Jeszcze na długo przed porodem przygotowywałam się do szybkiego powrotu do dawnej formy fizycznej. Zawsze byłam aktywna, wysportowana, szczupła i ciężko mi było wyobrazić sobie siebie w innym wydaniu. Wiadomo, że ciąża zmienia wiele w ciele kobiety, ale ładna sylwetka nie jest niemożliwa.
Pierwsze co zrobiłam, to zaopatrzyłam się w płytę "Pilates po porodzie"
oczywiście pełna nadziei i wyobrażeń o tym, że z dziecięciem ćwiczyć będę. Niestety w moim wypadku okazało się to niewykonalne. Kiedy Synek był na tyle stabilny, że mogłam z nim podjąć ćwiczenia okazało się, że jest za ciężki... a ćwiczenia bez niego były dla mnie zbyt proste, więc płytka okazała się mi zbędna.
Na szczęście do formy wróciłam już po czterech tygodniach, ale aktywność fizyczna jest mi potrzebna jak powietrze. Po wielu próbach dopasowania zajęć i ćwiczeń do mojego rytmu dnia z Maluchem o mały włos się nie poddałam. Ciężko mi było odpalać płytki bo co rusz musiałam wciskać pauzę. Joga też okazała się lekarstwem tylko na wyjątkowe okazje, tzn takie, kiedy Mr.Tata wyręczał mnie przy Synku. Wtedy mogłam się wyciszyć. Niestety ostatnio nie zdarzyło mi się... Pozostało jedno: stworzyć swój własny plan treningowy.
Opracowałam nawet trzy i to takie, które mogę wykonać przy dziecku poruszającym się po pokoju. Na początku Synek patrzył na mnie jak na kosmitę, bał się nawet takiej matki skaczącej, kopiącej, boksującej... i w ogóle wykonującej jakieś dziwne układy i pozy. Dopiero gdy machając hantlami zaczęłam śpiewać piosenki, recytować wierszyki, czy chociażby głośno odliczać zaakceptował "nową formę zabawy" z mamą. Tak tak - zabawy. Synek uwiesza się moich nóg, gdy nimi macham... wspina się po mnie gdy robię brzuszki... łapie za ręce... ciągnie za matę... i wykonuje szereg niespodziewanych ruchów, przyprawiających mnie o zawał serca.
Ja się nie poddaję i ćwiczę mimo wszystko, bo lubię wyzwania ;)
Ach! podziwiam! też zawsze byłam wysportowana i aktywna, ale w czasie ciąży tak się zapuściłam, że teraz trudno jest mi się zmobilizować. Ratują mnie wędrówki po schodach na 4 piętro i długie spacery. P.S. chętnie odkupię od Ciebie płytkę:-)
OdpowiedzUsuńUuuuwielbiam ćwiczyć!:D I powiem szczerze, że nawet w czasie ciąży gibałam się i w domu i na zajęciach w szkole rodzenia:D
OdpowiedzUsuńAczkolwiek poporodowy brzuch nadal da się u mnie zauważyć!:D
Podziwiam Cię, ja nie znoszę ćwiczyć, wchodzę na stepper, żeby się trochę ruszyć i tańczę z córką. W ciąży chodziłam na dwa godzinne spacery + ćwiczenia dla kobiet w ciąży i do szóstego miesąca przytyłam 4 kilo, a potem musiałam leżec, w efekcie ponad 20 na plus,10 zaraz po porodzie, potem zrzuciłam 8, teraz 2, jeszcze parę muszę :/ Kiedyś długo spacerowałam, potem też z wózkiem, ale odkąd mała nie chce siedzieć w wózku to mniej jest spacerów. w lato kupiłam kaski, siodełko i dziecko wsadziłam na rower, po dwóch jazdach miała zapalenie krtani, więc zaniechałam, czasem jeździłyśmy, ale nie w wielki upały i wiatr. Ale wiecie jak to jest "złej baletnicy... " :-/
OdpowiedzUsuńPodziwiam wielce...Na prawdę!
OdpowiedzUsuńJa od jutra na ćwiczenia biegnę;-D W końcu!Mam nadzieję na ostry wycisk;-)
Ja dopiero teraz (3 lata od urodzenia pierwszego dziecka) zaczynam robić coś dla siebie w kwestii ruchu fizycznego :-o Bardzo lubię ruch, ale jakoś tak minął mi czas, chodziłam miesiąc na fitness, ale to nie było to :-(
OdpowiedzUsuńTeraz zaczynam ćwiczyć w domu (może niezbyt regularnie, ale jednak:-) i planuję zapisać się na tańce :-)
A gimnastyka z dziećmi jest na prawdę fajna, mój starszy synek chetnie ćwiczy ze mną, młodszy na razie obserwuje :-)
Przeczytałam wpis i zawiesiłam się, napisane jak spod pióra moje dobrej koleżanki ze studiów, takiej troszkę "maniaczki" sportowej, zresztą w czasie studiów prowadziła w akademiku aerobik (codziennie...).
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili pomyślałam, że Ty to Ona tyle, że wiek Dziecka nie zgadza się:-)
Ja nie umiem zmusić się do ćwiczeń w domu...:-(
Evelio: chętnie się tej płytki pozbędę (odsprzedam, zamienię itp.) :)))
OdpowiedzUsuńSuper! :) Ja już nie raz zabierałam się za ćwiczenia, nawet robiłam skłony czy wymachy nóg przy usypianiu Małej na rękach ;) Ale ona już strasznie ciężka jest i nie daję rady trzymając ja dłużej, więc tego zaniechałam ;) Ale wezmę się i za to, bo sobie postanowiłam ;) Co do odstawienia od piersi, to może być ciężko. Wydaje mi się, że u nas mimo wszystko nie było tak źle, ponieważ odstawiałam Małą stopniowo. W miarę jak porcje posiłków stawały się większe, to przystawiałam ją na coraz krótszy czas, aż w końcu w ogóle przestałam. Nie chciałam jej zupełnie odstawiać, więc karmiłam tylko na noc i czasami nad ranem. Myślę, że to dobry sposób, nie taki szokowy ;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam bo mi sie ciężko zmobilizować ... nie lubię ćwiczyć sama. A jak juz kupiłam w grudniu karnet na siłownie to się wszystko rypnęło i nie miałam kiedy iść :( Hulahop przy chodzącym dziecku stało się ciut niebezpieczne ;-) Kazda wymówka dobra co ???
OdpowiedzUsuń