wtorek, 11 lutego 2014

Kamyk w kieszeni, czyli szczęście pod kontrolą

Nie znam osoby, która nie wierzy w moce nadprzyrodzone. Co więcej, każda z tych osób wyparłaby się tego słowami - "co za bzdura" - i zapewne byłoby to najłagodniejsze stwierdzenie.

Jednak moce te są obecne w naszym życiu na każdym kroku. Wychodzą z szafy, siedzą z nami przy stole, wychodzą na spacer, do pracy, na ważne spotkanie. Odganiają lęki. Czarami jesteśmy karmieni od dziecka,  chociaż myślenie magiczne u dzieci jest procesem naturalnym i pozwala, oswoić się im ze światem, którego uczą się rozumieć. Któż z nas nie miał wymyślonego przyjaciela? Zasypiał tylko z ukochanym misiem? Trzymał w kieszeni znaleziony kamyk, bo był "szczęśliwy"? Miał cudowną moc odganiania wszystkich smutków, złych duchów, niespodziewanych zdarzeń. Z taką tarczą łatwiej sprostać wymaganiom, wykonać trudne zadania. Dla dzieci to naturalne.


*źródło Internet

I tak naprawdę naturalnym dla człowieka stanem jest wiara w moce. W ten sposób leczymy lęk. Ludzie pierwotni, starożytne cywilizacje, kultury prymitywne... Tworzyli swoje bóstwa, by wytłumaczyć sobie to czego nie rozumieli. A religia? Czyż nie oddajemy w "inne ręce" naszych grzechów i lęków, wierząc że jesteśmy przez to chronieni? Nic złego nie może nas spotkać bo jesteśmy "pod parasolem".

Wiara.
Wiara w moce.

Przypisywanie zwykłym, czasem bzdurnym przedmiotom cech magicznych, to też dość powszechny sposób na odganianie lęku, czy też przyciąganie szczęścia.

Bibelot, z którym się nie rozstajemy, a dzięki któremu jesteśmy silniejsi, bardziej odważni...
Rytuały. Wykonywanie czynności w odpowiedniej kolejności... bo w ten sposób wprowadzamy ład i harmonię. Spokój. Ale przecież gdy zrobimy coś zupełnie odwrotnie świat się nie zawali. Ustalony porządek nie ulegnie nagłej destrukcji.
A te wszystkie zabobony, którymi jesteśmy karmieni od pokoleń. Czarny kot, kominiarz, drabina, podkowa, czterolistna koniczyna, niekładzenie butów na stół, ze strachu przed sprzeczką. Bzdury czy magia?

Wierzymy, że nasze określone zachowanie pociągnie konkretne konsekwencje. Nie witamy się więc przez próg, by wciąż pozostać w zgodnych stosunkach. Ale tak racjonalnie... jeśli podamy sobie rękę stojąc w drzwiach to naprawdę się pokłócimy? No nie przecież. Ale gdy się pokłócimy to od razu zinterpretujemy: "ano tak. Witaliśmy się przez próg. W zgodzie żyć nie będziemy".

Wierzymy w jakieś magiczne moce, które nas otaczają. Przedmioty, które mają nadprzyrodzone zdolności. Wszystko wokół ma magiczne, czy symboliczne znaczenie. A większość z nas zapiera się, że jest realistą. W bzdury nie wierzy. I mówi to ściskając w kieszeni kamyk... który towarzyszy mu od dzieciństwa.

I ja mam taki swój "kamyk", i jeśli go zapomnę, czy zgubię to świat się nie zawali, może nawet długo nie zauważę straty... ale jakoś z nim czuję się pewniejsza. Przerzucam lęki na coś zupełnie abstrakcyjnego... ale przynajmniej nie mam ich w głowie ;)

5 komentarzy:

  1. Ja wierzę w czuwanie zmarłych nade mną - gdy się czymś martwię albo czegoś boję to zwracam się do bać i dziadków już nieżyjących i od razu czuję się lepiej :) Kiedyś miałam szczęśliwy łańcuszek, z którym się nie rozstawałam ale to już bardzo dawno temu było :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja wierzę, że istnieje życie po śmierci.
    Jakoś z tą myślą mi łatwiej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedyś też wierzyłam, teraz chyba juz nie... ;)

      Usuń