Godzina zero.
Staję przed Dobrą Karmą. Ledwo dostrzegam, gdzie mam wejść. Szyld wysoko zawieszony, muszę spojrzeć w górę, by się upewnić, że to właśnie TU.
Biorę głęboki oddech... wchodzę.
Od razu podchodzę do baru i pytam:
- gdzie są blogerki?
Zostaję skierowana do... piwnicy. Ciemno, stromo trochę, a że nogi drżą, więc o mało nie potykam się o ostatni stopień. Słyszę śmiechy. ONE już są!
Widzę Organizatorki (Potworo i Panno Mi, wybaczcie, że w skrócie będę Was tak nazywać).
Krzątają się, pakują jeszcze coś, sprawdzają, liczą... Stres i napięcie gości na ich ślicznych buziach. Ale uśmiechają się... i ja się uśmiecham. Wszystko jasne.
Wchodzę do sali witam się z nielicznymi jeszcze mamami. Podchodzę do Magdy (Mandarynkowej Mamy) i słyszę:
-Kasia, to Ty?
I już wiem, że jestem w Domu.
Rozmawiamy, śmiejemy się, schodzą się kolejne mamy. Organizatorki proszą byśmy zajmowały miejsca, przy stolikach, zgodnie z podpisanymi kartonikami. Siadam przy swoim. Magda idzie do innego stołu... Uuu. Zostałam sama.
Stół obok prawie pełen. Przy moim pusto... zerkam na karteczki obok. Uff... znam. Kamień spadł mi z serca. Ale zaraz myślę sobie "głupia babo, uważaj tylko by ten kamień zamiast o podłogę, o kolano się nie roztrzaskał i byś nie wróciła do domu poturbowana..."
Z oddali słyszę, ze jestem stylistycznie do bloga podobna... (Marcela, to ty?)
Z prawej strony Anita (Sroka), z lewej Agnieszka (Adaś + nas dwoje), potem Ewa (Eveleo Mamą), Aneta (Hexowe życie), a gdzieś dalej, gdzie mój głos nie docierał Żaneta (Znaczki jak Robaczki). Przyznacie, że towarzystwo doborowe :)
Organizatorki wyczytują nas z listy, proszą o kilka słów... Nie pamiętam. Nic nie pamiętam co powiedziałam... Nie pamiętam co Wy mówiłyście. Pamiętam tylko niebieskie paznokcie Patrycji (Macierzyństwo jak czeski film).
Cisza. Zaczyna się prezentacja Womaru. Kawa, ciacho... serce bije już spokojniej. Potem rozmowy, fotki, kolejna kawa... Jejku, ale te mamy są fajne. Zmiana stolika. Dosiadam się do Magdy, Patrycji, Żanety, Ani (Bubinkowo)... dyskusja, jakże gorąca zostaje nam przerwana na zdjęcie grupowe...
Seeeks :)))
Wracam do stolika, bo przyszła kolej na prezenty. Zamieszanie, zaskoczenie, radość... Sprawdzam telefon. 16 połączeń nieodebranych. Mr.Tata od godziny próbuje się do mnie dodzwonić. Odbieram...ok, ok, przyjedź po mnie.
Godzina już prawie wieczorna, a ja nie pogadałam jeszcze co najmniej z połową mam (przepraszam Was, ale wiecie jak było). Wychodzę, żegnam się... i smutno mi strasznie. Bo jak to? Już koniec? Wracam do domu?
Nie mogłam spać. Rano czułam się, jak na kacu...
Dziś czytam te same blogi... ale jakoś inaczej, uważniej...
Dziękuję Wam za to spotkanie!
Czytam Was wszystkie! Nawet jeśli w tym poście o Was nie wspomniałam...
Do zobaczenia w Krakowie (I hope...)
:)
Ps. Jutro trochę o sponsorach ;)
Jakbym tam była... tak się czuję po przeczytaniu Twojej relacji :)
OdpowiedzUsuńależ musiała być cudowna atmosfera.
OdpowiedzUsuńmłodziutka jesteś!
o ile kobietę po trzydziestce można nazwać młodziutką ;)
Usuńjaka fajna emocjonalna relacja, moooożna poczuć klimat! czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się takie spotkanie :) Fajnie, że się zrelaksowałaś i udało Ci się poznać osoby znane ze świata wirtualnego :)
OdpowiedzUsuńtaaak, emocje były ogromne (bo wiesz.. moje paznokcie były czerwone) :D
OdpowiedzUsuńMoje były niebieskie :P Kasiu rzeczywiście musiałaś być zestresowana! :P Choć ciężko w to uwierzyć, gdy przypomnę sobie tą uśmiechnięta i wylajtowaną kobietkę! :)
Usuńhahaha, a ja właśnie chciałam dać sobie głowę uciąć... niebieskie czy czerwone... ważne, że polakierowane ;))) Ps. jaka moc kryła się w tej kawie? hmm
UsuńA to była ta kawa pięciu przemian czy jakoś tak? hihi
Usuńale musiało byc fajnie:))
OdpowiedzUsuńSuper relacja! To było naprawdę fajne spotkanie :)
OdpowiedzUsuńNo faktycznie jak przyszłyśmy z dziewczynami to przy stole koło Ciebie było pusto :)
OdpowiedzUsuńaaaaa! było cudownie!
OdpowiedzUsuńByło super.;)
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie miałyśmy okazji porozmawiać, jesteś bardzo pozytywną osóbką, ale nadrobimy to we wrześniu!:)
Pozdrawiam.
Świetny opis! Żałuję, że mnie tam nie było, a następnego zlotu nie odpuszczę!
OdpowiedzUsuńAle zazdroszczę! Szkoda że mnie tam nie było!
OdpowiedzUsuńGenialnie to opisałaś:)
OdpowiedzUsuńEhh ale zazdrość mnie zjada :-) Super takie spotkanie I widać że atmosfera była wspaniała.
OdpowiedzUsuńJa jak każda z Was się przedstawiała te ogłuchłam z emocji;)
OdpowiedzUsuńŻałuję że nie było nam dane pogadać;)
Wiesz, ja dopiero w trzeciej godzinie zorientowałam się, ze Ty to Happy, Power Mama!
W Krakowie to nadrobimy;)
Spotkanie było cudowne! Wciąż oglądam zdjęcia i nie mogę się zdecydować, które umieścić w notce i jak to wszystko opisać, skoro było nie do opisania ;)
OdpowiedzUsuńo Tak to ja powiedziałam, że Twój blog w 100% pasuje do Ciebie. Jesteś niesamowicie energetyczną osobą :) Do zobaczenia w Krakowie !!
OdpowiedzUsuńświetny pomysł z tym spotkaniem mam :)
OdpowiedzUsuńaż zazdroszczę!
ja dopiero się zarażam! więc zapraszam do siebie! :)
http://islandofflove.blogspot.com/