środa, 31 sierpnia 2011

Wielka Kupa czyli jak zrobić z Matki Kretynkę


Dziś przyszedł czas na kolejną kontrolę bioderek. Oczywiście wszystko w porządku z tymi bioderkami się okazało więc już kolejnej wizyty nie będzie. Ale nie w tym tkwił nasz dzisiejszy problem...

...Mój Syneczek biegunki dostał. W sumie luźno robił już wczoraj, ale czekałam, bo wiem, że na piersi tak może być. A że to nasz pierwszy raz z problemem to zaczęłam przetrząsać internet, zasięgać opinii - norma. Oczywiście naczytałam się, oj naczytałam...

Dziś kolejna żółta woda zamiast kisielowatej kupki! Oj nie! Skoro już na USG się wybieramy to koniecznie trzeba o pediatrę zahaczyć. Do wszystkiego namówiłam Mr.Tatę: "bo pewnie się odwodni", "a może to rota, przecież nie szczepiliśmy", "albo jaka bakteria się przyplątała i w szpitalu wylądujemy przez to"

Synek oczywiście wesoły, niegorączkujący i niezdający sobie sprawy, że zawartość jego pieluszki doprowadza do stanu zawałowego jego mamusię kochaną :))

U Miłej Pani Pediatry wizyta przebiegała następująco:
- Jaki problem Pani zaobserwowała? - pyta pediatra
- Mój syn ma ostrą (!) biegunkę?
- ile stolców oddał?
- trzy (!)
- gorączkuje?
- nie
- wymiotuje?
- nie
- to pewnie jakiś błąd dietetyczny mama popełniła
- nie przypominam sobie żebym popełniła jakikolwiek błąd dietetyczny - odpowiedziałam prawie oburzona (prawie!)
- może jakiś majonez albo lody? - pediatra się nie poddaje
- oooo... i lody i sałatkę z majonezem zjadłaś - włączył się Mr.Tata

że też nie ugryzł się w język! Nie pozostało mi nic innego jak spłonąć rumieńcem "nie przypominam sobie, żebym popełnia jakikolwiek błąd...". Kurka blada nie mogłam grzeczniej? A tu jeszcze dziecię trzeba ubrać i ni jak nie można się szybciej ulotnić... No nic. Próbuję pociągnąć jeszcze tę miłą konwersację:

- ach bo ja się wystraszyłam, że jakąś bakterię złapał, choć staram się wyparzać mu zabawki co jakiś czas bo wszystko do buzi bierze (trzeba się przecież pokazać z lepszej strony)
- a rączki też mu Pani wyparza?

Wrrr... bez komentarza. Już nic się nie odezwałam bo jak kretynka się poczułam. 








poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Johnnie Walker

Włożyłam sobie mojego Malca do łóżeczka. A niech sobie pokopie trochę i ze Słoneczkiem pogada, pomyślałam odchodząc do domowych obowiązków. 

Jakoś cicho mi się zrobiło w tym łóżeczku więc postanawiam zerknąć, być może Syneczek drzemkę sobie uciął? Wchodzę do pokoju i z daleka widzę coś ogromnego w miejscu gdzie Synek przeważnie kolana ma. Prawie podbiegam zaniepokojona, zerkam do łóżeczka, a tam głowa w nogach normalnie :)) Syneczek mój słodki zaczął przemieszczać mi się nogami po szczebelkach. Usiadłam w fotelu i przyglądam się zaciekawiona. Po pewnym czasie znudziło mu się chodzenie i fik... obrócił się z plecków na brzuszek (nic nowego wprawdzie), ale chwilę potem kolejny fik... i Mały z powrotem na pleckach wylądował. Aż wstałam zdumiona i Mr.Tatę wołam...

Łał! Oboje stoimy jak wryci... chyba wkraczamy w kolejny etap...

Od dziś Syneczek nasz kochany otrzymał przydomek Johnnie Walker vel. Twister :))



czwartek, 25 sierpnia 2011

DJ Słoneczko nie działa!!!

Dorasta mi ten Mały Mężczyzna jak nic! Staje się bardziej wymagający. Nie daje mi się uśpić prostymi, sprawdzonymi od trzech miesięcy chwytami... 

A wszystko zaczęło się gdy odkryłam, że DJ Słoneczko już na niego nie działa!


Oj... jakiż to dla mnie był zbawienny cud techniki! Głupia pozytywka, a tyle może. Bez niego zasypianie po prostu się nie udawało. I humorki Synka liczone były na Słoneczka. Duże zmęczenie = pół Słoneczka = 5 min. usypiania. Średnie rozbudzenie = dwa Słoneczka = 10 min. usypiania... itd. Jak Mr.Tata wracał do domu z pytaniem "jak poszło" odpowiadałam "eee, tak sobie, trzy słoneczka". A teraz?

Teraz mój Rozbójnik to na Słoneczko luka, guga i śmieje się, przekręca się na boczek i walki sobie urządza zamiast zamknąć te oczęta swoje zmęczone. I wie, gdzie ciągnąć, żeby grało... a Mama głupiutka stoi i patrzy i ciągnie za sznureczek i liczy po cichu:  jedno słoneczko, dwa słoneczka, trzy słoneczka, cztery... (ależ marudny dziś ten Synek), pięć... I sama od tego liczenia oczy zamyka, a Synek ani myśli zasnąć. 

Nie ma co tak stać, tylko szybko trzeba nowy sposób wymyślić jak tu Szanownego Księcia uspać... W paranoi swojej myślę: "a może cyca dam? dopcha się i zaśnie? (ale gdzież bym śmiała Synka na siłę karmić - odpada). No to bujak? ( Bujak? - i tak pół nocki na tym bujaku? Serca bym chyba nie miała). Wiem! Wyhuśtam w  wózku! (w takie upały w takiej ciasnocie i ciemnocie? Nigdy)". Myślę i patrzę do łóżeczka: oj Synku drogi, gdybyś takim słodkim ciężarkiem nie był to i całą nockę na rękach bym Cię nosiła. Nic. Trzeba znaleźć inną pozytywkę! Pomyślałam: Kołysanki? Why not?

Zaczęłam od: "Z popielnika na Wojtusia" - Synek skierował wzrok na swą ukochaną mamusię.
Potem nastąpiła: "Był sobie król, był sobie paź" - Synek wpatruje się skupiony.
Przy "Ach śpij Kochanie" - oczka zaczynają się kleić i nawet ziewnięcie zaliczył.
Ale dopiero podczas "Ta Dorotka, ta malusia" - odpłynął totalnie...

Ogłaszam uroczyście, że DJ Słoneczko został zwolniony, a zatrudniony nowy usypiacz: DJ Happy Power Mama. :)))))







wtorek, 23 sierpnia 2011

a nocą...


godz. 3.00
Synek wybudza się ze słodkiego snu i domaga się cyca.

Godz. 3.15
Synek nakarmiony zostaje włożony do łóżeczka. Mama wraca do swojego.

Godz. 3.45
Synek guga, piszczy i kopie nóżkami. Mama wstaje i zagląda do łóżeczka. A tam widzi wielkie rozbudzone oczęta i słodki szeroki uśmiech. Rozbrojona totalnie zaczyna gugać sobie z Synkiem.

Godz. 4.15
Wstaje Mr.Tata i zdezorientowany pyta:

- co jest?
- A nic. Bawimy się.
- No ubaw po pachy! Może by tak jednak poszedł spać?
- Świetny pomysł doprawdy.

Godz. 4.45
Przyznając Mr.Tacie rację zabrałam się do usypiania. Krzyk i pisk. No nie da rady w łóżeczku. Biorę na ręce. Mija kolejny kwadrans. W desperacji wkładam Synka do NASZEGO łóżka. Mr.Tata patrzy na mnie błagalnym wzrokiem:

- no, na takiej imprezie to jeszcze nie byłem
- ech, to już after party

Synek zdecydował jednak, że z nami spał nie będzie.

Godz. 5.30
Zmiana warty. Mr.Tata bierze Synka w ramiona i rusza w maraton po mieszkaniu. Sukces! po pół godzinie Synek przestaje płakać... zaczyna się śmiać.


Godz. 6.00
Mr.Tata zrezygnowany wkłada Synka do Bujaczka, a ten ani myśleć zamknąć swe oczęta. Tatuś sięga po niekonwencjonalne metody. Łapie kotka z piłeczką i zaczyna machać Synkowi przed oczkami niczym wahadełkiem: w prawo, w lewo, tik-tak, tik-tak, tik-tak...

Godz. 7.00
Cisza...

Mr.Tata wykończony wchodzi do łóżka. Przytula swoją Happy Mamę:

- Wiesz, nasz Synek chyba nie będzie miał rodzeństwa...

Odpływamy...

Godz. 8.00
Sąsiad z wiertarką wkracza do akcji...



piątek, 19 sierpnia 2011

Nie wracam...


...do pracy na etacie. Jestem gotowa to powiedzieć głośno. Nie wracam i tyle. Co będzie teraz? Nie wiem. Mr.Tata mówi, że będzie dobrze, że damy radę. Ja mu wierzę. Nigdy mnie nie okłamał.

Nie chcę się rozwodzić i tłumaczyć wszystkim dookoła dlaczego taka decyzja. Moje serce mi to podpowiada i tyle.

Myślę, że los szykuje dla mnie coś wspaniałego...

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Histerię mam we krwi


przynajmniej czasami mam takie wrażenie. Nawet gdy wszystko jest OK potrafię szukać dziury w całym. Ale z tym koniec!

I co z tego, że mój Chłopak jest duży! 7600 – to jeszcze nie tragedia!
I co z tego, że lubi jeść w nocy! Wtedy podobno jest najlepszy pokarm. On po prostu wie co jest dobre i dokonuje mądrych wyborów. A z karmieniami mieszczę się w 6-7 razach na dobę! No i jak nic wpisujemy się w kampanię "Pij mleko będziesz Wielki!"
Po jaką cholerę mam mu podawać herbatki? On ich nie cierpi. Nie lubi i nie potrafi pić z butelki. Uważam, że ta umiejętność jest mu zupełnie zbędna!

Mojemu Synkowi nic nie dolega! Nie ma uczuleń, nie ma kolek, nie ma odparzeń, prawie nie płacze. Jest uważny, często się śmieje, wspaniale się rozwija, jest silnym, ślicznym i mądrym chłopcem. Jest idealny.

Skoro histerię mam we krwi to dziś dokonałam transfuzji...



piątek, 12 sierpnia 2011

Szczepienie. Akt II

Z głowy mi uciekło (a raczej chciałam zapomnieć), że mój Synek miał kolejne szczepienie dwa tygodnie temu...

Dramat w czterech aktach!

I niech mi ktoś wmówi, że takie maleńkie dzieci nic nie pamiętają. Uważam, że pamiętają WSZYSTKO. Podczas ważenia – cisza. U lekarki nieśmiałe uśmieszki – błogi spokój. Zanieśliśmy Małego do punktu szczepień, położyliśmy na przewijaku – krzyk wniebogłosy! Szybko wzięłam Synka w ramiona – cisza. Odczekaliśmy aż pielęgniarka przygotuje szczepionkę, położyliśmy Synka ponownie – znów krzyk! Ukłucie igły – niemiłosierny płacz! Płacz i krzyk na przemian podczas załatwiania formalności. Opuściliśmy punkt szczepień najszybciej jak się dało – spokój. Jak ręką odjął. Uff... jeszcze tylko raz, we wrześniu... potem chwila przerwy.

Pielęgniarka wyrozumiała i współczująca, przyznała, że dramat przeżywa jak musi kłóć trzy a nawet cztery razy naraz. Mi by chyba serce pękło.

Synek przespał cały dzień i my również mogliśmy odetchnąć, bo w sumie nie mam pewności kto tak naprawdę bardziej się stresuje, my-rodzice czy dziecko?

Ps. Kochany nasz Skarb, wcale nie jest taki mały. Skończył trzeci miesiąc z wagą 7600!

środa, 10 sierpnia 2011

Koniec Ery Smoczka?

a to ci dopiero zaskakujące dla mnie spostrzeżenie... mój Mały Książę nie potrzebuje już SMOKA do wyciszenia bądź zasypiania. Wystarczą mu własne paluszki. Już nie woła mamy "bo mu smok wypadł" tylko wkłada sobie kciuka i ssie, a mama kochana nawet nie wie, że Syneczek się przebudził...

Smutne to trochę, że już mamy nie potrzebuje by mu SMOKA podała... zaraz do niczego nie będzie mnie potrzebował. Urośnie i pójdzie w świat... co ja wtedy pocznę? 





sobota, 6 sierpnia 2011

Co można znaleźć na swojej skrzynce mailowej ?

Moja siostra podesłała mi następujący tekst:


Twoje ubrania:
Pierwsze dziecko: Zaczynasz nosić ciążowe ciuchy jak tylko ginekolog
potwierdzi ciążę.
Drugie dziecko: Nosisz normalne ciuchy jak najdłużej się da.
Trzecie dziecko: Twoje ciuchy ciążowe STAJĄ się Twoimi normalnymi
ciuchami.

Przygotowanie do porodu:
Pierwsze dziecko: Z namaszczeniem ćwiczysz oddechy.
Drugie dziecko: Pieprzysz oddechy, bo ostatnim razem nie przyniosły żadnego skutku.
Trzecie dziecko: Prosisz o znieczulenie w 8. miesiącu ciąży.

Ciuszki dziecięce:
Pierwsze dziecko: Pierzesz nawet nowe ciuszki w Cypisku w 90 stopniach, koordynujesz je kolorystycznie i składasz równiutko w kosteczkę.
Drugie dziecko: Wyrzucasz tylko te najbardziej usyfione i pierzesz ze swoimi ubraniami.
Trzecie dziecko: A niby czemu chłopcy nie mogą nosić różowego?

Płacz:
Pierwsze dziecko: Wyciągasz dziecko z łóżeczka jak tylko piśnie.
Drugie dziecko: Wyciągasz dziecko tylko wtedy, kiedy istnieje niebezpieczeństwo, że jego wrzask obudzi starsze dziecko.
Trzecie dziecko: Uczysz swoje pierwsze dziecko jak nakręcać grające zabawki w łóżeczku.

Gdy upadnie smoczek:
Pierwsze dziecko: Wygotowujesz po powrocie do domu.
Drugie dziecko: Polewasz sokiem z butelki i wsadzasz mu do buzi.
Trzecie dziecko: Wycierasz w swoje spodnie i wsadzasz mu do buzi.

Przewijanie:
Pierwsze dziecko: Zmieniasz pieluchę co godzinę, niezależnie czy brudna czy czysta.
Drugie dziecko: Zmieniasz pieluchę co 2-3 godziny, w zależności od potrzeby.
Trzecie dziecko: Starasz się zmieniać pieluchę zanim otoczenie poskarży się na smród, bądź pielucha zwisa dziecku poniżej kolan.

Zajęcia:
Pierwsze dziecko: Bierzesz dziecko na basen, plac zabaw, spacerek, do zoo,
do teatrzyku itp.
Drugie dziecko: Bierzesz dziecko na spacer.
Trzecie dziecko: Bierzesz dziecko do supermarketu i pralni chemicznej.

Twoje wyjścia:
Pierwsze dziecko: Zanim wsiądziesz do samochodu, trzy razy dzwonisz do opiekunki.
Drugie dziecko: W drzwiach podajesz opiekunce numer swojej komórki.
Trzecie dziecko: Mówisz opiekunce, że ma dzwonić tylko jeśli pojawi się krew.

W domu:
Pierwsze dziecko: Godzinami gapisz się na swoje dzieciątko.
Drugie dziecko: Spoglądasz na swoje dziecko, aby upewnić się, że starsze go nie dusi i nie wkłada mu palca do oka.
Trzecie dziecko: Kryjesz się przed własnymi dziećmi.

Połknięcie monety:
Pierwsze dziecko: Wzywasz pogotowie i domagasz się prześwietlenia.
Drugie dziecko: Czekasz aż wysra .
Trzecie dziecko: Odejmujesz mu z kieszonkowego.

WNUKI: Nagroda od Pana Boga za nie zamordowanie własnych dzieci.