktoś inny wie lepiej, że jednak mleko mamy jest lepsze i takiej rady może warto wysłuchać, nawet jeśli jest od teściowej:)

    pozdrawiam,

    mama Gabrysi

    OdpowiedzUsuń
  16. może nie wiedzą a może nie chcą wiedzieć... trzeba najpierw się zorientować...

    OdpowiedzUsuń
  17. moja mama robiła tak samo. Ignaś płakał ona mówiła że mam słabe mleko że mam dać butle. Jak ja sie żaliłam ze jestem zmeczona że on ciągle je i płacze, to mówiła mi masz co chcesz, ja Ci mówiłam co masz zrobić. A potem się okazało w 6 tyg że to skaza białkowa. dieta eliminacyjna problem zniknął. Nie podałam mm. Ale tylko dzięki mężowi. Kóry chodził ze mną do szkoły rodzenia i położne wbiły mu że nie ma czegoś takiego jak słaby pokarm, bo ja... już prawie w to uwierzyłam...

    OdpowiedzUsuń