środa, 23 listopada 2011

Pan Kotek był chory...

...i leżał w łóżeczku
i przyszedł Pan Doktor
"jak się masz Koteczku?"

czytałam Synkowi właśnie tę bajeczkę, gdy w domu pojawił się Mr.Tata, zakatarzony jakiś, zachrypnięty. "Oj, nie dobrze" pomyślałam, ale Mr.Tata zapewniał, że "nic mu nie jest".

Następnego ranka - KATASTROFA. Mr.Tata połamany, rozpalony nie wstaje z łóżka, a z łóżeczka Synka dochodzą mnie jęki i skrzypienie jak ze starej szafy co najmniej. Otwieram oczy i widzę, że to moje Dziecię takim właśnie głosikiem do mnie "przemawia".

Masz ci los - pierwsza infekcja. Na szczęście jak na razie gardła. Ani katarek, ani gorączka u mojego Syneczka się nie pojawiła. Dziecię chrypi, a ja już wyobrażam sobie jak to będzie, gdy mutację zacznie przechodzić...

Teraz czas mija mi na kursowaniu między pokojami: do jednego herbatkę z miodem i cytryną, do drugiego cyc. Do jednego herbatka, do drugiego cyc... etc. (Bylebym sobie pokoi nie pomyliła...)

A tak na wszelki wypadek "Chorego Koteczka" to my czytać już nie będziemy. Zastąpimy go "Stefkiem Burczymuchą".

6 komentarzy:

  1. By uniknąć rozłożenia chorobowego zaszczepiłam się na grypę. I działa! Łamało mnie przez jeden dzień ale wirus OdmężowoSynowy został pokonany:D

    OdpowiedzUsuń
  2. no to zyczymy wytrwalosci i szybkiego powrotu do zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki, aby Mamy nie dopadło!

    OdpowiedzUsuń
  4. życzę zdrowia, i tak możesz się cieszyć że pierwsza infekcja, Witek ma 6 miesięcy i przechodzimy trzecią, jak Ci się udało gardło mu obejrzec?

    OdpowiedzUsuń
  5. To w takim razie zdrówka życzymy i żeby te Twoje chłopaki Ciebie nie zaraziły

    OdpowiedzUsuń